••• Violetta •••
Większość ludzi najbardziej nie lubi poniedziałków, a dla mnie zmorą są wtorki. Nie wiem dlaczego, ale zawsze tak miałam. Trudno było mi wstać w ten dzień do szkoły i jest równie trudno wstawać do pracy. Moje włosy nie chcą współpracować, zwykle dlatego związuje je w kucyka, rzadziej koka. Oczywiście wielkim problem jest dla mnie wybranie odpowiednich ciuchów, ponieważ nic mi się nie podoba. Sama jestem w dziwnym humorze, ani to radość, ani smutek, po prostu neutralność. Zwykle pogoda też jest na moją niekorzyść, albo wieje kiedy założę sukienkę, albo pada gdy nie wezmę parasola, a dzisiaj gdy wzięłam kurtkę postanowiło wyjść piękne słońce, choć wydawało się że są chmury. Do tego na deser nie było wolnej taksówki, więc szłam na piechotę. Weszłam do windy, nerwowo zerkając na zegarek. Super ... jeszcze jestem spóźniona, no bo jak inaczej, przecież Verdas mnie kiedyś za to wywali. Wychodząc z niej, wpadłam na jedną z pracownic, następnie obracając się uderzyłam dłonią o ścianę. To istne fatum ! Mam ochotę po prostu krzyczeć ! Bez słowa weszłam do gabinetu, nie tylko mojego szefa, ale również mojego. Rzuciłam torebkę na moje biurku.
– Coś się stało ?
– Wtorek się stał ! Jak ja ich nie znoszę ! One chyba mnie też !
– W jakim sensie ?
– Nie mogłam ogarnąć włosów, pogoda mnie oszukuje i nie było wolnej taksówki.
– Zdarza się.
– Przepraszam za spóźnienie.
– To tylko parę minut. Masz dla mnie projekt ?
– Jaki projekt ? – Skrzywiłam się
– Ten co robiliśmy wczoraj, prosiłem byś go zabrała rano.
– Chyba sobie żartujesz ?
– Nie chcesz powiedzieć, że zapomniałaś projektu, którego potrzebuje teraz ?
– Ja ...
– Ej oddychaj ! Wkręcam Cię, mam go w teczce. Chciałem rozluźnić atmosferę.
– Mało śmieszne, pójdę po kawę. Też chcesz ?
– Tą co ostatnio.
Żart Verdasa nie był na miejscu. Naprawdę zaczęłam panikować, gdy o nim wspomniał. Nie byłam pewna czy u mnie jest, ale już w głowie słyszałam jego krzyki. To mogło doprowadzić mnie do zawału. Podeszłam do ekspresu i zaczęłam wciskać guziki. Mogłam iść do bufetu, ale wole nie ryzykować tym, że po drodze wyleje gorącą ciecz na siebie lub kogoś innego. Siedziałam na krześle patrząc na tą piekielną maszynę, która oczywiście nie współpracowała. Jakby mnie to dziwiło ... Dzisiaj to już chyba nic mnie nie zaskoczy. Po chwili miałam dwa kubki kawy, chwyciłam je i pewnie wyszłam z pomieszczenia. Udało mi się dojść do gabinetu bez żadnych wpadek. Ostrożnie położyłam jego kawę na biurku, mężczyzna posłał mi swój uśmiech. Normalnie bym coś powiedziała, ale to mój szef. Po wyjeździe, nasze stosunki lekko się zmieniły, nie jestem już tak sceptycznie do niego nastawiona, chociaż dalej wszystko pamiętam. Przez kilka godzin zajmowałam się głównie organizowaniem różnych spotkań. Gdy zobaczyłam, że to czas na przerwę od razu zamknęłam laptopa. Verdas po raz kolejny dzisiaj obdarzył mnie swoim uśmiechem. Wyjęłam telefon z torebki i udałam się do stołówki. Pierwsze co zobaczyłam to moja przyjaciółka w towarzyskie naszego nowego szefa. No właśnie ... miałam ją skrzyczeć, że nic mi nie powiedziała o jej awansie. Przez chwile stałam i na nich patrzyłam, poczułam na swoich biodrach czyjś dotyk. Gwałtownie się obróciłam, to był Matt.
– Kino czy kręgle ?
– W jakim sensie ?
– Obiecałem Ci randkę, jak wrócisz ... więc wybieraj.
– Em ... kręgle ? W kinie zwykle bardzo się nudzę, a na kręglach dawno nie byłam.
– Dzisiaj koło siedemnastej ?
– Dobrze, spotkamy się przed kręgielnią. Tylko uprzedzam, że dzisiaj nie jest mój dzień.
– To sprawię, że to będzie twój dzień życia.
– Kuszące i intrygujące za razem ... – Odgarnęłam włosy do tyłu
– Dominguez i Verdas jedzą w stołówce ? – Matt wskazał na Leona, który właśnie nas minął
– Może to Diego go namówił. Zresztą jedzenie mamy nie najgorsze.
– Siadamy razem ? Bo Fran już ma towarzystwo. – Zauważył
– Z przyjemnością.
– Castillo chodź do nas, musimy coś omówić. – Usłyszałam mojego szefa
– Ale teraz ? Mam przerwę.
– Później coś zjemy, no chodź. – Powiedziała moja przyjaciółka
– Przepraszam ...
To było jedyne słowo, które potrafiłam powiedzieć w stronę Mateusza. Naprawdę nie chciałam go zostawiać samego, ale co miałam zrobić ? Taką mam pracę ... Francesca oczywiście mi tego nie ułatwia bo widać, że dobrze czuje się przy Diego. Wcale się jej nie dziwie, od razu wiedziałam że jest w jej typie. Mam tylko nadzieje, że nie zrobi czegoś niestosownego. Gadała o rzekomych planach Leona, a teraz sama może się wkopać w jakiś romans z naszym nowym przełożonym. Dobrze wiem, że jest do tego zdolna i właśnie to mnie martwi. Omawialiśmy ten bankiet, o którym Verdas wczoraj wspomniał. Minuty mijały, a stołówka stawała się coraz bardziej pusta. W końcu zostaliśmy tylko w czwórkę. Poczułam dziwny przypływ powietrza, momentalnie zrobiło mi się duszno. Nigdy wcześniej nie miałam takich napadów, więc nie wiem jak to określić. Moi towarzysze zareagowali dość szybko, Francesca załatwiła szklankę wody, a chłopaki od razu pootwierali okna. Jednak to nie przynosiło mi żadnej ulgi, a wręcz przeciwnie czułam jakbym miała zaraz odlecieć. Ułożyli mnie na ziemi, kładąc moje nogi na ławce, Fran pilnowała by sukienka nie opadła mi na dół, za co byłam jej wdzięczna bo sama straciłam orientacje. Verdas przyniósł mokry ręcznik i położył na moim czole, po paru minutach było mi znacznie lepiej. Mam nadzieje, że to tylko chwilowy stan,a nie nic poważnego.
– Kino czy kręgle ?
– W jakim sensie ?
– Obiecałem Ci randkę, jak wrócisz ... więc wybieraj.
– Em ... kręgle ? W kinie zwykle bardzo się nudzę, a na kręglach dawno nie byłam.
– Dzisiaj koło siedemnastej ?
– Dobrze, spotkamy się przed kręgielnią. Tylko uprzedzam, że dzisiaj nie jest mój dzień.
– To sprawię, że to będzie twój dzień życia.
– Kuszące i intrygujące za razem ... – Odgarnęłam włosy do tyłu
– Dominguez i Verdas jedzą w stołówce ? – Matt wskazał na Leona, który właśnie nas minął
– Może to Diego go namówił. Zresztą jedzenie mamy nie najgorsze.
– Siadamy razem ? Bo Fran już ma towarzystwo. – Zauważył
– Z przyjemnością.
– Castillo chodź do nas, musimy coś omówić. – Usłyszałam mojego szefa
– Ale teraz ? Mam przerwę.
– Później coś zjemy, no chodź. – Powiedziała moja przyjaciółka
– Przepraszam ...
To było jedyne słowo, które potrafiłam powiedzieć w stronę Mateusza. Naprawdę nie chciałam go zostawiać samego, ale co miałam zrobić ? Taką mam pracę ... Francesca oczywiście mi tego nie ułatwia bo widać, że dobrze czuje się przy Diego. Wcale się jej nie dziwie, od razu wiedziałam że jest w jej typie. Mam tylko nadzieje, że nie zrobi czegoś niestosownego. Gadała o rzekomych planach Leona, a teraz sama może się wkopać w jakiś romans z naszym nowym przełożonym. Dobrze wiem, że jest do tego zdolna i właśnie to mnie martwi. Omawialiśmy ten bankiet, o którym Verdas wczoraj wspomniał. Minuty mijały, a stołówka stawała się coraz bardziej pusta. W końcu zostaliśmy tylko w czwórkę. Poczułam dziwny przypływ powietrza, momentalnie zrobiło mi się duszno. Nigdy wcześniej nie miałam takich napadów, więc nie wiem jak to określić. Moi towarzysze zareagowali dość szybko, Francesca załatwiła szklankę wody, a chłopaki od razu pootwierali okna. Jednak to nie przynosiło mi żadnej ulgi, a wręcz przeciwnie czułam jakbym miała zaraz odlecieć. Ułożyli mnie na ziemi, kładąc moje nogi na ławce, Fran pilnowała by sukienka nie opadła mi na dół, za co byłam jej wdzięczna bo sama straciłam orientacje. Verdas przyniósł mokry ręcznik i położył na moim czole, po paru minutach było mi znacznie lepiej. Mam nadzieje, że to tylko chwilowy stan,a nie nic poważnego.
– Pomóż mi wstać. – Zwróciłam się do przyjaciółki
– Ale już Ci lepiej ?
– Tak ...
– Jesteś w ciąży ? – Spytał Diego
– Ona nie ma chłopaka. Więc to nie możliwe. – Wyręczyła mnie Francesca
– I to znaczy, że nie ma się z kim bzykać ? No halo, jest niezłą laską.
– Dominguez morda ! Jadłaś coś dzisiaj ? Zabrałem Ci przerwę to pewno dlatego.
– Nie jadłam śniadania jeśli o to Ci chodzi ...
– Czyli mamy przyczynę problemu, moja wina przyznaje się. Zaraz Ci coś przyniosę.
– Jaki opiekuńczy. – Zaśmiała się czarnowłosa, gdy on odszedł z Diego
– Mhm ... ale to było dziwne ... jakbym straciła panowanie nad własnym ciałem.
– Wystraszyłaś mnie ...
– Zbyt dobrze dogadujesz się z Dominguezem.
– Nie zmieniaj tematu, zresztą ty z Leonem też, więc nie wiem o co Ci chodzi.
– Dobrze wiesz ... nie rób głupot proszę Cię.
– Spokojnie, jestem już dużą dziewczynką. Nie musisz się martwić, że wskoczę mu do łóżka.
– Jasne ...
– Proszę bardzo. I zaraz przyniosą Ci świeżo wyciskany sok.
– Dziękuje ...
Jedliśmy w całkowitej ciszy. Czułam się obserwowana przez całą trójkę, serio musiałam ich wystraszyć. Chyba powinnam trochę odpocząć. Kolejne godziny w pracy były spokojnie, szef nawet pozwolił mi iść do domu, ale jednak zostałam. Cały czas miał na mnie oko, co było trochę niezręczne. Gdy zaczęłam się pakować, chwycił swoje kluczyki od samochodu. Domyśliłam się, że chce mnie odwieść. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi, otworzyłam je i ujrzałam swojego przyjaciela, który również trzymał kluczyki w ręku. Super ... jeszcze wyjdzie jakiś zgrzyt.
– Słyszałem, że zemdlałaś więc Cię dzisiaj odwiozę.
– Dziękuje Matt.
– A ty już skończyłeś pracę ? – Wtrącił się Verdas
– Tak, wszystko już zrobiłem, więc pozwolisz że odwiozę Castillo.
– Przepraszam, ale od kiedy jesteśmy na ty ? Zresztą na pewno wszystkiego nie skończyłeś.
– Skończyłem, Castillo gotowa na randkę ? – Mam wrażenie, że powiedział to specjalnie
– Chyba się przesłyszałem. W naszej firmie nie ma miejsca na romanse.
– To tylko kręgle ...
– Jasne, od tego się zaczyna. Potem kolacja i łóżko ... Wykluczone.
– Najwyżej się zwolnię jak nasza relacja nabierze tępa. – Rzekł Mateusz
– Nie sądzę byś był w typie Castillo. Zresztą nie moja sprawa.
– Masz racje, nie twoja sprawa. Chodź Violu.
Matt złapał mnie za rękę i razem wyszliśmy. Nie wierzę w to co przed chwilą słyszałam. Oni kłócili się o mnie ? Do tego Matt trochę się zapomniał, za takie słownictwo Leon mógł go wywalić. Nie musiał też mu mówić o naszej randce. Chociaż uderzyły mnie słowa Verdasa ... serio nie powinnam się mieszać w żaden romans, do tego w pracy. Może powinnam odpuścić. Z drugiej strony nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam na randce. Po paru minutach byliśmy w domu. Postanowiłam pójść na te spotkanie. Zaczęłam przygotowania, które trwały dość długo. Wybrałam odpowiedni strój, buty oraz dodatki. Byłam zadowolona z tego jak wyglądam i bardzo podekscytowana. To będzie moje pierwsze samotne wyjście z Mateuszem. Sama nie wiem czy chce by było z tego coś więcej czy jednak nie. Przed siedemnastą wyszłam, byłam już prawie przed kręgielnią kiedy dostałam sms. Brzmiał on tak : Dzisiaj nie dam rady, muszę coś zrobić sorry. Moje serce pękło w jednej chwili. Nie potrafiłam powstrzymać łez. Błąkałam się po parku, nie patrząc na mijające osoby, które czasem powiedziały zwykłe cześć. Moje myśli były wszędzie, nie wiedziałam dlaczego odwołał spotkanie, ale wywołało to ogromny ból. Usiadłam na ławce i spojrzałam na telefon, nic więcej nie napisał. Popatrzyłam przed siebie i ujrzałam małą blondyneczkę zbierającą kwiatki, była ubrana w różową sukienkę. Na moje oko miała dwa lub trzy lata. W tej chwili ona wywołała na mojej twarzy uśmiech, od zawsze uwielbiałam dzieci. Podeszłam do niej, a ona na mnie popatrzyła na mnie swoimi zielonymi oczkami.
– Hej zrobić Ci wianek ? – Wskazałam na kwiatki, które trzymała
– Ta ...
– Gdzie twoi rodzice ?
– Ta ... – Wskazała palcem na starszą kobietę, do której razem poszłyśmy
– Dzień dobry, jestem Violetta Castillo. Przepraszam, że nachodzę pani córkę.
– Jestem jej opiekunką, siadaj dziecinko. Coś się stało ? Płakałaś ?
– Zawód miłosny ...
– Tak bywa w tym wieku. Każdy musi przez to przejść.
– Ju ? – Dziewczynka była niecierpliwa
– Tak. Proszę bardzo. – Nałożyłam jej wianek
– Kuje ...
– To znaczy dziękuje. Idź nazbieraj kwiatków dla taty. Zaraz przyjdzie.
– To ja może już pójdę, nie chce przeszkadzać.
– Zaczekaj, poznasz ojca Amelki, jest samotny i bardzo przystojny, ale dla mnie za młody.
– Nie szukam faceta.
– Jutro też tutaj będziemy, więc jak się namyślisz zapraszam.
– Dziękuje pani, do widzenia Amelko.
Dziewczynka mi pomachała. Jest przesłodka naprawdę przesłodka. Po tym miłym spotkaniu od razu wróciłam do domu. Wzięłam długą kąpiel i wyłączyłam telefon. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Zasnęłam dość szybko. Obudziłam się o piątej rano i całe szczęście bo bym zaspała. Zjadłam śniadanie i zamówiłam taksówkę. Dzisiaj środa więc mieli wolną, no dziwna sprawa naprawdę. W firmie byłam prawie jako pierwsza. Postanowiłam trochę posprzątać nasz gabinet, gdy ścierałam kurzę wszedł Verdas. Spojrzał na mnie podejrzliwe i położył kubek z kawą.
– Mamy od tego ludzi.
– Nudziłam się, a byłam dzisiaj szybciej. To sama przyjemność.
– Jak randka ?
– Nie chce o tym gadać ...
– Dobierał się albo coś ? Jak tak to mi powiedz. Ja to załatwię.
– Nie doszło do spotkania ... wystawił mnie pewno dla innej albo coś.
– Rozumiem, że mam go trzymać od ciebie na dystans ?
– Jak chcesz Leon, ja mam już wszystkiego dość. Nie wiem co zrobiłam źle.
– Przykro mi.
– Daj mi jakieś zajęcie bym zapomniała.
– Właściwie jadę zaraz do sklepu po kartki i tusz. Wybierzesz się ze mną ?
– To sprawdzę czy czegoś jeszcze nie brakuje.
Mężczyzna kiwnął głową i zaczął przeglądać coś na komputerze. Byłam mu wdzięczna za to co robi. Nie chciałam dzisiaj widzieć się z Mateuszem. Może za bardzo dramatyzuje, ale to naprawdę mnie zabolało. Gdy zamykałam gabinet, zobaczyłam Matt, szedł w naszym kierunku. Leon wyszedł mu na przeciw, złapałam go za rękę i poszłam przodem. Nie obchodziło mnie co teraz myślą inni, chciałam po prostu stamtąd uciec. Wiem, że to może wyglądać dziwnie, idę za rękę z szefem, a potem wsiadamy do windy, ale na prawdę mało mnie to interesowało. Verdas był chyba zadowolony z obrotu sprawy, posłałam mu karcące spojrzenie, od razu spoważniał. Po kilkunastu minutach byliśmy w sklepie kupując najpotrzebniejsze rzeczy. Z każdą kolejną minutą czułam się coraz pewniej przy moim szefie. Na wyjeździe sądziłam, że nasze relacje ulegną zmianie. Nie myliłam się co do tego, z taką różnicą że są one lepsze.
– To co jedziemy do restauracji ? Wtedy unikniesz Mateusza. Ja stawiam.
– Nie chce narażać Cię na koszty. Dam radę spokojnie.
– To nie jest propozycja Castillo. Na co masz ochotę ?
– Gorącą kąpiel. – Odpowiedziałam zgodnie z prawdą
– Jak chcesz możemy jechać do mnie i Ci ją załatwię.
– Znowu chcesz mnie kupić ? A już było tak dobrze między nami.
– To ty wtedy źle zrozumiałaś i mieliśmy do tego nie wracać.
– Wszyscy mnie wykorzystują, najpierw ty, teraz Matt ....
– Nigdy bym Cię nie wykorzystał Violetta. Jesteś bardzo ważna dla naszej firmy.
– Jasne ...
– Załatwić Ci psychologa ? Dziwnie się zachowujesz, jakbyś wpadła mi w depresje.
– Wszystko w porządku. Mam tylko gorsze dni.
– Będę Cię obserwowałam Castillo. W takim razie jedziemy do piekarni po pączki dla wszystkich.
– Jaki ty hojny ... ale ja chce z czekoladą innego nie zjem.
– Dobrze, mówiłem Ci że musisz trochę przytyć bo inaczej nie będę Cię przytulał.
– Zaraz się przesiądę do tyłu.
– Jedziemy ... ty w sukience ... może być ciekawie Castillo.
Uśmiechnęłam się na jego słowa. On ma w sobie coś takiego, że momentalnie o wszystkim zapominam. Wiem, że nie powinnam w ten sposób myśleć bo to mój szef, ale jednak ... W piekarni wybrałam sobie pączka, Leon wziął trzy kartony zwykłych pączków i cztery eklerki. Droga do firmy odbyła się w równie dobrym humorze, mężczyzna nadal uderzał mnie swoimi zabójczymi tekstami które wywoływały kolejne uśmiechy. Weszliśmy razem do budynku, potem zaczęliśmy roznosić pączki pracownikom. To nie był pierwszy raz kiedy coś dla wszystkich kupił. Zawsze troszczył się o pracowników i to bardzo w nim ceniłam. Do gabinetu Lyncha wszedł sam, ja nie miałam odwagi jeszcze z nim pogadać. Zrezygnowałam dzisiaj z obiadu na stołówce, sama poszłam do restauracji niedaleko firmy. Francesca od razu się zorientowała i do mnie zdzwoniła. Przyszła praktycznie od razu. Powiedziałam jej o co chodzi, nie mogła uwierzyć w to, że Matt mnie wystawił. Ja też w to nie wierzyłam, ale doświadczyłam tego na własnej skórze. Pomimo tego, że też się z nim przyjaźni stanęła po mojej stronie. Przez resztę dnia unikałam go jak ognia, gdy widziałam że się zbliża od razu szłam do biura. Wiem, że tutaj nie przyjdzie bo przecież to gabinet szefa. Ten okropny dzień w pracy dobiegał końca, nagle Leon zamknął drzwi. Spojrzałam na niego pytającą, a on się uśmiechnął i podszedł do mnie.
– Mam małą propozycję dla ciebie Castillo.
– Jaką ?
– Tylko nie zrozum jej źle, ja chce dla ciebie dobrze. – Położył dłonie na moich biodrach
– O co chodzi ?
– Jesteś spięta tą całą sytuacją z Lynchem. Chce Ci pomóc.
– Niby jak ? – Trochę mnie zaciekawił
– Jesteś śliczną kobietą i pewno o tym wiesz. Nigdy nie byłaś mi obojętna.
– Chyba się napiłeś. – Zażartowałam
– Oferuje Ci seks twoich marzeń, który zdecydowanie Cię rozluźni.
– Słucham ?
– Seks układ. Te dwa słowa chyba są bardzo dosadne.
– Ciebie pogięło ... – Cofnęłam się
– Moglibyśmy sobie nawzajem pomóc. Poczułabyś się cudownie.
– A ja zaczynałam Cię lubić. Jesteś obleśny. Jak możesz mi coś takiego proponować ?!
– Violu ... trzeba zaszaleć w życiu.
– Brzydzę się tobą. Nie wierzę, że masz czelność mi to proponować.
– Przemyśl to Castillo.
Zabrałam swoje rzeczy i wyszłam. Nie wierzę ... Najpierw Mateusz okazuje się całkiem inny, a teraz Leon. Jest jednak taki jak okazało się na wyjeździe. Najpierw chce mnie kupić, a teraz seks układ ! Za kogo on mnie ma ! Za dziwkę ?! Myśli, że nagle wskoczę mu do łóżka bo jest przystojny ? I te jego słowa ! Rozluźni mnie ! Najgorsze jest to, że naprawdę zaczął mi się podobać. Nagle swoim tekstem zniszczył wszystko. Nie dam sobą pomiatać i to, że jestem w słabszej kondycji psychicznej nie sprawi, że mnie zaliczy. Opuściłam jego biuro, szybkim krokiem udałam się do domu. Zakluczyłam drzwi i osunęłam się na ziemie. Dlaczego nagle cały mój świat się wali ?! Dlaczego nagle każdy facet zaczął mnie tak traktować ?! Przecież ja mam swoją godność !
___________________________________________________________________________________
Mamy kolejne zwroty akcji. Powolutku dochodzimy do romansu Leona i Violetty (tak się wydaje). Znaczącą postacią tutaj teraz jest Mateusz, który sporo namiesza jej w głowie. Tak swoją drogą, muszę sobie stworzyć jakiś grafik bo mam teraz aż trzy aktywne blogi.
1) Czy Leon serio zaproponował jej seks układ ?
2) Dlaczego Mateusz odwołał spotkanie ?
3) Czy dziewczynka za parku okaże się córką Verdasa ?
– Ale już Ci lepiej ?
– Tak ...
– Jesteś w ciąży ? – Spytał Diego
– Ona nie ma chłopaka. Więc to nie możliwe. – Wyręczyła mnie Francesca
– I to znaczy, że nie ma się z kim bzykać ? No halo, jest niezłą laską.
– Dominguez morda ! Jadłaś coś dzisiaj ? Zabrałem Ci przerwę to pewno dlatego.
– Nie jadłam śniadania jeśli o to Ci chodzi ...
– Czyli mamy przyczynę problemu, moja wina przyznaje się. Zaraz Ci coś przyniosę.
– Jaki opiekuńczy. – Zaśmiała się czarnowłosa, gdy on odszedł z Diego
– Mhm ... ale to było dziwne ... jakbym straciła panowanie nad własnym ciałem.
– Wystraszyłaś mnie ...
– Zbyt dobrze dogadujesz się z Dominguezem.
– Nie zmieniaj tematu, zresztą ty z Leonem też, więc nie wiem o co Ci chodzi.
– Dobrze wiesz ... nie rób głupot proszę Cię.
– Spokojnie, jestem już dużą dziewczynką. Nie musisz się martwić, że wskoczę mu do łóżka.
– Jasne ...
– Proszę bardzo. I zaraz przyniosą Ci świeżo wyciskany sok.
– Dziękuje ...
Jedliśmy w całkowitej ciszy. Czułam się obserwowana przez całą trójkę, serio musiałam ich wystraszyć. Chyba powinnam trochę odpocząć. Kolejne godziny w pracy były spokojnie, szef nawet pozwolił mi iść do domu, ale jednak zostałam. Cały czas miał na mnie oko, co było trochę niezręczne. Gdy zaczęłam się pakować, chwycił swoje kluczyki od samochodu. Domyśliłam się, że chce mnie odwieść. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi, otworzyłam je i ujrzałam swojego przyjaciela, który również trzymał kluczyki w ręku. Super ... jeszcze wyjdzie jakiś zgrzyt.
– Słyszałem, że zemdlałaś więc Cię dzisiaj odwiozę.
– Dziękuje Matt.
– A ty już skończyłeś pracę ? – Wtrącił się Verdas
– Tak, wszystko już zrobiłem, więc pozwolisz że odwiozę Castillo.
– Przepraszam, ale od kiedy jesteśmy na ty ? Zresztą na pewno wszystkiego nie skończyłeś.
– Skończyłem, Castillo gotowa na randkę ? – Mam wrażenie, że powiedział to specjalnie
– Chyba się przesłyszałem. W naszej firmie nie ma miejsca na romanse.
– To tylko kręgle ...
– Jasne, od tego się zaczyna. Potem kolacja i łóżko ... Wykluczone.
– Najwyżej się zwolnię jak nasza relacja nabierze tępa. – Rzekł Mateusz
– Nie sądzę byś był w typie Castillo. Zresztą nie moja sprawa.
– Masz racje, nie twoja sprawa. Chodź Violu.
Matt złapał mnie za rękę i razem wyszliśmy. Nie wierzę w to co przed chwilą słyszałam. Oni kłócili się o mnie ? Do tego Matt trochę się zapomniał, za takie słownictwo Leon mógł go wywalić. Nie musiał też mu mówić o naszej randce. Chociaż uderzyły mnie słowa Verdasa ... serio nie powinnam się mieszać w żaden romans, do tego w pracy. Może powinnam odpuścić. Z drugiej strony nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam na randce. Po paru minutach byliśmy w domu. Postanowiłam pójść na te spotkanie. Zaczęłam przygotowania, które trwały dość długo. Wybrałam odpowiedni strój, buty oraz dodatki. Byłam zadowolona z tego jak wyglądam i bardzo podekscytowana. To będzie moje pierwsze samotne wyjście z Mateuszem. Sama nie wiem czy chce by było z tego coś więcej czy jednak nie. Przed siedemnastą wyszłam, byłam już prawie przed kręgielnią kiedy dostałam sms. Brzmiał on tak : Dzisiaj nie dam rady, muszę coś zrobić sorry. Moje serce pękło w jednej chwili. Nie potrafiłam powstrzymać łez. Błąkałam się po parku, nie patrząc na mijające osoby, które czasem powiedziały zwykłe cześć. Moje myśli były wszędzie, nie wiedziałam dlaczego odwołał spotkanie, ale wywołało to ogromny ból. Usiadłam na ławce i spojrzałam na telefon, nic więcej nie napisał. Popatrzyłam przed siebie i ujrzałam małą blondyneczkę zbierającą kwiatki, była ubrana w różową sukienkę. Na moje oko miała dwa lub trzy lata. W tej chwili ona wywołała na mojej twarzy uśmiech, od zawsze uwielbiałam dzieci. Podeszłam do niej, a ona na mnie popatrzyła na mnie swoimi zielonymi oczkami.
– Hej zrobić Ci wianek ? – Wskazałam na kwiatki, które trzymała
– Ta ...
– Gdzie twoi rodzice ?
– Ta ... – Wskazała palcem na starszą kobietę, do której razem poszłyśmy
– Dzień dobry, jestem Violetta Castillo. Przepraszam, że nachodzę pani córkę.
– Jestem jej opiekunką, siadaj dziecinko. Coś się stało ? Płakałaś ?
– Zawód miłosny ...
– Tak bywa w tym wieku. Każdy musi przez to przejść.
– Ju ? – Dziewczynka była niecierpliwa
– Tak. Proszę bardzo. – Nałożyłam jej wianek
– Kuje ...
– To znaczy dziękuje. Idź nazbieraj kwiatków dla taty. Zaraz przyjdzie.
– To ja może już pójdę, nie chce przeszkadzać.
– Zaczekaj, poznasz ojca Amelki, jest samotny i bardzo przystojny, ale dla mnie za młody.
– Nie szukam faceta.
– Jutro też tutaj będziemy, więc jak się namyślisz zapraszam.
– Dziękuje pani, do widzenia Amelko.
Dziewczynka mi pomachała. Jest przesłodka naprawdę przesłodka. Po tym miłym spotkaniu od razu wróciłam do domu. Wzięłam długą kąpiel i wyłączyłam telefon. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Zasnęłam dość szybko. Obudziłam się o piątej rano i całe szczęście bo bym zaspała. Zjadłam śniadanie i zamówiłam taksówkę. Dzisiaj środa więc mieli wolną, no dziwna sprawa naprawdę. W firmie byłam prawie jako pierwsza. Postanowiłam trochę posprzątać nasz gabinet, gdy ścierałam kurzę wszedł Verdas. Spojrzał na mnie podejrzliwe i położył kubek z kawą.
– Mamy od tego ludzi.
– Nudziłam się, a byłam dzisiaj szybciej. To sama przyjemność.
– Jak randka ?
– Nie chce o tym gadać ...
– Dobierał się albo coś ? Jak tak to mi powiedz. Ja to załatwię.
– Nie doszło do spotkania ... wystawił mnie pewno dla innej albo coś.
– Rozumiem, że mam go trzymać od ciebie na dystans ?
– Jak chcesz Leon, ja mam już wszystkiego dość. Nie wiem co zrobiłam źle.
– Przykro mi.
– Daj mi jakieś zajęcie bym zapomniała.
– Właściwie jadę zaraz do sklepu po kartki i tusz. Wybierzesz się ze mną ?
– To sprawdzę czy czegoś jeszcze nie brakuje.
Mężczyzna kiwnął głową i zaczął przeglądać coś na komputerze. Byłam mu wdzięczna za to co robi. Nie chciałam dzisiaj widzieć się z Mateuszem. Może za bardzo dramatyzuje, ale to naprawdę mnie zabolało. Gdy zamykałam gabinet, zobaczyłam Matt, szedł w naszym kierunku. Leon wyszedł mu na przeciw, złapałam go za rękę i poszłam przodem. Nie obchodziło mnie co teraz myślą inni, chciałam po prostu stamtąd uciec. Wiem, że to może wyglądać dziwnie, idę za rękę z szefem, a potem wsiadamy do windy, ale na prawdę mało mnie to interesowało. Verdas był chyba zadowolony z obrotu sprawy, posłałam mu karcące spojrzenie, od razu spoważniał. Po kilkunastu minutach byliśmy w sklepie kupując najpotrzebniejsze rzeczy. Z każdą kolejną minutą czułam się coraz pewniej przy moim szefie. Na wyjeździe sądziłam, że nasze relacje ulegną zmianie. Nie myliłam się co do tego, z taką różnicą że są one lepsze.
– To co jedziemy do restauracji ? Wtedy unikniesz Mateusza. Ja stawiam.
– Nie chce narażać Cię na koszty. Dam radę spokojnie.
– To nie jest propozycja Castillo. Na co masz ochotę ?
– Gorącą kąpiel. – Odpowiedziałam zgodnie z prawdą
– Jak chcesz możemy jechać do mnie i Ci ją załatwię.
– Znowu chcesz mnie kupić ? A już było tak dobrze między nami.
– To ty wtedy źle zrozumiałaś i mieliśmy do tego nie wracać.
– Wszyscy mnie wykorzystują, najpierw ty, teraz Matt ....
– Nigdy bym Cię nie wykorzystał Violetta. Jesteś bardzo ważna dla naszej firmy.
– Jasne ...
– Załatwić Ci psychologa ? Dziwnie się zachowujesz, jakbyś wpadła mi w depresje.
– Wszystko w porządku. Mam tylko gorsze dni.
– Będę Cię obserwowałam Castillo. W takim razie jedziemy do piekarni po pączki dla wszystkich.
– Jaki ty hojny ... ale ja chce z czekoladą innego nie zjem.
– Dobrze, mówiłem Ci że musisz trochę przytyć bo inaczej nie będę Cię przytulał.
– Zaraz się przesiądę do tyłu.
– Jedziemy ... ty w sukience ... może być ciekawie Castillo.
Uśmiechnęłam się na jego słowa. On ma w sobie coś takiego, że momentalnie o wszystkim zapominam. Wiem, że nie powinnam w ten sposób myśleć bo to mój szef, ale jednak ... W piekarni wybrałam sobie pączka, Leon wziął trzy kartony zwykłych pączków i cztery eklerki. Droga do firmy odbyła się w równie dobrym humorze, mężczyzna nadal uderzał mnie swoimi zabójczymi tekstami które wywoływały kolejne uśmiechy. Weszliśmy razem do budynku, potem zaczęliśmy roznosić pączki pracownikom. To nie był pierwszy raz kiedy coś dla wszystkich kupił. Zawsze troszczył się o pracowników i to bardzo w nim ceniłam. Do gabinetu Lyncha wszedł sam, ja nie miałam odwagi jeszcze z nim pogadać. Zrezygnowałam dzisiaj z obiadu na stołówce, sama poszłam do restauracji niedaleko firmy. Francesca od razu się zorientowała i do mnie zdzwoniła. Przyszła praktycznie od razu. Powiedziałam jej o co chodzi, nie mogła uwierzyć w to, że Matt mnie wystawił. Ja też w to nie wierzyłam, ale doświadczyłam tego na własnej skórze. Pomimo tego, że też się z nim przyjaźni stanęła po mojej stronie. Przez resztę dnia unikałam go jak ognia, gdy widziałam że się zbliża od razu szłam do biura. Wiem, że tutaj nie przyjdzie bo przecież to gabinet szefa. Ten okropny dzień w pracy dobiegał końca, nagle Leon zamknął drzwi. Spojrzałam na niego pytającą, a on się uśmiechnął i podszedł do mnie.
– Mam małą propozycję dla ciebie Castillo.
– Jaką ?
– Tylko nie zrozum jej źle, ja chce dla ciebie dobrze. – Położył dłonie na moich biodrach
– O co chodzi ?
– Jesteś spięta tą całą sytuacją z Lynchem. Chce Ci pomóc.
– Niby jak ? – Trochę mnie zaciekawił
– Jesteś śliczną kobietą i pewno o tym wiesz. Nigdy nie byłaś mi obojętna.
– Chyba się napiłeś. – Zażartowałam
– Oferuje Ci seks twoich marzeń, który zdecydowanie Cię rozluźni.
– Słucham ?
– Seks układ. Te dwa słowa chyba są bardzo dosadne.
– Ciebie pogięło ... – Cofnęłam się
– Moglibyśmy sobie nawzajem pomóc. Poczułabyś się cudownie.
– A ja zaczynałam Cię lubić. Jesteś obleśny. Jak możesz mi coś takiego proponować ?!
– Violu ... trzeba zaszaleć w życiu.
– Brzydzę się tobą. Nie wierzę, że masz czelność mi to proponować.
– Przemyśl to Castillo.
Zabrałam swoje rzeczy i wyszłam. Nie wierzę ... Najpierw Mateusz okazuje się całkiem inny, a teraz Leon. Jest jednak taki jak okazało się na wyjeździe. Najpierw chce mnie kupić, a teraz seks układ ! Za kogo on mnie ma ! Za dziwkę ?! Myśli, że nagle wskoczę mu do łóżka bo jest przystojny ? I te jego słowa ! Rozluźni mnie ! Najgorsze jest to, że naprawdę zaczął mi się podobać. Nagle swoim tekstem zniszczył wszystko. Nie dam sobą pomiatać i to, że jestem w słabszej kondycji psychicznej nie sprawi, że mnie zaliczy. Opuściłam jego biuro, szybkim krokiem udałam się do domu. Zakluczyłam drzwi i osunęłam się na ziemie. Dlaczego nagle cały mój świat się wali ?! Dlaczego nagle każdy facet zaczął mnie tak traktować ?! Przecież ja mam swoją godność !
___________________________________________________________________________________
Mamy kolejne zwroty akcji. Powolutku dochodzimy do romansu Leona i Violetty (tak się wydaje). Znaczącą postacią tutaj teraz jest Mateusz, który sporo namiesza jej w głowie. Tak swoją drogą, muszę sobie stworzyć jakiś grafik bo mam teraz aż trzy aktywne blogi.
1) Czy Leon serio zaproponował jej seks układ ?
2) Dlaczego Mateusz odwołał spotkanie ?
3) Czy dziewczynka za parku okaże się córką Verdasa ?
Czekam na kolejne z niecierpliwością.. Kocham je
OdpowiedzUsuń♥
Usuń