••• Francesca •••
Siedzę przy łóżku Violetty już drugą godzinę. Jak to się stało, że tu jest ? Straciła przytomność w firmie dokładniej w toalecie, znalazła ją jedna z pań sprzątających obok umywalki. Nie wiadomo czy długo tam leżała, lekarze zgodnie stwierdzili, że do utraty jej przytomności nikt się nie przyczynił. Nie ma żadnych śladów walki, ani nic w tym rodzaju więc musiała po prostu zemdleć. Wcześniej powiedziała mi o tym co zrobił wczoraj Mateusz, gdy poszłam z nim
porozmawiać dostałam sms od Verdasa bym niezwłocznie przyszła. Myślałam, że znowu coś źle zrobił, ale wtedy zobaczyłam jak ratownicy wynoszą moją przyjaciółkę. Leon zaczął tłumaczyć, że wszystko było z nią okej, podobno normalnie żartowała, ze mną też rozmawiała jak zawsze. Szef zawiózł mnie do szpitala, tam siedział ze mną około godziny. Potem musiał wracać do firmy, kazał się jednak informować o jej stanie zdrowia i dzwonić gdyby coś złego się działo. Ona ma tylko mnie, jej rodzina tutaj nie mieszka. W szpitalu działy się z nią różne rzeczy, miała skoki ciśnienia, płakała, mówiła coś pod nosem i cała się trzęsła. Lekarze mówili, że coś na zasadzie snu na jawie, przeżywa podobno swoje pragnienia lub obawy. Pobrali jej sporo krwi do kontroli. Mówili, że mam się nie martwić, ale ciekawa jak ! No przecież ona zemdlała już drugi raz ! To nie jest normalne, gdy człowiek mdleje. Czekałam kolejne minuty, nareszcie moje przyjaciółka otworzyła oczy. Od razu powiadomiłam o tym jedną z pielęgniarek, która była w pobliżu. Gdy wróciłam Violetta już siedziała, trzymała się za głowę. Z trudem sprawiłam, żeby ponownie się położyła.
– Masz leżeć, tak kazał lekarz.
– Co robię w szpitalu ?
– Zemdlałaś w firmie, w toalecie. Jak się czujesz ? Boli Cię coś ?
– Czuję się dobrze ... czyli to z Verdasem to tylko zwykły sen ?
– Mmm ... coś pikantnego ? Opowiadaj ! – Zawsze kręciły mnie takie rzeczy
– Jak się pani czuje ? Czy wie pani jaki mamy dzień tygodnia ?
– Środa. A czuje się bardzo dobrze. Nic mi nie dolega, to na pewno zmęczenie.
– Nie można lekceważyć takich rzeczy. Zdrowie jest bardzo ważne. Jest pani może w ciąży ?
– Nie uprawiałam seksu już dosyć długo więc to nie możliwe.
– Wyniki badań ma pani w miarę dobre. Zalecam pić dużo płynów, jeść regularne posiłki oraz kilkudniowy wypoczynek w domu, z dala od pracy. Pani organizm potrzebuje urlopu.
– Dobrze będę o siebie więcej dbać. Mogę już wyjść ?
– Tak jakby coś się działo ma pani od razu się do nas zgłosić.
– Dziękuje panu bardzo. Francesca zamówisz taksówkę ?
– Masz leżeć, tak kazał lekarz.
– Co robię w szpitalu ?
– Zemdlałaś w firmie, w toalecie. Jak się czujesz ? Boli Cię coś ?
– Czuję się dobrze ... czyli to z Verdasem to tylko zwykły sen ?
– Mmm ... coś pikantnego ? Opowiadaj ! – Zawsze kręciły mnie takie rzeczy
– Jak się pani czuje ? Czy wie pani jaki mamy dzień tygodnia ?
– Środa. A czuje się bardzo dobrze. Nic mi nie dolega, to na pewno zmęczenie.
– Nie można lekceważyć takich rzeczy. Zdrowie jest bardzo ważne. Jest pani może w ciąży ?
– Nie uprawiałam seksu już dosyć długo więc to nie możliwe.
– Wyniki badań ma pani w miarę dobre. Zalecam pić dużo płynów, jeść regularne posiłki oraz kilkudniowy wypoczynek w domu, z dala od pracy. Pani organizm potrzebuje urlopu.
– Dobrze będę o siebie więcej dbać. Mogę już wyjść ?
– Tak jakby coś się działo ma pani od razu się do nas zgłosić.
– Dziękuje panu bardzo. Francesca zamówisz taksówkę ?
– Jasne i pójdę od razu po wypis, ty jeszcze chwile tutaj posiedź. Wrócę po ciebie.
– Dzięki.
Czyli to wszystko mi się śniło ? Teraz zaczynam sobie wszystko przypominać. Rzeczywiście po tym jak wróciłyśmy z restauracji poszłam do toalety. Przemywałam twarz bo było mi bardzo gorąco. Pamiętam, że patrzyłam na siebie w lusterku, a moje odbicie stawało się coraz mniej wyraźnie. Straciłam przytomność. Czyli Leon nie proponował mi żadnego seks układ. Skąd mi to przyszło do głowy ? Przecież on tylko raz sprawił, że siedziałam mu na kolanach, byliśmy razem na wyjeździe, podczas imprezy odwiózł mnie do domu, a dzisiaj odciągał mnie od Mateusza. Ostatnio jest bardzo blisko mnie i to chyba dlatego. Skąd mogłam wpaść na pomysł, że mój szef mógłby proponować mi jakiś układ. Przecież jestem tylko jego sekretarką. Razem wróciłyśmy do domu, Fran spędziłam noc u mnie, traktując mnie trochę jak dziecko. Rano wyszła do pracy, robiąc wcześniej śniadanie. Zaczęłam sprzątać kuchni, włączyłam radio i zaczęłam śpiewać. Przypomniały mi się piękne lata, kiedy razem z Fran i Camilą byłyśmy w szkole artystycznej. Muzyka była moim życiem, uwielbiałam tańczyć oraz śpiewać. Nigdy nie zapomnę tych cudownych chwil. Usłyszałam swój telefon, gdy zobaczyłam że to Matt od razu odrzuciłam. Nagle chce ze mną rozmawiać, no ciekawe dlaczego. Minuty mijały, a ja czułam jakbym umierała. Przyczyną tego była nuda. Mój organizm domaga się pracy. Pomimo wszystko postanowiła się do niej wybrać. Była już jedenasta, czyli mały ruch na drodze dlatego dojechałam do firmy dość szybko. Mijałam dobrze znane mi już osoby, weszłam do gabinetu gdzie siedział Verdas rozmawiający przez telefon. Spojrzał na mnie zdziwiony i praktycznie od razy zakończył swoją rozmowę. Zdziwiło mnie, że dzisiaj nie założył garnituru tylko zwykłą bluzkę i jeansy.
– Miałaś odpoczywać. Jak się czujesz ? – Podszedł do mnie i pogładził mnie po ramieniu
– Lepiej. Daj mi coś do roboty. Nie zauważysz mnie obiecuje.
– Nie ma takiej opcji. Violetta masz jechać do domu.
– Naprawdę będę na siebie uważać. Przecież jesteś blisko.
– Mało mnie to obchodzi. Jestem twoim szefem i każe Ci jechać do domu.
– Powinieneś się cieszyć, że jestem taka pilną pracownicą.
– W ten sposób chcesz ze mną pogrywać ? – Uśmiechnął się
– Jak inaczej się nie da. No proszę Cię ... Leon nie bądź taki. Ładnie proszę ?
– Przepraszam, że przeszkadzam. – Usłyszałam Mateusza, stałam do niego tyłem
– Czego znowu chcesz ? Już Ci dałem wszystkie papiery.
– Chciałem je oddać. Violetta możemy pogadać ? Słyszałem, że znowu zemdlałaś.
– Może nie w czasie pracy ? Idź już bo jesteśmy zajęci. Ty też masz swoje obowiązki.
– Czyli jednak mogę zostać ? – Spojrzałam na Verdasa
– Znaj moją litość panno Castillo. Siadaj przy moim biurku.
– Dziękuje. – Uśmiechnęłam się
– A ty co tutaj jeszcze robisz ?! Mówiłem, że masz już iść !
Leon prawie siłą wypchnął Lyncha z naszego gabinetu. Wzięłam swoje krzesło i przyciągnęłam do jego biurka. Mężczyzna włączył stronę z kanapami, kazał mi wybrać idealną do biura, a sam wypełniał jakieś papiery. Zastanawiało mnie o czym chciał rozmawiać Mateusz. Może powinnam z nim porozmawiać i pozwolić wszystko wytłumaczyć. Mój szef dawał mi mało wymagające zadania polegające głównie na szukaniu rzeczy w internecie. Pozwolił mi tylko raz sobie pomóc, gdy nie wiedział którą cyfrę ma wpisać w daną lukę. Nawet proponowałam mu, że pomogę, ale był nieugięty. Zamówił nam jedzenie, było smaczne, ale wkurzało mnie to że on zapłacił a nie ja. Po kolejnej znalezionej przeze mnie rzeczy, wcisnęłam ikonkę : do koszyka. Potem zamknęłam przeglądarkę. Zerknęłam co teraz robi mój szef, który był bardzo skupiony. Zaczęłam mu się przyglądać, wiedziałam że jest dość przystojny, ale z tej perspektywy miałam podane wszystko na tacy. Gdy zobaczyłam dołeczek w jego policzku, uświadomiłam sobie że się uśmiecha. Szybko odwróciłam wzrok, przyłapał mnie na gorącym uczynku. Czułam jak moje policzki robią się ciepło. Czy ja się rumienie przez mojego pracodawce ? Poprawiłam włosy, by trochę je zasłonić.
– Gorąco Ci ? Masz czerwone policzki ? – Dotknął mojego prawego policzka, niech przestanie
– Tak. – Od kiedy ja kłamie ?
– Mówiłem, że nie powinnaś pracować. Czekaj otworze okno, nie ruszaj się.
– Jasne ... – Przestań się już czerwienić Castillo, sama się karce w głowie to idiotyzm
– Chodź. – Pociągnął za moje krzesło, sprawiając że razem z nim podjechałam pod okno
– Może załatwię Ci lepszego lekarza ? Zrobiłby Ci wszystkie wyniki. To nie problem.
– Po prostu tutaj duszno ... to dlatego. – Znowu kłamię
– Viola to najzimniejszy gabinet w firmie, nie okłamuj mnie.
– Przepraszam ... ja nie wiem jak ...
– Już wyglądasz lepiej. Chyba muszę wymienić wiatraki w takim razie.
– Violetta ? Leon robisz jej minetę ? – Usłyszeliśmy Diego, na tak Leon kucał przede mną
– Tak idioto ... przy otwartych drzwiach się zabawiamy. Znowu miała ten swój napad.
– Może to na twój widok. – Skarciłam Domingueza wzrokiem
– Ty chyba powinnaś być w domu, ale skoro jesteś to powiedz mi gdzie książka telefoniczna.
– W górnej szafce. – Chciałam wstać, ale Verdas mi to uniemożliwił
– Siedź, pomogę mu. Ty oddychaj tym niby świeżym powietrzem.
Oboje zaczęli szukać książki, którą napisałam własnoręcznie przez ten czas odkąd tutaj pracuje Wole sama zapisywać wszystkie ważne numery, niż szukać później ich w telefonie i przesyłać innym. Tak jest dla mnie prościej i inni zawsze mogą ją na chwile pożyczyć. Dotknęłam swoich policzków, były już normalnej temperatury. A co jeśli Diego ma racje ? Może wcale nic mi nie jest i reaguje tak durnie na Verdasa ? To możliwe ? Po chwili znaleźli potrzebną rzecz i jeden z nich wyszedł. Mężczyzna podrapał się po karku patrząc na mnie. Kompletnie nie wiedziałam co oznacza ten wzrok. Spojrzał na zegarek, a no tak to pora obiadu. Przecież już jedliśmy, on serio chce mnie utuczyć chyba. Podszedł do szafy, następnie otworzył ją. Okazało się, że jest tam parę koszul, wyjął czerwoną, potem ją założy i zaczął zapinać guziki. Szło mu to dość niezgrabnie, postanowiłam mu pomóc chociaż nie powinnam. Wstałam i bez słowa zaczęłam zapinać kolejne małe, okrągłe guziczki. Nie byłabym sobą gdybym nie poprawiła mu kołnierzyka.
– Dzięki. Nie mam cierpliwości do takich rzeczy. Teraz jedziemy.
– Dokąd ?
– Muszę coś załatwić, odwiozę Cię do domu po drodze.
– Mogę Ci pomóc jeśli chcesz ?
– To raczej prywatna sprawa ... chociaż ... w sumie Ci ufam, zgoda chodź.
– Powiesz mi o co chodzi ?
– Nie możesz nikomu o tym powiedzieć. Nikomu rozumiesz ?
– Ale o czym ? – Już siedzieliśmy w jego samochodzie, jadąc nie wiem gdzie
– Jest coś o czym wie mało osób. Właściwie ktoś ... nie powinienem Ci tego mówić.
– Leon skoro zacząłeś ...
– Sama się przekonasz ... – Podjechaliśmy pod prywatne przedszkole
– Masz dziecko ? – Nacisnęłam klamkę i wysiadłam z samochodu
– Tak. Proszę Cię o dyskrecje. To źle wygląda ... właściciel firmy i ...
– Przecież to nic takiego. Czego ty się bałeś ? Które to ? – Zaczęłam się rozglądać
– Panie Verdas. Witam. Melka już na pana czeka.
– Dziękuje Katrin ... to jest Violetta moja przyjaciółka. Melka już jestem.
Weszliśmy do pokoju, w którym było mnóstwo dzieci. Nie wiem dlaczego, ale ten widok mnie rozczulił. Dzieci mają w sobie tyle energii i radości. Mężczyzna podszedł do dziewczynki, która siedziała do nas tyłem. Zakrył jej oczy, a ona się zaśmiała. Uśmiechnęłam się na ten widok, po chwili obróciła się i przytuliła go swoimi małymi rączkami. On wziął ją na ręce, dopiero teraz uświadomiłam sobie że ją znam. Melka to zdrobnienie od Amelii, to jej robiłam wianek, gdybym zaczekała tego dnia na jej ojca, okazałby się że to Leon. Stałam przez chwile w osłupieniu, szef szturchnął mnie w ramię. Poszliśmy do samochodu, z bagażnika wyjął siedzenie dla małej. Ja zajęłam miejsce z przodu Przez chwile jechaliśmy w ciszy, przerwała ją ta mała, słodka istotka.
– Kianek ...
– Wianek ? – Spytał
– Ta ...
– Później. Teraz jedziemy do domu. Ona skraca słowa, czasem trudno się połapać.
– Kianek ...
– Melka, nie teraz naprawdę. Później pójdziemy nazbierać kwiatki.
– Leon ... ostatnio zrobiłam jej wianek w parku. Chyba dlatego tak mówi.
– To byłaś ty ? No proszę ... jaki ten świat jest mały. To było po randce z Mateuszem tak ? Pani Krysia mówiła, że poznała bardzo ładną kobietę, ale bardzo smutną. Chciała nas spiknąć.
– Mi mówiła, że ojciec Amelii jest przystojny i samotny, ale dla niej za młody.
– Próbuje mnie zeswatać z każdą, którą pozna. Nie rozumie, że chce być na razie sam.
– Ile Amelka ma lat ?
– Wa .. – Pokazała dwa paluszki
– O proszę, ale z tym skracaniem to naprawdę śmieszne.
– Do momentu kiedy nie zacznie mówić zdaniami. Wtedy jest poziom hardkorowy.
– Aż tak źle ?
– Melka powiedz wierszyk dla taty.
– Adł myk do eki i mielił ię w amek. O ył elki amek.
– Wpadł kamyk do rzeki i zamienił się w zamek. To był wielki zamek. – Sprostował
Dalej było jeszcze gorzej, zdarzało się, że coś rozumiałam, ale rzadko. Verdas musiał się do tego przyzwyczaić. Przynajmniej coś mówi, to i tak dużo. Podjechaliśmy pod dość duży dom jednorodzinny prawie końcu miasta. Brama otworzyła się automatycznie. Jak się domyśliłam to był dom mojego szefa. Nigdy tutaj nie byłam, ale jest taki jak oczekiwałam duży oraz ładny. Byłam szybsza od Leona i wyjęłam dziewczynkę z samochodu, uśmiechnął się i poszedł otworzyć drzwi. Blondynka złapała mnie za rękę i pociągnęła na schody do swojego taty. Wnętrze budynku było równie piękne jak zewnątrz. Zdjęłam swoje buty, chociaż było trudno bo dziewczynka ciągle mnie ciągnęła. Okazało się, że przez ten cały czas prowadziła mnie do swojego pokoju. Był on różowo-biały, typowe królestwo księżniczki. Miała pełno zabawek, dość duże łóżko jak na swój wiek oraz kolorowe obrazki. Pokazała na łóżko, usiadłam tam, a ona zaczęła mi przynosić swoje lalki. Jej każdy uśmiech w moją stronę był zabójczy. Dawno nie miałam styczności z dziećmi. Po paru minutach obie siedziałyśmy i bawiłyśmy się jej rzeczami. Zobaczyłam Verdasa, stał oparty o futrynę ze skrzyżowanymi rękoma, oatrzył na nas i szczerze się uśmiechał.
– Widzę się polubiłyście, zostaniesz na kolacji ?
– A która jest godzina ?
– Osiemnasta. Siedzicie już tutaj od dłuższego czasu. Pewno nie poczułaś.
– Masz racje nie odczułam. Zbyt dobrze się bawię.
– Cieszę się. Amelia idziemy gotować, Violetta chyba może dzisiaj z nami ?
– Ta !
Leon zaprowadził mnie do kuchni, właściwie to nas bo mała była u mnie na rękach. Miło, że tak się do mnie przyzwyczaiła. Chyba tego było mi trzeba, odrobiny ciepła od drugiej osobie. Widać, że chłopak dba o jej wychowanie, pierwsze co zrobiłyśmy to umyłyśmy ręce. Leon zabrał się za pancakes, dziewczynka wsypywała mu mąkę i inne składniki. Ja zajęłam się dodatkami czyli obieraniem owoców i szukaniem polewy, która znajdowała się gdzieś w szafce, ale dziwnym trafem nie pamiętał gdzie. Razem spędziliśmy przyjemnie czas, potem on wykąpał swoją córkę, a ja przeglądałam jego albumy ze zdjęciami. Nie było na żadnym zdjęciu kobiety, z którą mógłby mieć dziecko. Zaczęłam się zastanawiać kto jest jej matką. Jest też opcja, że zaadoptował, ale wtedy by nie bał się że ktoś się o tym dowie. Verdas wrócił do mnie z butelką wina, od razu się spięłam. Mam słabość do alkoholu i już powinien o tym wiedzieć. Postawił je na stole i z barku wyjął dwie lampki. Odkorkował butelkę, po czym wlał trunek do lampek. Podał mi jedną.
– Źle się czujesz ? – Spytał z troską
– Po moich omdleniach chyba na razie nie powinnam pić.
– Masz racje. Przepraszam to było nieodpowiednie z mojej strony. Sok ?
– Poproszę ... – Po chwili nadal mi sok jabłkowy
– Fajnie, że dogadujesz się z Amelią. Nigdy nie miała okazji kogoś poznać bliżej.
– Jest przesłodka ... mam głupie pytanie ...
– Jej matka była prostytutką. Wpadłem ... inaczej nazwać tego nie mogę. To był błąd, zabawiałem się co jakiś czas. Okazało się, że jest w ciąży, zrobiliśmy badania, które kosztowały dość dużo, zanim jeszcze urodziła. Testy wyszły pozytywnie, zapłaciłem by milczała i nie usuwała dziecka.
– Utrzymujecie kontakt ?
– Załatwiłem jej najlepszą prywatną klinikę, urodziła a potem znikła z mojego życia. Nie kochałem jej, ona nie kochała mnie, ale nie mogłem pozwolić by usunęła żywą istotę. Z początku było mi trudno, to było trochę przed tym zanim zaczęłaś u mnie pracować.
– Ta pani, którą widziałam w parku. Długo Ci pomaga ?
– Jest moją sąsiadką. Zawsze mi pomagała, odkąd się tutaj przeprowadziłem. Traktowała mnie jak syna, była pierwszą osobą która dowiedziała się o Amelii, nawet przed rodzicami.
– Kto jeszcze wie ?
– Głównie rodzina. Od niedawna też Diego. Teraz również ty.
– Podziwiam Cię ... to musi być naprawdę trudne. Możesz zawsze na mnie liczyć.
– Dziękuje Violetta. Zostaniesz na noc ? Nie chce budzić Melki.
– Zamówię taksówkę. Jestem już przyzwyczajona.
– Ja zamówię. Mam kolegę, który się tym zajmuje. Przynajmniej dojedziesz bezpiecznie.
Kiwnęłam głową zgadzając się. Kiedy on rozmawiał przez telefon ja myślałam o tym wszystkim co powiedział. Naprawdę musiało być mu ciężko. Normalnie wychowywanie dzieci jest trudne. Nie wyobrażam sobie jak musiało być trudno robić to samemu i dodatkowo prowadzić wielką firmę. Nie dziwię się, że sprowadził tutaj Diego. Wykazał się też wielką odwagą zwierzając się mi ze wszystkiego. Przed wyjściem zajrzałam do dziewczynki, słodko spała wtulona w misia. Przymknęłam drzwi i pożegnałam się ze swoim szefem. On podał adres koledze i odjechaliśmy. W domu byłam po paru minutach. Pierwsze co zrobiłam to poszłam pod prysznic. Tam również nie obyło się bez moich przemyśleń. W łóżku zobaczyłam, e mam nieodebrane połączenia od Francescy. Oddzwoniłam wyjaśniając jej, że byłam u Leona. Ona oczywiście najpierw nakrzyczała na mnie, że miałam się oszczędzać, a potem o wszystko wypytała. Pominęłam fakt, że byłam też z jego córką. Po raz kolejny kłamałam swojej przyjaciółce. Czułam się z tym okropnie, ale nie mogę jej powiedzieć, ponieważ to tajemnica. Słyszałam śmiech dziewczyny i jej nabijanie się, że mężczyzna mnie podrywa. W mojej głowie były myśli, że zrobił podrywa na córkę. Nie powiedziałam tego na głos. Po skończonej rozmowie zgasiłam lampkę i zamierzałam iść spać. Kiedy prawie już odpłynęłam usłyszałam wiadomość. Niechętnie wzięłam telefon i spojrzałam na niego. Moje kąciki ust znacznie uniosły się do góry, gdy zobaczyłam, że to Leon.
Szef : Miłych snów. Pamiętaj jutro bankiet. Liczę na ciebie.
___________________________________________________________________________________
Hej przybywam z kolejnym rozdziałem. Chciałam go zadedykować osobie, która niestety się nie podpisała. Jej komentarz brzmiał następująco : Czekam na kolejne z niecierpliwością. Kocham je. Siedem słów, a sprawiają tyle radości. Bardzo Ci za nie dziękuje.
1) Czy między Leonem i Violettą rodzi się uczucie ?
2) Dziewczyna ponownie straci przytomność ?
3) Co wydarzy się na bankiecie ?
– Dzięki.
Wyszłam na korytarz i zadzwoniłam po taksówkę. Czekając na wypis powiadomiłam Leona o stanie zdrowia mojej przyjaciółki. Co jakiś czas wysyłał mi sms'y czy już się obudziła. Powiedział, że nie musi do końca tygodnia przychodzić do pracy, ale na bankiet, który jest w piątek ma być gotowa bo jej nie odpuści. Nie wiem czy do czegoś między nimi doszło, ale mam wrażenie że tak. Violetta jeszcze nigdy mnie nie okłamała, ale w końcu musiał być ten pierwszy raz. Jeszcze ten jej sen. Leon na pewno nie znalazł się w nim przez przypadek. Już dawno nie widziałam jej takiej szczęśliwiej przy jakimkolwiek chłopaku. Myślę, że ona też mu nie jest obojętna. Sam pcha się w jej pobliże i dziwię się, że ona tego nie widzi. Oni na pewno będą razem. Mam nadzieje, że Verdas okaże się w porządku. Jeśli ją skrzywdzi to nie ręczę za siebie. Ona jest dla mnie jak siostra, a jej wrogowie są także moimi. On dostanie szansę, ale do czasu kiedy będę widzieć że jest okej. Viola jest zbyt delikatna, nie chce by cierpiała. Jeśli zauważę, że sprawia jej przykrość, to odsunę go od niej. Muszę zająć się jeszcze Mateuszem, nie spodziewałam się, że może jej wyrządzić tyle cierpienia. To może być jego wina, że trafiła do szpitala. Nie daruje mu.
••• Violetta •••
Czyli to wszystko mi się śniło ? Teraz zaczynam sobie wszystko przypominać. Rzeczywiście po tym jak wróciłyśmy z restauracji poszłam do toalety. Przemywałam twarz bo było mi bardzo gorąco. Pamiętam, że patrzyłam na siebie w lusterku, a moje odbicie stawało się coraz mniej wyraźnie. Straciłam przytomność. Czyli Leon nie proponował mi żadnego seks układ. Skąd mi to przyszło do głowy ? Przecież on tylko raz sprawił, że siedziałam mu na kolanach, byliśmy razem na wyjeździe, podczas imprezy odwiózł mnie do domu, a dzisiaj odciągał mnie od Mateusza. Ostatnio jest bardzo blisko mnie i to chyba dlatego. Skąd mogłam wpaść na pomysł, że mój szef mógłby proponować mi jakiś układ. Przecież jestem tylko jego sekretarką. Razem wróciłyśmy do domu, Fran spędziłam noc u mnie, traktując mnie trochę jak dziecko. Rano wyszła do pracy, robiąc wcześniej śniadanie. Zaczęłam sprzątać kuchni, włączyłam radio i zaczęłam śpiewać. Przypomniały mi się piękne lata, kiedy razem z Fran i Camilą byłyśmy w szkole artystycznej. Muzyka była moim życiem, uwielbiałam tańczyć oraz śpiewać. Nigdy nie zapomnę tych cudownych chwil. Usłyszałam swój telefon, gdy zobaczyłam że to Matt od razu odrzuciłam. Nagle chce ze mną rozmawiać, no ciekawe dlaczego. Minuty mijały, a ja czułam jakbym umierała. Przyczyną tego była nuda. Mój organizm domaga się pracy. Pomimo wszystko postanowiła się do niej wybrać. Była już jedenasta, czyli mały ruch na drodze dlatego dojechałam do firmy dość szybko. Mijałam dobrze znane mi już osoby, weszłam do gabinetu gdzie siedział Verdas rozmawiający przez telefon. Spojrzał na mnie zdziwiony i praktycznie od razy zakończył swoją rozmowę. Zdziwiło mnie, że dzisiaj nie założył garnituru tylko zwykłą bluzkę i jeansy.
– Miałaś odpoczywać. Jak się czujesz ? – Podszedł do mnie i pogładził mnie po ramieniu
– Lepiej. Daj mi coś do roboty. Nie zauważysz mnie obiecuje.
– Nie ma takiej opcji. Violetta masz jechać do domu.
– Naprawdę będę na siebie uważać. Przecież jesteś blisko.
– Mało mnie to obchodzi. Jestem twoim szefem i każe Ci jechać do domu.
– Powinieneś się cieszyć, że jestem taka pilną pracownicą.
– W ten sposób chcesz ze mną pogrywać ? – Uśmiechnął się
– Jak inaczej się nie da. No proszę Cię ... Leon nie bądź taki. Ładnie proszę ?
– Przepraszam, że przeszkadzam. – Usłyszałam Mateusza, stałam do niego tyłem
– Czego znowu chcesz ? Już Ci dałem wszystkie papiery.
– Chciałem je oddać. Violetta możemy pogadać ? Słyszałem, że znowu zemdlałaś.
– Może nie w czasie pracy ? Idź już bo jesteśmy zajęci. Ty też masz swoje obowiązki.
– Czyli jednak mogę zostać ? – Spojrzałam na Verdasa
– Znaj moją litość panno Castillo. Siadaj przy moim biurku.
– Dziękuje. – Uśmiechnęłam się
– A ty co tutaj jeszcze robisz ?! Mówiłem, że masz już iść !
Leon prawie siłą wypchnął Lyncha z naszego gabinetu. Wzięłam swoje krzesło i przyciągnęłam do jego biurka. Mężczyzna włączył stronę z kanapami, kazał mi wybrać idealną do biura, a sam wypełniał jakieś papiery. Zastanawiało mnie o czym chciał rozmawiać Mateusz. Może powinnam z nim porozmawiać i pozwolić wszystko wytłumaczyć. Mój szef dawał mi mało wymagające zadania polegające głównie na szukaniu rzeczy w internecie. Pozwolił mi tylko raz sobie pomóc, gdy nie wiedział którą cyfrę ma wpisać w daną lukę. Nawet proponowałam mu, że pomogę, ale był nieugięty. Zamówił nam jedzenie, było smaczne, ale wkurzało mnie to że on zapłacił a nie ja. Po kolejnej znalezionej przeze mnie rzeczy, wcisnęłam ikonkę : do koszyka. Potem zamknęłam przeglądarkę. Zerknęłam co teraz robi mój szef, który był bardzo skupiony. Zaczęłam mu się przyglądać, wiedziałam że jest dość przystojny, ale z tej perspektywy miałam podane wszystko na tacy. Gdy zobaczyłam dołeczek w jego policzku, uświadomiłam sobie że się uśmiecha. Szybko odwróciłam wzrok, przyłapał mnie na gorącym uczynku. Czułam jak moje policzki robią się ciepło. Czy ja się rumienie przez mojego pracodawce ? Poprawiłam włosy, by trochę je zasłonić.
– Gorąco Ci ? Masz czerwone policzki ? – Dotknął mojego prawego policzka, niech przestanie
– Tak. – Od kiedy ja kłamie ?
– Mówiłem, że nie powinnaś pracować. Czekaj otworze okno, nie ruszaj się.
– Jasne ... – Przestań się już czerwienić Castillo, sama się karce w głowie to idiotyzm
– Chodź. – Pociągnął za moje krzesło, sprawiając że razem z nim podjechałam pod okno
– Może załatwię Ci lepszego lekarza ? Zrobiłby Ci wszystkie wyniki. To nie problem.
– Po prostu tutaj duszno ... to dlatego. – Znowu kłamię
– Viola to najzimniejszy gabinet w firmie, nie okłamuj mnie.
– Przepraszam ... ja nie wiem jak ...
– Już wyglądasz lepiej. Chyba muszę wymienić wiatraki w takim razie.
– Violetta ? Leon robisz jej minetę ? – Usłyszeliśmy Diego, na tak Leon kucał przede mną
– Tak idioto ... przy otwartych drzwiach się zabawiamy. Znowu miała ten swój napad.
– Może to na twój widok. – Skarciłam Domingueza wzrokiem
– Ty chyba powinnaś być w domu, ale skoro jesteś to powiedz mi gdzie książka telefoniczna.
– W górnej szafce. – Chciałam wstać, ale Verdas mi to uniemożliwił
– Siedź, pomogę mu. Ty oddychaj tym niby świeżym powietrzem.
Oboje zaczęli szukać książki, którą napisałam własnoręcznie przez ten czas odkąd tutaj pracuje Wole sama zapisywać wszystkie ważne numery, niż szukać później ich w telefonie i przesyłać innym. Tak jest dla mnie prościej i inni zawsze mogą ją na chwile pożyczyć. Dotknęłam swoich policzków, były już normalnej temperatury. A co jeśli Diego ma racje ? Może wcale nic mi nie jest i reaguje tak durnie na Verdasa ? To możliwe ? Po chwili znaleźli potrzebną rzecz i jeden z nich wyszedł. Mężczyzna podrapał się po karku patrząc na mnie. Kompletnie nie wiedziałam co oznacza ten wzrok. Spojrzał na zegarek, a no tak to pora obiadu. Przecież już jedliśmy, on serio chce mnie utuczyć chyba. Podszedł do szafy, następnie otworzył ją. Okazało się, że jest tam parę koszul, wyjął czerwoną, potem ją założy i zaczął zapinać guziki. Szło mu to dość niezgrabnie, postanowiłam mu pomóc chociaż nie powinnam. Wstałam i bez słowa zaczęłam zapinać kolejne małe, okrągłe guziczki. Nie byłabym sobą gdybym nie poprawiła mu kołnierzyka.
– Dzięki. Nie mam cierpliwości do takich rzeczy. Teraz jedziemy.
– Dokąd ?
– Muszę coś załatwić, odwiozę Cię do domu po drodze.
– Mogę Ci pomóc jeśli chcesz ?
– To raczej prywatna sprawa ... chociaż ... w sumie Ci ufam, zgoda chodź.
– Powiesz mi o co chodzi ?
– Nie możesz nikomu o tym powiedzieć. Nikomu rozumiesz ?
– Ale o czym ? – Już siedzieliśmy w jego samochodzie, jadąc nie wiem gdzie
– Jest coś o czym wie mało osób. Właściwie ktoś ... nie powinienem Ci tego mówić.
– Leon skoro zacząłeś ...
– Sama się przekonasz ... – Podjechaliśmy pod prywatne przedszkole
– Masz dziecko ? – Nacisnęłam klamkę i wysiadłam z samochodu
– Tak. Proszę Cię o dyskrecje. To źle wygląda ... właściciel firmy i ...
– Przecież to nic takiego. Czego ty się bałeś ? Które to ? – Zaczęłam się rozglądać
– Panie Verdas. Witam. Melka już na pana czeka.
– Dziękuje Katrin ... to jest Violetta moja przyjaciółka. Melka już jestem.
Weszliśmy do pokoju, w którym było mnóstwo dzieci. Nie wiem dlaczego, ale ten widok mnie rozczulił. Dzieci mają w sobie tyle energii i radości. Mężczyzna podszedł do dziewczynki, która siedziała do nas tyłem. Zakrył jej oczy, a ona się zaśmiała. Uśmiechnęłam się na ten widok, po chwili obróciła się i przytuliła go swoimi małymi rączkami. On wziął ją na ręce, dopiero teraz uświadomiłam sobie że ją znam. Melka to zdrobnienie od Amelii, to jej robiłam wianek, gdybym zaczekała tego dnia na jej ojca, okazałby się że to Leon. Stałam przez chwile w osłupieniu, szef szturchnął mnie w ramię. Poszliśmy do samochodu, z bagażnika wyjął siedzenie dla małej. Ja zajęłam miejsce z przodu Przez chwile jechaliśmy w ciszy, przerwała ją ta mała, słodka istotka.
– Kianek ...
– Wianek ? – Spytał
– Ta ...
– Później. Teraz jedziemy do domu. Ona skraca słowa, czasem trudno się połapać.
– Kianek ...
– Melka, nie teraz naprawdę. Później pójdziemy nazbierać kwiatki.
– Leon ... ostatnio zrobiłam jej wianek w parku. Chyba dlatego tak mówi.
– To byłaś ty ? No proszę ... jaki ten świat jest mały. To było po randce z Mateuszem tak ? Pani Krysia mówiła, że poznała bardzo ładną kobietę, ale bardzo smutną. Chciała nas spiknąć.
– Mi mówiła, że ojciec Amelii jest przystojny i samotny, ale dla niej za młody.
– Próbuje mnie zeswatać z każdą, którą pozna. Nie rozumie, że chce być na razie sam.
– Ile Amelka ma lat ?
– Wa .. – Pokazała dwa paluszki
– O proszę, ale z tym skracaniem to naprawdę śmieszne.
– Do momentu kiedy nie zacznie mówić zdaniami. Wtedy jest poziom hardkorowy.
– Aż tak źle ?
– Melka powiedz wierszyk dla taty.
– Adł myk do eki i mielił ię w amek. O ył elki amek.
– Wpadł kamyk do rzeki i zamienił się w zamek. To był wielki zamek. – Sprostował
Dalej było jeszcze gorzej, zdarzało się, że coś rozumiałam, ale rzadko. Verdas musiał się do tego przyzwyczaić. Przynajmniej coś mówi, to i tak dużo. Podjechaliśmy pod dość duży dom jednorodzinny prawie końcu miasta. Brama otworzyła się automatycznie. Jak się domyśliłam to był dom mojego szefa. Nigdy tutaj nie byłam, ale jest taki jak oczekiwałam duży oraz ładny. Byłam szybsza od Leona i wyjęłam dziewczynkę z samochodu, uśmiechnął się i poszedł otworzyć drzwi. Blondynka złapała mnie za rękę i pociągnęła na schody do swojego taty. Wnętrze budynku było równie piękne jak zewnątrz. Zdjęłam swoje buty, chociaż było trudno bo dziewczynka ciągle mnie ciągnęła. Okazało się, że przez ten cały czas prowadziła mnie do swojego pokoju. Był on różowo-biały, typowe królestwo księżniczki. Miała pełno zabawek, dość duże łóżko jak na swój wiek oraz kolorowe obrazki. Pokazała na łóżko, usiadłam tam, a ona zaczęła mi przynosić swoje lalki. Jej każdy uśmiech w moją stronę był zabójczy. Dawno nie miałam styczności z dziećmi. Po paru minutach obie siedziałyśmy i bawiłyśmy się jej rzeczami. Zobaczyłam Verdasa, stał oparty o futrynę ze skrzyżowanymi rękoma, oatrzył na nas i szczerze się uśmiechał.
– Widzę się polubiłyście, zostaniesz na kolacji ?
– A która jest godzina ?
– Osiemnasta. Siedzicie już tutaj od dłuższego czasu. Pewno nie poczułaś.
– Masz racje nie odczułam. Zbyt dobrze się bawię.
– Cieszę się. Amelia idziemy gotować, Violetta chyba może dzisiaj z nami ?
– Ta !
Leon zaprowadził mnie do kuchni, właściwie to nas bo mała była u mnie na rękach. Miło, że tak się do mnie przyzwyczaiła. Chyba tego było mi trzeba, odrobiny ciepła od drugiej osobie. Widać, że chłopak dba o jej wychowanie, pierwsze co zrobiłyśmy to umyłyśmy ręce. Leon zabrał się za pancakes, dziewczynka wsypywała mu mąkę i inne składniki. Ja zajęłam się dodatkami czyli obieraniem owoców i szukaniem polewy, która znajdowała się gdzieś w szafce, ale dziwnym trafem nie pamiętał gdzie. Razem spędziliśmy przyjemnie czas, potem on wykąpał swoją córkę, a ja przeglądałam jego albumy ze zdjęciami. Nie było na żadnym zdjęciu kobiety, z którą mógłby mieć dziecko. Zaczęłam się zastanawiać kto jest jej matką. Jest też opcja, że zaadoptował, ale wtedy by nie bał się że ktoś się o tym dowie. Verdas wrócił do mnie z butelką wina, od razu się spięłam. Mam słabość do alkoholu i już powinien o tym wiedzieć. Postawił je na stole i z barku wyjął dwie lampki. Odkorkował butelkę, po czym wlał trunek do lampek. Podał mi jedną.
– Źle się czujesz ? – Spytał z troską
– Po moich omdleniach chyba na razie nie powinnam pić.
– Masz racje. Przepraszam to było nieodpowiednie z mojej strony. Sok ?
– Poproszę ... – Po chwili nadal mi sok jabłkowy
– Fajnie, że dogadujesz się z Amelią. Nigdy nie miała okazji kogoś poznać bliżej.
– Jest przesłodka ... mam głupie pytanie ...
– Jej matka była prostytutką. Wpadłem ... inaczej nazwać tego nie mogę. To był błąd, zabawiałem się co jakiś czas. Okazało się, że jest w ciąży, zrobiliśmy badania, które kosztowały dość dużo, zanim jeszcze urodziła. Testy wyszły pozytywnie, zapłaciłem by milczała i nie usuwała dziecka.
– Utrzymujecie kontakt ?
– Załatwiłem jej najlepszą prywatną klinikę, urodziła a potem znikła z mojego życia. Nie kochałem jej, ona nie kochała mnie, ale nie mogłem pozwolić by usunęła żywą istotę. Z początku było mi trudno, to było trochę przed tym zanim zaczęłaś u mnie pracować.
– Ta pani, którą widziałam w parku. Długo Ci pomaga ?
– Jest moją sąsiadką. Zawsze mi pomagała, odkąd się tutaj przeprowadziłem. Traktowała mnie jak syna, była pierwszą osobą która dowiedziała się o Amelii, nawet przed rodzicami.
– Kto jeszcze wie ?
– Głównie rodzina. Od niedawna też Diego. Teraz również ty.
– Podziwiam Cię ... to musi być naprawdę trudne. Możesz zawsze na mnie liczyć.
– Dziękuje Violetta. Zostaniesz na noc ? Nie chce budzić Melki.
– Zamówię taksówkę. Jestem już przyzwyczajona.
– Ja zamówię. Mam kolegę, który się tym zajmuje. Przynajmniej dojedziesz bezpiecznie.
Kiwnęłam głową zgadzając się. Kiedy on rozmawiał przez telefon ja myślałam o tym wszystkim co powiedział. Naprawdę musiało być mu ciężko. Normalnie wychowywanie dzieci jest trudne. Nie wyobrażam sobie jak musiało być trudno robić to samemu i dodatkowo prowadzić wielką firmę. Nie dziwię się, że sprowadził tutaj Diego. Wykazał się też wielką odwagą zwierzając się mi ze wszystkiego. Przed wyjściem zajrzałam do dziewczynki, słodko spała wtulona w misia. Przymknęłam drzwi i pożegnałam się ze swoim szefem. On podał adres koledze i odjechaliśmy. W domu byłam po paru minutach. Pierwsze co zrobiłam to poszłam pod prysznic. Tam również nie obyło się bez moich przemyśleń. W łóżku zobaczyłam, e mam nieodebrane połączenia od Francescy. Oddzwoniłam wyjaśniając jej, że byłam u Leona. Ona oczywiście najpierw nakrzyczała na mnie, że miałam się oszczędzać, a potem o wszystko wypytała. Pominęłam fakt, że byłam też z jego córką. Po raz kolejny kłamałam swojej przyjaciółce. Czułam się z tym okropnie, ale nie mogę jej powiedzieć, ponieważ to tajemnica. Słyszałam śmiech dziewczyny i jej nabijanie się, że mężczyzna mnie podrywa. W mojej głowie były myśli, że zrobił podrywa na córkę. Nie powiedziałam tego na głos. Po skończonej rozmowie zgasiłam lampkę i zamierzałam iść spać. Kiedy prawie już odpłynęłam usłyszałam wiadomość. Niechętnie wzięłam telefon i spojrzałam na niego. Moje kąciki ust znacznie uniosły się do góry, gdy zobaczyłam, że to Leon.
Szef : Miłych snów. Pamiętaj jutro bankiet. Liczę na ciebie.
___________________________________________________________________________________
Hej przybywam z kolejnym rozdziałem. Chciałam go zadedykować osobie, która niestety się nie podpisała. Jej komentarz brzmiał następująco : Czekam na kolejne z niecierpliwością. Kocham je. Siedem słów, a sprawiają tyle radości. Bardzo Ci za nie dziękuje.
1) Czy między Leonem i Violettą rodzi się uczucie ?
2) Dziewczyna ponownie straci przytomność ?
3) Co wydarzy się na bankiecie ?