wtorek, 16 lipca 2019

Rozdział 6 : Bankiet


••• Leon •••

Dzisiaj jest bankiet, nie powiem, że lubię na nie chodzić, wręcz przeciwnie. Banda ludzi zajmująca się tym samym to zwyczajna nuda. Zwykle rozmawia się o swoich firmach, interesach, rzadziej o czym innym. Unikam takich imprez jak ognia. Dodatkowo zawsze muszę załatwić opiekę dla swojej córeczki. To  moje oczko w głowie, ufam mojej sąsiadce, ale to dla niej zbyt dużo. Nie mam zamiaru się upić jednak wiem, że następnego dnia szybko nie wstanę. Z rana od razu zawiozłem Amelię do moich rodziców, mieszkają czterdzieści minut ode mnie. Nie obyło się bez płaczu, gdy obudziłem ją o czwartej. Nie miałem innego wyjścia, normalnie zawiózłbym ją wczoraj, ale sytuacja z Violettą mnie zaskoczyła. Nie planowałem by tak szybko się poznały, a tym bardziej by przywieźć moją sekretarkę do domu. Od pierwszego momentu, gdy przekroczyła próg mojego biura, wiedziałem że coś będzie nas łączyć i nie miałem na myśli stosunków czysto zawodowych. Zatrudniłem ją, chociaż nie miała żadnego doświadczenia. O wiele lepiej radziła sobie jej przyjaciółka, ale ja pragnąłem by Castillo była w moim pobliżu. Awansowała i mam ją dla siebie. Jedyna przeszkoda to Mateusza. Znam go długo, już wcześniej widziałem że coś się święci. Starałem się to ignorować, ale mi nie wychodziło, pragnąłem by była moja, nie jego. Moja zazdrość była tak duża, że na szybko kazałem mu wypełnić papiery, które rzekomo potrzebowałem. Tak naprawdę nawet ich nie przeczytałem, chodziło mi tylko o to by odwołał randkę. Ta drobna sprawa przerosła moje oczekiwania, Violetta po prostu go znienawidziła. To jest dla mnie szansa by na stałe się do niej zbliżyć. Pomaga mi w tym jej złe samopoczucie, nie cieszę się że źle się czuje, ale ja na tym korzystam. Do firmy przyjechałem spóźniony, to jest pierwszy raz odkąd pamiętam. Powodem tego była moja córka, nie pozwalała mi odejść. Nie lubię jej tak zostawiać, ale czasami jestem do tego zmuszony. Pospiesznie udałem się do biura, w którym był już Diego. Siedział na moi krześle, obrócił się gdy wszedłem. Po jego minie wiedziałem, że wymyślił coś durnego. Znam go ponad tydzień, ale dogadujemy się lepiej niż ktokolwiek inny w firmie. Zamknąłem za sobą drzwi, spojrzałem na biurko dziewczyny. Zawsze ma na nim idealny porządek, u mnie zawsze jest chaos, tak lepiej mi się skupić. Mamy różne charaktery, ale wierze w to co mówią inni. Przeciwieństwa się przyciągają, więc ja przyciągnę ją do siebie. Ignorując Domingeuza zacząłem szukać potrzebnych dokumentów.

– Verdas spóźniony, myślałem że już niczym mnie nie zaskoczysz.
– Musiałem odwieźć Melkę. Czemu tu siedzisz ? – Dalej ich szukałem
– Ślicznotka zabrała sprawozdanie jak go szukasz. Mówiła, że ona je wypełni.
– Mówiłem, że masz jej tak nie nazywać. Ona jest moja jasne ?
– Już nie bądź taki zazdrosny, po prostu jest ładna. Myślisz, że jest obojętna dla facetów ?
– Wiem jaka jest, nie musisz mnie dobijać.
– Tyle czasu, a ty jeszcze jej nie zaliczyłeś. Dziwię Ci się Verdas, to nie może być takie trudne.
– Nie zamierzam jej przelecieć. Ona jest dla mnie ważna. Nie chce jej stracić przez głupotę.
– Z tego co mi Resto gadała, to kręciła z Mateuszem i Kevinem. 
– Wróć. Z Kevinem ? Tym z baru ? 
– A ile masz Kevinów ? Mówiła, że zaprosił ją na kawę czy coś tam.
– A ja głupi wysyłam ją do baru po kofeinę. Mogłem się domyślić.
– I co zamierzasz odsuwać od niej każdego faceta ?
– Taki mam zamiar. Ona jeszcze będzie moja ...
– W takim tempie to nie szybko. Prędzej ja ją przelecę. 
– Panno Castillo zapraszam do gabinetu. – Powiedziałem przez mikrofon 
– To ja lepiej się ulotnie. Weź ją na biurku. Laski to uwielbiają.
– Zmiataj stąd Dominguez.  

Zaczesałem włosy ręką i usiadłem na krześle. Super, teraz muszę pozbyć się jeszcze Kevina. Przecież ona tam jest praktycznie codziennie, jaki ja byłem głupi. Mogłem się domyślić, że ona wpadnie mu w oko. Jest bardzo mądra i pokazuje to na każdym kroku. Jej uroda powala wszystkich na kolana, od początku słuchałem jaką to laskę zatrudniłem. Nawet mój ojciec mi to powiedział, kiedy mu ją przedstawiłem. Jest dość drobną dziewczyną, ale swoje kształty ma. Jej włosy mają cudowny kolor i są idealnej długości. Kąciki jej ust są wiecznie uniesienie do góry. Swoją radością zaraża wszystkich dookoła. Zawsze ma na sobie idealny strój, zazwyczaj są to sukienki, które idealne eksponują jej piękne nogi. Gdy zakłada spodnie, widać jej cudowny tyłek. A jej oczy ... przyciągają od razu ... Mógłbym patrzeć w nie godzinami. Do tego jej głos, który jest bardzo delikatny i kobiecy, sprawia że moje serce od razu bije szybciej. Jest idealna w każdym calu i nic bym w niej nie zmienił. Z początku byłem w nią zapatrzony, bo nigdy nie widziałem takiej pięknej kobiety, teraz to się zmieniło. Poznałem ją bliżej i wiem jaki dokładnie ma charakter. Kocham każdą część jej. Oddałbym wszystko by przez chwile widziała we mnie kogoś więcej niż tylko swojego szefa. Liczę, że pomoże mi w tym Amelia. Trochę głupio mi ją wykorzystywać, ale posunę się do wszystkiego by ona była moja. Chce codziennie budzić się i zasypiać przy niej. Nie pozwolę by ktoś inny mi ją zabrał, jeszcze trochę i będzie moja.

– Verdas. Żyjesz ? – Klasnęła mi przed twarzą
– Tak ... – Popatrzyłem na nią, wyglądała o wiele lepiej, niż wczoraj 
– Ziemia do szefa. Pobudka. Kogoś kacyk męczy ? – Zaśmiała się 
– Nie ... znaczy ... chciałaś coś ? – Skanowałem ją wzrokiem 
– To pan mnie wołał przez głośnik. Pewno chodzi o to, że miałam nie pracować.
– Nie zabronię Ci tego Violetto. Jeśli czujesz się lepiej to proszę.
– Cóż za zmiana zdania. Bankiet aktualny ? – Usiadła przy swoim biurku 
– Oczywiście, będę koło dziewiętnastej u ciebie.  Diego pojedzie po Resto. 
– To będzie coś sztywnego ? Bez alkoholu i tańców ? 
– Mam być szczery ? Zwykle tak jest, ale coś czuje że Diego sporo tym razem zmieni. 
– Dobrze ... mam ochotę potańczyć. 
– Możesz potańczyć u mnie ... na stole ... pod prysznicem ... gdzie chcesz ...
– Śmieszne Verdas. 

Dziewczyna uśmiechnęła się i otworzyła laptopa. Patrzyłem na nią jeszcze przez chwile, potem zrobiłem podobnie. To kolejny powód dlaczego ją uwielbiam. Zwykła laska by się obraziła, albo powiedziała że jej szef ją podrywa, a ona ? Po prostu się z tego śmieje. Dzięki temu ja nie mam problemów, a ona ma lepszy humor. Dopełniamy się. Na przerwę obiadową postanowiłem iść razem z nią. Verdas w stołówce po raz kolejny, to się często nie zdarza. Od razu w oczy rzucił mi się Mateusz, dziewczyna skierowała się po jedzenie. W mojej głowie zrodził się mały plan, oby tylko mnie nie znienawidzenie za to. Gdy miała już pełną tackę, obróciła się, pewno chcąc zobaczyć gdzie jestem. Ustawiłem ręce w odpowiednim miejscu, w ten sposób jej jedzenie wylądowało na mojej koszuli. Poczułem na sobie wzrok wszystkich. Dziewczyna z wrażenia opuściła czerwoną tackę. Jej oczy były przerażone, uśmiechnąłem się co chyba ją trochę uspokoiło. Zacząłem rozpinać guziki, ona po prostu patrzyła. No proszę ... jak na razie wszystko zgodnie z planem. Nagle obok mnie zjawił się Dominguez. Odciągnął mnie od dziewczyny, wyprowadzając z pomieszczenia. To mnie otrzeźwiło. Co ja do cholery chciałem zrobić ? Zdjąć koszulę przed Castillo i wszystkimi w stołówce ? Co mi strzeliło do głowy. 

– Co ty odpierdalasz ?! – Wrzasnął 
– Nie wiem ... dzięki ... zgłupiałem na chwile. 
– Z początku myślałem, że się zgrywasz. Chcesz stracić szacunek w całej firmie ? 
– Nie ... ja serio nie wiem jak to się stało. Taki impuls, nie kontrolowałem tego. 
– Ogarnij się bo narobisz sobie problemów. Albo ją zdobądź, albo zapomnij. 
– Nie zapomnę ...
– To w pracy wyłącz uczucia do cholery ! Nie wolno Ci popełniać takich błędów ! 
– Wiem, dzięki że czuwasz. 
– Wisisz mi skrzynkę piwa. 
– Jasne ...
– Zjemy na mieście. Ty stawiasz.
– Luz ...

Diego ma racje. To nie było zachowanie szefa tak ważnej firmy. Gdyby nie on to bym się zbłaźnił i przez kogo ? Przez głupiego Mateusza i moją zazdrość. Muszę nauczyć się nad tym panować. Nie mogę tego spieprzyć. Nie wolno mi stracić firmy, ani Castillo. Za długo pracowałem by być z nią w tej relacji jakiej jestem obecnie. Już niedługo będzie moja. Może brzmię jakbym miał jakąś obsesje, ale naprawdę ją kocham. Gdy po obiedzie zjawiłem się w biurze, dziewczyny nie było. Nie chciałem ją wołać, by nikt nie nabrał podejrzeń. Spokojnie pracowałem, po chwili zobaczyłem ją przez lustro weneckie, niosła w ręce jakąś paczkę. Weszła bez pukania, w końcu to też jej biuro i nie musi wcale pukać. Podałam mi ją i wyszła. Były to rzeczy, które ostatnio zamówiłem. Przez resztę godzin zachowywaliśmy dystans. Gdy wychodziłem szła do domu z Francescą. Liczę, że się nie rozmyśliła i pójdzie ze mną na ten głupi bankiet.





••• Violetta •••

Sytuacja na stołówce trochę mnie zaskoczyła. Chciałam tylko zobaczyć gdzie Leon, a wyszedł taki kwas. Dosłownie wszyscy się na mnie patrzyli. Zostanę okrzyknięta łamagą roku, świetnie. Potem on zaczął rozpinać guziki, a ja nie mogłam ogarnąć co się dzieje. Po pracy poszłyśmy z Fran na zakupy w poszukaniu sukienki. Ja postawiłam na jasny kolor czyli biały, moja przyjaciółka wybrała złotą sukienkę. Ona lubi się wyróżniać, ja wole schować się w cieniu. Wróciłam do domu i zaczęłam przygotowania. Najpierw wzięłam prysznic, później zabrałam się za suszenie włosów. Założyłam sukienkę, następnie zaczęłam dobierać buty oraz dodatki. Zajęłam się lekkim makijażem, wtedy zadzwonił dzwonek. Spojrzałam na godzinę. Nie ma jeszcze dziewiętnastej. Zdjęłam szpilki, udając się w stronę drzwi. Otworzyłam je i ujrzałam osobę, której najmniej się teraz spodziewałam. To był Matt ... cofnęłam się krok do tyłu. Wykorzystał to i wszedł do środka. 

– Wybierasz się gdzieś ?
– Nie powinno Cię to obchodzić. – Zaczęłam nakładać szminkę na usta
– Może w końcu wyjaśnić to całe nieporozumienie ? Bo naprawdę już nie wiem o co Ci chodzi.
– Nie mam teraz czasu i ochoty gadać. 
– Masz randkę ? Z kim ? 
– Nie ważne. – Usłyszałam pukanie 
– Chętnie poznam twojego kolegę. No otwórz. 
– Nie trzeba. To na pewno tylko listonosz, nikt ważny. 
– To ja otworzę. – Przymknęłam oczy 
– Lynch ? Co ty tutaj robisz ?– Mój pracodawca wszedł do środka patrząc na mnie
– Mógłbym spytać pana o to samo. Masz randkę z szefem ?
– To nie randka tylko bankiet. Cała firma o tym huczy od paru dni. – Wyręczył mnie
– Porozmawiamy potem Violettko. – Powiedział i wyszedł
– Wszystko w porządku ? Mogłaś zadzwonić, przyjechałbym szybciej.
– Wszystko gra Leon, pójdę jeszcze po perfumę. 

Mężczyzna kiwnął głową, a ja poszłam. Jestem mu wdzięczna, że przyszedł. Prysnęłam się dwa razy i wróciłam do szefa. Okazało się, że nie przyjechał swoim autem, ale zamówił taksówkę. Czyżby miał ochotę trochę wpić ? Na miejscu byliśmy po około czterdziestu minutach. Podróż minęła mi w miłej atmosferze, prowadził jego kolega z którym ostatnio jechałam. Oboje cały czas mnie zgadywali. Na miejscu Verdas przedstawił mnie swoim znajomym. Z początku było dość nudno, później Diego przekupił zespół, który grał. Imprezę rozkręcili razem z moją przyjaciółką, która ciągnęła wszystkich na parkiet w tym i mnie. Leon przez pewien czas nie tańczył, ale później dał się namówić. Nie rozumiem dlaczego wcześniej odmawiał, bo tańczy naprawdę dobrze. Po kilku godzinach wszyscy byli dość rozluźnieni. Razem z przyjaciółką zaczęłyśmy śpiewać z zespołem. Po raz pierwszy od kilkunastu miesięcy czułam się tak dobrze. Mój szef obserwował mnie gdy tańczyłam z jakiś mężczyzną. Miło z jego strony, na pewno martwi się czy nie stracę przytomności. Po kilku piosenkach wróciłam do niego, stał z Diego pijąc jakiś sok.

– Dobrze się bawisz ? – Przysunął się do mnie 
– Tak. Wcale nie jest tak sztywno jak mówiłeś. Co pijesz ?
– Zwykły sok. Przynieść Ci ? 
– Nie chce, już zgubiłam dwie szklanki które mi dałeś
– Napij się z mojej jeśli chcesz. Ale w zamian ofiarujesz mi taniec. 
– Zgadzam się.

Zatopiłam swoje usta w jego szklance. Potem Leon wystawił dłoń w moim kierunku, a ja bez namysłu chwyciłam ją, splatając nasze palce razem. Przetańczyłam z nim kolejne piosenki, te szybki oraz bardzo wolne. Koło czwartej już prawie nikogo nie było. My też zamówiliśmy już taksówkę. Verdas przyniósł swoją marynarkę, którą położył mi na ramionach. Podziękowałam mu za ten drobny gest, było mi już trochę chłodno, nie pomyślałam o tym by wziąć ze sobą jakąś kurtkę. Taksówka podjechała po parunastu minutach. Usiadłam z Leonem z tyłu. Verdas zapraszał mnie na noc, ale pozostawała nieugięta. Mimo naszych dobrych stosunków, mam w głowie to że jest też moim szefem. Przyznaje jest przystojny, zabawny, troskliwy i bardzo kochany. Może nawet umówiłabym się z nim na randkę, gdyby nie łączyła nas praca. Możemy być tylko przyjaciółmi, nikim więcej, tak musi po prostu być. Patrzyłam przez okno, myśląc o nim, a moje oczy stawały się ciężkie. Kierowca ściszył radio, obaj rozmawiali, ale było mi to całkiem obojętne. Ogarnęło mnie przyjemne ciepło, to pewno ogrzewanie. Walczyłam ze swoimi powiekami, oparłam głowę o szybę i powoli odpływałam do krainy Morfeusza.




••• Leon •••

Naprawdę miło spędziłem czas z Violettą. Ta dziewczyna jest niesamowita. Nie zdawałem sobie sprawy, że ma taki piękny głos. Nie chciałem z początku z nią tańczyć bo nie miałem na to ochoty, później mnie przekonała. Rozmawiam z Kamilem od paru minut, co jakiś czas zerkając na Castillo. Chyba zasnęła, w takiej pozycji, na pewno będzie bolał ją kark. Ostrożnie odpiąłem jej pas, wsunąłem rękę za jej plecy i przytrzymując jej ramię, położyłem jej głowę na swoich kolanach. Odgarnąłem jej włosy z twarzy i uśmiechnąłem się. Dawniej mogłem o tym tylko pomarzyć, a teraz stało się to rzeczywistością. Nie potrzebuje dzisiaj niczego więcej, mogę już umierać. Bałem się, że się obudzi, ale Kamil jechał spokojnie, tak że auto nie skakało na ewentualnych dziurach. Gdy zbliżaliśmy się do naszego miasta postanowiłem zmienić decyzje swojej przyszłej żony. Jestem zmęczony i jadąc najpierw do niej, a później do mnie zajmie sporo czasu. Jeszcze raz spojrzałem na szatynkę i już byłem tego pewny. Najwyżej potem pokrzyczy.

– Jedź do mnie. – Powiedziałem 
– Jesteś pewny ? Violetta chciała jechać do siebie. 
– Violetta śpi, gdy dojedziemy będzie za późno na kolejne odwożenie. 
– Co ty kombinujesz Verdas ? Przecież to twoja pracownica.
– Po prostu jedź, nie muszę się nikomu tłumaczyć z tego co robię. 
– Narobisz sobie problemów, Castillo nie jest głupią dziewczyną, nie wskoczy Ci do łóżka. 
– A czy ja tego chce ? Nie. Więc się nie wpierdalaj w moje sprawy. 
– Jak chcesz ... żebyś potem nie żałował ...
– Nie będę żałował. 

Gładziłem dziewczynę po włosach, pilnując by się nie obudziła. Nie chce jej stracić, ani wykorzystać. Zależy mi na niej. Wiem jak może to wyglądać szef chce zaliczyć swoją asystentkę. Nie jestem taki, kocham ją i chce dać jej szczęście. Po paru minutach byliśmy na miejscu. Zacząłem budzić swoją ukochaną, słodko marszczyła nosek i prosiła bym dał jej jeszcze pospać. Zaśmiałeś się gdy nazwała mnie swoim tatusiem. Otworzyła oczy, a po chwili mogłem zobaczyć jak na jej policzkach pojawiają się rumieńce. Wyszedłem pierwszy, a ona za mną. Była zdziwiona widząc mój dom, przetarła swej oczy i zaczęła iść do drzwi. No proszę, sądziłem że będzie trudniej. Zapłaciłem kumplowi i poszedłem otworzyć dom. Stała już na tarasie trzymając szpilki w dłoniach. Wpuściłem ją do środka. Pozapalałem światła i wskazałem łazienkę, wzięła jedną z moich koszulek i czysty ręcznik. Moja miłość już zaczyna nosić moje rzeczy, niedługo będzie spać tylko w nich w niczym więcej. Pościeliłem sobie w pokoju gościnnym, chce by spała w moim łóżku. Będę potem czuł jej zapach. Trochę się ze mną pokłóciła, ale w końcu zgodziła się zasnąć u mnie. Sam wziąłem szybki prysznic, przed snem zajrzałem do ukochanej. Słodko spała,wtulając się w kołdrę. Zgasiłem światło, schodząc do salonu zauważyłem jej torebkę. Nie mogłem się powstrzymać, wyjąłem jej telefon. Tak jak myślałem Lynch chcę się spotkać. Uśmiechnąłem się i napisałem mu, żeby był u niej w domu o dziewiątej. Potem odpaliłem muzykę na Youtube, wcześniej zgaszając telefon. Dziewczyna miała mało baterii więc po około dwudziestu minutach zostało jej dwa procent. Wyłączyłem wszystko i odłożyłem telefon. Niedługo się wyłączy, a ja mam inne wejście więc nie naładuje go. Jutro wystarczy przytrzymać ją na dłużej i wtedy on zostanie wystawiony. Violetta niedługo będzie we mnie zakochana, o ile już nie jest zakochana.

___________________________________________________________________________________

Wedle życzenia jest rozdział. Czy pojawi się kolejny zależy tylko od was. Liczę na wasze komentarze i kreatywne odpowiedzi na pytanka. Pozdrawiam Dars.

1) Violetta dowie się o smsie ?
2) Czy Leon jest zakochany, a może jednak ma zaburzenia psychiczne ?
3) Francesca spędziła noc w domu ?

wtorek, 4 czerwca 2019

Rozdział 5 : Wyznanie


••• Francesca •••

Siedzę przy łóżku Violetty już drugą godzinę. Jak to się stało, że tu jest ? Straciła przytomność w firmie dokładniej w toalecie, znalazła ją jedna z pań sprzątających obok umywalki. Nie wiadomo czy długo tam leżała, lekarze zgodnie stwierdzili, że do utraty jej przytomności nikt się nie przyczynił. Nie ma żadnych śladów walki, ani nic w tym rodzaju więc musiała po prostu zemdleć. Wcześniej powiedziała mi o tym co zrobił wczoraj Mateusz, gdy poszłam z nim porozmawiać dostałam sms od Verdasa bym niezwłocznie przyszła. Myślałam, że znowu coś źle zrobił, ale wtedy zobaczyłam jak ratownicy wynoszą moją przyjaciółkę. Leon zaczął tłumaczyć, że wszystko było z nią okej, podobno normalnie żartowała, ze mną też rozmawiała jak zawsze. Szef zawiózł mnie do szpitala, tam siedział ze mną około godziny. Potem musiał wracać do firmy, kazał się jednak informować o jej stanie zdrowia i dzwonić gdyby coś złego się działo. Ona ma tylko mnie, jej rodzina tutaj nie mieszka. W szpitalu działy się z nią różne rzeczy, miała skoki ciśnienia, płakała, mówiła coś pod nosem i cała się trzęsła. Lekarze mówili, że coś na zasadzie snu na jawie, przeżywa podobno swoje pragnienia lub obawy. Pobrali jej sporo krwi do kontroli. Mówili, że mam się nie martwić, ale ciekawa jak ! No przecież ona zemdlała już drugi raz ! To nie jest normalne, gdy człowiek mdleje. Czekałam kolejne minuty, nareszcie moje przyjaciółka otworzyła oczy. Od razu powiadomiłam o tym jedną z pielęgniarek, która była w pobliżu. Gdy wróciłam Violetta już siedziała, trzymała się za głowę. Z trudem sprawiłam, żeby ponownie się położyła.

– Masz leżeć, tak kazał lekarz.
– Co robię w szpitalu ?
– Zemdlałaś w firmie, w toalecie. Jak się czujesz ? Boli Cię coś ?
– Czuję się dobrze ... czyli to z Verdasem to tylko zwykły sen ?
– Mmm ... coś pikantnego ? Opowiadaj ! – Zawsze kręciły mnie takie rzeczy 
– Jak się pani czuje ? Czy wie pani jaki mamy dzień tygodnia ?
– Środa. A czuje się bardzo dobrze. Nic mi nie dolega, to na pewno zmęczenie. 
– Nie można lekceważyć takich rzeczy. Zdrowie jest bardzo ważne. Jest pani może w ciąży ?
– Nie uprawiałam seksu już dosyć długo więc to nie możliwe. 
– Wyniki badań ma pani w miarę dobre. Zalecam pić dużo płynów, jeść regularne posiłki  oraz kilkudniowy wypoczynek w domu, z dala od pracy. Pani organizm potrzebuje urlopu.
– Dobrze będę o siebie więcej dbać. Mogę już wyjść ?
– Tak jakby coś się działo ma pani od razu się do nas zgłosić.
– Dziękuje panu bardzo. Francesca zamówisz taksówkę ?
– Jasne i pójdę od razu po wypis, ty jeszcze chwile tutaj posiedź. Wrócę po ciebie.
– Dzięki.

Wyszłam na korytarz i zadzwoniłam po taksówkę. Czekając na wypis powiadomiłam Leona o stanie zdrowia mojej przyjaciółki. Co jakiś czas wysyłał mi sms'y czy już się obudziła. Powiedział, że nie musi do końca tygodnia przychodzić do pracy, ale na bankiet, który jest w piątek ma być gotowa bo jej nie odpuści. Nie wiem czy do czegoś między nimi doszło, ale mam wrażenie że tak. Violetta jeszcze nigdy mnie nie okłamała, ale w końcu musiał być ten pierwszy raz. Jeszcze ten jej sen. Leon na pewno nie znalazł się w nim przez przypadek. Już dawno nie widziałam jej takiej szczęśliwiej przy jakimkolwiek chłopaku. Myślę, że ona też mu nie jest obojętna. Sam pcha się w jej pobliże i dziwię się, że ona tego nie widzi. Oni na pewno będą razem. Mam nadzieje, że Verdas okaże się w porządku. Jeśli ją skrzywdzi to nie ręczę za siebie. Ona jest dla mnie jak siostra, a jej wrogowie są także moimi. On dostanie szansę, ale do czasu kiedy będę widzieć że jest okej. Viola jest zbyt delikatna, nie chce by cierpiała. Jeśli zauważę, że sprawia jej przykrość, to odsunę go od niej. Muszę zająć się jeszcze Mateuszem, nie spodziewałam się, że może jej wyrządzić tyle cierpienia. To może być jego wina, że trafiła do szpitala. Nie daruje mu.





   
••• Violetta •••

Czyli to wszystko mi się śniło ? Teraz zaczynam sobie wszystko przypominać. Rzeczywiście po tym jak wróciłyśmy z restauracji poszłam do toalety. Przemywałam twarz bo było mi bardzo gorąco. Pamiętam, że patrzyłam na siebie w lusterku, a moje odbicie stawało się coraz mniej wyraźnie. Straciłam przytomność. Czyli Leon nie proponował mi żadnego seks układ. Skąd mi to przyszło do głowy ? Przecież on tylko raz sprawił, że siedziałam mu na kolanach, byliśmy razem na wyjeździe, podczas imprezy odwiózł mnie do domu, a dzisiaj odciągał mnie od Mateusza. Ostatnio jest bardzo blisko mnie i to chyba dlatego.  Skąd mogłam wpaść na pomysł, że mój szef mógłby proponować mi jakiś układ. Przecież jestem tylko jego sekretarką. Razem wróciłyśmy do domu, Fran spędziłam noc u mnie, traktując mnie trochę jak dziecko. Rano wyszła do pracy, robiąc wcześniej śniadanie. Zaczęłam sprzątać kuchni, włączyłam radio i zaczęłam śpiewać. Przypomniały mi się piękne lata, kiedy razem z Fran i Camilą byłyśmy w szkole artystycznej. Muzyka była moim życiem, uwielbiałam tańczyć oraz śpiewać. Nigdy nie zapomnę tych cudownych chwil. Usłyszałam swój telefon, gdy zobaczyłam że to Matt od razu odrzuciłam. Nagle chce ze mną rozmawiać, no ciekawe dlaczego. Minuty mijały, a ja czułam jakbym umierała. Przyczyną tego była nuda. Mój organizm domaga się pracy.  Pomimo wszystko postanowiła się do niej wybrać. Była już jedenasta, czyli mały ruch na drodze dlatego dojechałam do firmy dość szybko.  Mijałam dobrze znane mi już osoby, weszłam do gabinetu gdzie siedział Verdas rozmawiający przez telefon. Spojrzał na mnie zdziwiony i praktycznie od razy  zakończył swoją rozmowę. Zdziwiło mnie, że dzisiaj nie założył garnituru tylko zwykłą bluzkę i jeansy.

– Miałaś odpoczywać. Jak się czujesz ? – Podszedł do mnie i pogładził mnie po ramieniu
– Lepiej. Daj mi coś do roboty. Nie zauważysz mnie obiecuje.
– Nie ma takiej opcji. Violetta masz jechać do domu. 
– Naprawdę będę na siebie uważać. Przecież jesteś blisko.
– Mało mnie to obchodzi. Jestem twoim szefem i każe Ci jechać do domu. 
– Powinieneś się cieszyć, że jestem taka pilną pracownicą. 
– W ten sposób chcesz ze mną pogrywać ? – Uśmiechnął się 
– Jak inaczej się nie da. No proszę Cię ... Leon nie bądź taki. Ładnie proszę ?
– Przepraszam, że przeszkadzam. – Usłyszałam Mateusza, stałam do niego tyłem
– Czego znowu chcesz ? Już Ci dałem wszystkie papiery. 
– Chciałem je oddać. Violetta możemy pogadać ? Słyszałem, że znowu zemdlałaś.
– Może nie w czasie pracy ? Idź już bo jesteśmy zajęci. Ty też masz swoje obowiązki.
– Czyli jednak mogę zostać ? – Spojrzałam na Verdasa
– Znaj moją litość panno Castillo. Siadaj przy moim biurku.
– Dziękuje. – Uśmiechnęłam się
– A ty co tutaj jeszcze robisz ?! Mówiłem, że masz już iść ! 

Leon prawie siłą wypchnął Lyncha z naszego gabinetu. Wzięłam swoje krzesło i przyciągnęłam do jego biurka. Mężczyzna włączył stronę z kanapami, kazał mi wybrać idealną do biura, a sam wypełniał jakieś papiery. Zastanawiało mnie o czym chciał rozmawiać Mateusz. Może powinnam z nim porozmawiać i pozwolić wszystko wytłumaczyć. Mój szef dawał mi mało wymagające zadania polegające głównie na szukaniu rzeczy w internecie. Pozwolił mi tylko raz sobie pomóc, gdy nie wiedział którą cyfrę ma wpisać w daną lukę. Nawet proponowałam mu, że pomogę, ale był nieugięty. Zamówił nam jedzenie, było smaczne, ale wkurzało mnie to że on zapłacił a nie ja. Po kolejnej znalezionej przeze mnie rzeczy, wcisnęłam ikonkę : do koszyka. Potem zamknęłam przeglądarkę. Zerknęłam co teraz robi mój szef, który był bardzo skupiony. Zaczęłam mu się przyglądać, wiedziałam że jest dość przystojny, ale z tej perspektywy miałam podane wszystko na tacy. Gdy zobaczyłam dołeczek w jego policzku, uświadomiłam sobie że się uśmiecha. Szybko odwróciłam wzrok, przyłapał mnie na gorącym uczynku. Czułam jak moje policzki robią się ciepło. Czy ja się rumienie przez mojego pracodawce ? Poprawiłam włosy, by trochę je zasłonić.

– Gorąco Ci ? Masz czerwone policzki ? – Dotknął mojego prawego policzka, niech przestanie
– Tak. – Od kiedy ja kłamie ?
– Mówiłem, że nie powinnaś pracować. Czekaj otworze okno, nie ruszaj się. 
– Jasne ... – Przestań się już czerwienić Castillo, sama się karce w głowie to idiotyzm
– Chodź. – Pociągnął za moje krzesło, sprawiając że razem z nim podjechałam pod okno 
– Może załatwię Ci lepszego lekarza ? Zrobiłby Ci wszystkie wyniki. To nie problem. 
– Po prostu tutaj duszno ... to dlatego. – Znowu kłamię
– Viola to najzimniejszy gabinet w firmie, nie okłamuj mnie.
– Przepraszam ... ja nie wiem jak ...
– Już wyglądasz lepiej. Chyba muszę wymienić wiatraki w takim razie. 
– Violetta ? Leon robisz jej minetę ? – Usłyszeliśmy Diego, na tak Leon kucał przede mną
– Tak idioto ... przy otwartych drzwiach się zabawiamy. Znowu miała ten swój napad. 
– Może to na twój widok. – Skarciłam Domingueza wzrokiem
– Ty chyba powinnaś być w domu, ale skoro jesteś to powiedz mi gdzie książka telefoniczna. 
– W górnej szafce. – Chciałam wstać, ale Verdas mi to uniemożliwił
– Siedź, pomogę mu. Ty oddychaj tym niby świeżym powietrzem. 

Oboje zaczęli szukać książki, którą napisałam własnoręcznie przez ten czas odkąd tutaj pracuje Wole sama zapisywać wszystkie ważne numery, niż szukać później ich w telefonie i przesyłać innym. Tak jest dla mnie prościej i inni zawsze mogą ją na chwile pożyczyć. Dotknęłam swoich policzków, były już normalnej temperatury. A co jeśli Diego ma racje ? Może wcale nic mi nie jest i reaguje tak durnie na Verdasa ? To możliwe ? Po chwili znaleźli potrzebną rzecz i jeden z nich wyszedł. Mężczyzna podrapał się po karku patrząc na mnie. Kompletnie nie wiedziałam co oznacza ten wzrok. Spojrzał na zegarek, a no tak to pora obiadu. Przecież już jedliśmy, on serio chce mnie utuczyć chyba. Podszedł do szafy, następnie otworzył ją. Okazało się, że jest tam parę koszul, wyjął czerwoną, potem ją założy i zaczął zapinać guziki. Szło mu to dość niezgrabnie, postanowiłam mu pomóc chociaż nie powinnam. Wstałam i bez słowa zaczęłam zapinać kolejne małe, okrągłe guziczki. Nie byłabym sobą gdybym nie poprawiła mu kołnierzyka.

– Dzięki. Nie mam cierpliwości do takich rzeczy. Teraz jedziemy.
– Dokąd ?
– Muszę coś załatwić, odwiozę Cię do domu po drodze. 
– Mogę Ci pomóc jeśli chcesz ?
– To raczej prywatna sprawa ... chociaż ... w sumie Ci ufam, zgoda chodź. 
– Powiesz mi o co chodzi ? 
– Nie możesz nikomu o tym powiedzieć. Nikomu rozumiesz ? 
– Ale o czym ? – Już siedzieliśmy w jego samochodzie, jadąc nie wiem gdzie
– Jest coś o czym wie mało osób. Właściwie ktoś ... nie powinienem Ci tego mówić.
– Leon skoro zacząłeś ... 
– Sama się przekonasz ... – Podjechaliśmy pod prywatne przedszkole 
– Masz dziecko ? – Nacisnęłam klamkę i wysiadłam z samochodu 
– Tak. Proszę Cię o dyskrecje. To źle wygląda ... właściciel firmy i ...
– Przecież to nic takiego. Czego ty się bałeś ? Które to ? – Zaczęłam się rozglądać 
– Panie Verdas. Witam. Melka już na pana czeka.
– Dziękuje Katrin ... to jest Violetta moja przyjaciółka. Melka już jestem.

Weszliśmy do pokoju, w którym było mnóstwo dzieci. Nie wiem dlaczego, ale ten widok mnie rozczulił. Dzieci mają w sobie tyle energii i radości. Mężczyzna podszedł do dziewczynki, która siedziała do nas tyłem. Zakrył jej oczy, a ona się zaśmiała. Uśmiechnęłam się na ten widok, po chwili obróciła się i przytuliła go swoimi małymi rączkami. On wziął ją na ręce, dopiero teraz uświadomiłam sobie że ją znam. Melka to zdrobnienie od Amelii, to jej robiłam wianek, gdybym zaczekała tego dnia na jej ojca, okazałby się że to Leon. Stałam przez chwile w osłupieniu, szef szturchnął mnie w ramię. Poszliśmy do samochodu, z bagażnika wyjął siedzenie dla małej. Ja zajęłam miejsce z przodu Przez chwile jechaliśmy w ciszy, przerwała ją ta mała, słodka istotka.

– Kianek ...
– Wianek ? – Spytał 
– Ta ...
– Później. Teraz jedziemy do domu. Ona skraca słowa, czasem trudno się połapać.
– Kianek ...
– Melka, nie teraz naprawdę. Później pójdziemy nazbierać kwiatki. 
– Leon ... ostatnio zrobiłam jej wianek w parku. Chyba dlatego tak mówi.
– To byłaś ty ? No proszę ... jaki ten świat jest mały. To było po randce z Mateuszem tak ? Pani Krysia mówiła, że poznała bardzo ładną kobietę, ale bardzo smutną. Chciała nas spiknąć. 
– Mi mówiła, że ojciec Amelii jest przystojny i samotny, ale dla niej za młody.
– Próbuje mnie zeswatać z każdą, którą pozna. Nie rozumie, że chce być na razie sam. 
– Ile Amelka ma lat ?
– Wa .. – Pokazała dwa paluszki 
– O proszę, ale z tym skracaniem to naprawdę śmieszne.
– Do momentu kiedy nie zacznie mówić zdaniami. Wtedy jest poziom hardkorowy. 
– Aż tak źle ?
– Melka powiedz wierszyk dla taty. 
– Adł  myk do eki i mielił ię w amek. O ył elki amek.
– Wpadł kamyk do rzeki i  zamienił się w zamek. To był wielki zamek. – Sprostował

Dalej było jeszcze gorzej, zdarzało się, że coś rozumiałam, ale rzadko. Verdas musiał się do tego przyzwyczaić. Przynajmniej coś mówi, to i tak dużo. Podjechaliśmy pod dość duży dom jednorodzinny prawie końcu miasta. Brama otworzyła się automatycznie. Jak się domyśliłam to był dom mojego szefa. Nigdy tutaj nie byłam, ale jest taki jak oczekiwałam duży oraz ładny. Byłam szybsza od Leona i wyjęłam dziewczynkę z samochodu, uśmiechnął się i poszedł otworzyć drzwi. Blondynka złapała mnie za rękę i pociągnęła na schody do swojego taty. Wnętrze budynku było równie piękne jak zewnątrz. Zdjęłam swoje buty, chociaż było trudno bo dziewczynka ciągle mnie ciągnęła. Okazało się, że przez ten cały czas prowadziła mnie do swojego pokoju. Był on różowo-biały, typowe królestwo księżniczki. Miała pełno zabawek, dość duże łóżko jak na swój wiek oraz kolorowe obrazki. Pokazała na łóżko, usiadłam tam, a ona zaczęła mi przynosić swoje lalki. Jej każdy uśmiech w moją stronę był zabójczy. Dawno nie miałam styczności z dziećmi. Po paru minutach obie siedziałyśmy i bawiłyśmy się jej rzeczami. Zobaczyłam Verdasa, stał oparty o futrynę ze skrzyżowanymi rękoma, oatrzył na nas i szczerze się uśmiechał. 

– Widzę się polubiłyście, zostaniesz na kolacji ? 
– A która jest godzina ? 
– Osiemnasta. Siedzicie już tutaj od dłuższego czasu. Pewno nie poczułaś.
– Masz racje nie odczułam. Zbyt dobrze się bawię. 
– Cieszę się. Amelia idziemy gotować, Violetta chyba może dzisiaj z nami ?
– Ta ! 

Leon zaprowadził mnie do kuchni, właściwie to nas bo mała była u mnie na rękach. Miło, że tak się do mnie przyzwyczaiła. Chyba tego było mi trzeba, odrobiny ciepła od drugiej osobie. Widać, że chłopak dba o jej wychowanie, pierwsze co zrobiłyśmy to umyłyśmy ręce. Leon zabrał się za pancakes, dziewczynka wsypywała mu mąkę i inne składniki. Ja zajęłam się dodatkami czyli obieraniem owoców i szukaniem polewy, która znajdowała się gdzieś w szafce, ale dziwnym trafem nie pamiętał gdzie. Razem spędziliśmy przyjemnie czas, potem on wykąpał swoją córkę, a ja przeglądałam jego albumy ze zdjęciami. Nie było na żadnym zdjęciu kobiety, z którą mógłby mieć dziecko. Zaczęłam się zastanawiać kto jest jej matką. Jest też opcja, że zaadoptował, ale wtedy by nie bał się że ktoś się o tym dowie. Verdas wrócił do mnie z butelką wina, od razu się spięłam. Mam słabość do alkoholu i już powinien o tym wiedzieć. Postawił je na stole i z barku wyjął dwie lampki. Odkorkował butelkę, po czym wlał trunek do lampek. Podał mi jedną. 

– Źle się czujesz ? – Spytał z troską
– Po moich omdleniach chyba na razie nie powinnam pić. 
– Masz racje. Przepraszam to było nieodpowiednie z mojej strony. Sok ?
– Poproszę ... – Po chwili nadal mi sok jabłkowy
– Fajnie, że dogadujesz się z Amelią. Nigdy nie miała okazji kogoś poznać bliżej.
– Jest przesłodka ... mam głupie pytanie ... 
– Jej matka była prostytutką. Wpadłem ... inaczej nazwać tego nie mogę. To był błąd, zabawiałem się co jakiś czas. Okazało się, że jest w ciąży, zrobiliśmy badania, które kosztowały dość dużo, zanim jeszcze urodziła. Testy wyszły pozytywnie, zapłaciłem by milczała i nie usuwała dziecka.
– Utrzymujecie kontakt ?
– Załatwiłem jej najlepszą prywatną klinikę, urodziła a potem znikła z mojego życia. Nie kochałem jej, ona nie kochała mnie, ale nie mogłem pozwolić by usunęła żywą istotę. Z początku było mi trudno, to było trochę przed tym zanim zaczęłaś u mnie pracować.
– Ta pani, którą widziałam w parku. Długo Ci pomaga ?
– Jest moją sąsiadką. Zawsze mi pomagała, odkąd się tutaj przeprowadziłem. Traktowała mnie jak syna, była pierwszą osobą która dowiedziała się o Amelii, nawet przed rodzicami. 
– Kto jeszcze wie ?
– Głównie rodzina. Od niedawna też Diego. Teraz również ty.
– Podziwiam Cię ... to musi być naprawdę trudne. Możesz zawsze na mnie liczyć. 
– Dziękuje Violetta. Zostaniesz na noc ? Nie chce budzić Melki. 
– Zamówię taksówkę. Jestem już przyzwyczajona. 
– Ja zamówię. Mam kolegę, który się tym zajmuje. Przynajmniej dojedziesz bezpiecznie.

Kiwnęłam głową zgadzając się. Kiedy on rozmawiał przez telefon ja myślałam o tym wszystkim co powiedział. Naprawdę musiało być mu ciężko. Normalnie wychowywanie dzieci jest trudne. Nie wyobrażam sobie jak musiało być trudno robić to samemu i dodatkowo prowadzić wielką firmę. Nie dziwię się, że sprowadził tutaj Diego. Wykazał się też wielką odwagą zwierzając się mi ze wszystkiego. Przed wyjściem zajrzałam do dziewczynki, słodko spała wtulona w misia. Przymknęłam drzwi i pożegnałam się ze swoim szefem. On podał adres koledze i odjechaliśmy. W domu byłam po paru minutach. Pierwsze co zrobiłam to poszłam pod prysznic. Tam również nie obyło się bez moich przemyśleń. W łóżku zobaczyłam, e mam nieodebrane połączenia od Francescy. Oddzwoniłam wyjaśniając jej, że byłam u Leona. Ona oczywiście najpierw nakrzyczała na mnie, że miałam się oszczędzać, a potem o wszystko wypytała. Pominęłam fakt, że byłam też z jego córką. Po raz kolejny kłamałam swojej przyjaciółce. Czułam się z tym okropnie, ale nie mogę jej powiedzieć, ponieważ to tajemnica. Słyszałam śmiech dziewczyny i jej nabijanie się, że mężczyzna mnie podrywa. W mojej głowie były myśli, że zrobił podrywa na córkę. Nie powiedziałam tego na głos. Po skończonej rozmowie zgasiłam lampkę i zamierzałam iść spać. Kiedy prawie już odpłynęłam usłyszałam wiadomość. Niechętnie wzięłam telefon i spojrzałam na niego. Moje kąciki ust znacznie uniosły się do góry, gdy zobaczyłam, że to Leon. 

Szef : Miłych snów. Pamiętaj jutro bankiet. Liczę na ciebie.

___________________________________________________________________________________

Hej przybywam z kolejnym rozdziałem. Chciałam go zadedykować osobie, która niestety się nie podpisała. Jej komentarz brzmiał następująco :  Czekam na kolejne z niecierpliwością. Kocham je. Siedem słów, a sprawiają tyle radości. Bardzo Ci za nie dziękuje. 

1) Czy między Leonem i Violettą rodzi się uczucie ?
2) Dziewczyna ponownie straci przytomność ?
3) Co wydarzy się na bankiecie ?

piątek, 17 maja 2019

Rozdział 4 : Załamanie


••• Violetta •••

Większość ludzi najbardziej nie lubi poniedziałków, a dla mnie zmorą są wtorki. Nie wiem dlaczego, ale zawsze tak miałam. Trudno było mi wstać w ten dzień do szkoły i jest równie trudno wstawać do pracy. Moje włosy nie chcą współpracować, zwykle dlatego związuje je w kucyka, rzadziej koka. Oczywiście wielkim problem jest dla mnie wybranie odpowiednich ciuchów, ponieważ nic mi się nie podoba. Sama jestem w dziwnym humorze, ani to radość, ani smutek, po prostu neutralność. Zwykle pogoda też jest na moją niekorzyść, albo wieje kiedy założę sukienkę, albo pada gdy nie wezmę parasola, a dzisiaj gdy wzięłam kurtkę postanowiło wyjść piękne słońce, choć wydawało się że są chmury. Do tego na deser nie było wolnej taksówki, więc szłam na piechotę. Weszłam do windy, nerwowo zerkając na zegarek. Super ... jeszcze jestem spóźniona, no bo jak inaczej, przecież Verdas mnie kiedyś za to wywali. Wychodząc z niej, wpadłam na jedną z pracownic, następnie obracając się uderzyłam dłonią o ścianę. To istne fatum ! Mam ochotę po prostu krzyczeć ! Bez słowa weszłam do gabinetu, nie tylko mojego szefa, ale również mojego. Rzuciłam torebkę na moje biurku.

– Coś się stało ?
– Wtorek się stał ! Jak ja ich nie znoszę ! One chyba mnie też !
– W jakim sensie ?
– Nie mogłam ogarnąć włosów, pogoda mnie oszukuje i nie było wolnej taksówki. 
– Zdarza się.
– Przepraszam za spóźnienie. 
– To tylko parę minut. Masz dla mnie projekt ? 
– Jaki projekt ? – Skrzywiłam się 
– Ten co robiliśmy wczoraj, prosiłem byś go zabrała rano.
– Chyba sobie żartujesz ?
– Nie chcesz powiedzieć, że zapomniałaś projektu, którego potrzebuje teraz ? 
– Ja ... 
– Ej oddychaj ! Wkręcam Cię, mam go w teczce. Chciałem rozluźnić atmosferę. 
– Mało śmieszne, pójdę po kawę. Też chcesz ?
– Tą co ostatnio. 

Żart Verdasa nie był na miejscu. Naprawdę zaczęłam panikować, gdy o nim wspomniał. Nie byłam pewna czy u mnie jest, ale już w głowie słyszałam jego krzyki. To mogło doprowadzić mnie do zawału. Podeszłam do ekspresu i zaczęłam wciskać guziki. Mogłam iść do bufetu, ale wole nie ryzykować tym, że po drodze wyleje gorącą ciecz na siebie lub kogoś innego. Siedziałam na krześle patrząc na tą piekielną maszynę, która oczywiście nie współpracowała. Jakby mnie to dziwiło ... Dzisiaj to już chyba nic mnie nie zaskoczy. Po chwili miałam dwa kubki kawy, chwyciłam je i pewnie wyszłam z pomieszczenia. Udało mi się dojść do gabinetu bez żadnych wpadek. Ostrożnie położyłam jego kawę na biurku, mężczyzna posłał mi swój uśmiech. Normalnie bym coś powiedziała, ale to mój szef. Po wyjeździe, nasze stosunki lekko się zmieniły, nie jestem już tak sceptycznie do niego nastawiona, chociaż dalej wszystko pamiętam. Przez kilka godzin zajmowałam się głównie organizowaniem różnych spotkań. Gdy zobaczyłam, że to czas na przerwę od razu zamknęłam laptopa. Verdas po raz kolejny dzisiaj obdarzył mnie swoim uśmiechem. Wyjęłam telefon z torebki i udałam się do stołówki. Pierwsze co zobaczyłam to moja przyjaciółka w towarzyskie naszego nowego szefa. No właśnie ... miałam ją skrzyczeć, że nic mi nie powiedziała o jej awansie. Przez chwile stałam i na nich patrzyłam, poczułam na swoich biodrach czyjś dotyk. Gwałtownie się obróciłam, to był Matt.

– Kino czy kręgle ?
– W jakim sensie ?
– Obiecałem Ci randkę, jak wrócisz ... więc wybieraj. 
– Em ... kręgle ? W kinie zwykle bardzo się nudzę, a na kręglach dawno nie byłam. 
– Dzisiaj koło siedemnastej ? 
– Dobrze, spotkamy się przed kręgielnią. Tylko uprzedzam, że dzisiaj nie jest mój dzień. 
– To sprawię, że to będzie twój dzień życia. 
– Kuszące i intrygujące za razem ... – Odgarnęłam włosy do tyłu 
– Dominguez i Verdas jedzą w stołówce ? – Matt wskazał na Leona, który właśnie nas minął 
– Może to Diego go namówił. Zresztą jedzenie mamy nie najgorsze.
– Siadamy razem ? Bo Fran już ma towarzystwo. – Zauważył 
– Z przyjemnością. 
– Castillo chodź do nas, musimy coś omówić. – Usłyszałam mojego szefa 
– Ale teraz ? Mam przerwę. 
– Później coś zjemy, no chodź. – Powiedziała moja przyjaciółka
– Przepraszam ...

To było jedyne słowo, które potrafiłam powiedzieć w stronę Mateusza. Naprawdę nie chciałam go zostawiać samego, ale co miałam zrobić ? Taką mam pracę ... Francesca oczywiście mi tego nie ułatwia bo widać, że dobrze czuje się przy Diego. Wcale się jej nie dziwie, od razu wiedziałam że jest w jej typie. Mam tylko nadzieje, że nie zrobi czegoś niestosownego. Gadała o rzekomych planach Leona, a teraz sama może się wkopać w jakiś romans z naszym nowym przełożonym. Dobrze wiem, że jest do tego zdolna i właśnie to mnie martwi. Omawialiśmy ten bankiet, o którym Verdas wczoraj wspomniał. Minuty mijały, a stołówka stawała się coraz bardziej pusta. W końcu zostaliśmy tylko w czwórkę. Poczułam dziwny przypływ powietrza, momentalnie zrobiło mi się duszno.  Nigdy wcześniej nie miałam takich napadów, więc nie wiem jak to określić. Moi towarzysze zareagowali dość szybko, Francesca załatwiła szklankę wody, a chłopaki od razu pootwierali okna. Jednak to nie przynosiło mi żadnej ulgi, a wręcz przeciwnie czułam jakbym miała zaraz odlecieć. Ułożyli mnie na ziemi, kładąc moje nogi na ławce, Fran pilnowała by sukienka nie opadła mi na dół, za co byłam jej wdzięczna bo sama straciłam orientacje. Verdas przyniósł mokry ręcznik i położył na moim czole, po paru minutach było mi znacznie lepiej. Mam nadzieje, że to tylko chwilowy stan,a nie nic poważnego.

– Pomóż mi wstać. – Zwróciłam się do przyjaciółki 
– Ale już Ci lepiej ? 
– Tak ... 
– Jesteś w ciąży ? – Spytał Diego 
– Ona nie ma chłopaka. Więc to nie możliwe. – Wyręczyła mnie Francesca
– I to znaczy, że nie ma się z kim bzykać ? No halo, jest niezłą laską. 
– Dominguez morda ! Jadłaś coś dzisiaj ? Zabrałem Ci przerwę to pewno dlatego.
– Nie jadłam śniadania jeśli o to Ci chodzi ... 
– Czyli mamy przyczynę problemu, moja wina przyznaje się. Zaraz Ci coś przyniosę. 
– Jaki opiekuńczy. – Zaśmiała się czarnowłosa, gdy on odszedł z Diego
– Mhm ... ale to było dziwne ... jakbym straciła panowanie nad własnym ciałem.
– Wystraszyłaś mnie ...
– Zbyt dobrze dogadujesz się z Dominguezem.
– Nie zmieniaj tematu, zresztą ty z Leonem też, więc nie wiem o co Ci chodzi. 
– Dobrze wiesz ... nie rób głupot proszę Cię. 
– Spokojnie,  jestem już dużą dziewczynką. Nie musisz się martwić, że wskoczę mu do łóżka. 
– Jasne ...
– Proszę bardzo. I zaraz przyniosą Ci świeżo wyciskany sok.
– Dziękuje ...

Jedliśmy w całkowitej ciszy. Czułam się obserwowana przez całą trójkę, serio musiałam ich wystraszyć. Chyba powinnam trochę odpocząć. Kolejne godziny w pracy były spokojnie, szef nawet pozwolił mi iść do domu, ale jednak zostałam. Cały czas miał na mnie oko, co było trochę niezręczne. Gdy zaczęłam się pakować, chwycił swoje kluczyki od samochodu. Domyśliłam się, że chce mnie odwieść. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi, otworzyłam je i ujrzałam swojego przyjaciela, który również trzymał kluczyki w ręku. Super ... jeszcze wyjdzie jakiś zgrzyt. 

– Słyszałem,  że zemdlałaś więc Cię dzisiaj odwiozę. 
– Dziękuje Matt. 
– A ty już skończyłeś pracę ? – Wtrącił się Verdas
– Tak, wszystko już zrobiłem, więc pozwolisz że odwiozę Castillo. 
– Przepraszam, ale od kiedy jesteśmy na ty ? Zresztą na pewno wszystkiego nie skończyłeś.
– Skończyłem, Castillo gotowa na randkę ? – Mam wrażenie, że powiedział to specjalnie  
– Chyba się przesłyszałem. W naszej firmie nie ma miejsca na romanse.
– To tylko kręgle ... 
– Jasne, od tego się zaczyna. Potem kolacja i łóżko ... Wykluczone. 
– Najwyżej się zwolnię jak nasza relacja nabierze tępa. – Rzekł Mateusz 
– Nie sądzę byś był w typie Castillo. Zresztą nie moja sprawa. 
– Masz racje, nie twoja sprawa. Chodź Violu. 

Matt złapał mnie za rękę i razem wyszliśmy. Nie wierzę w to co przed chwilą słyszałam. Oni kłócili się o mnie ? Do tego Matt trochę się zapomniał, za takie słownictwo Leon mógł go wywalić. Nie musiał też mu mówić o naszej randce. Chociaż uderzyły mnie słowa Verdasa ... serio nie powinnam się mieszać w żaden romans, do tego w pracy. Może powinnam odpuścić. Z drugiej strony nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam na randce. Po paru minutach byliśmy w domu. Postanowiłam pójść na te spotkanie. Zaczęłam przygotowania, które trwały dość długo. Wybrałam odpowiedni strój, buty oraz dodatki. Byłam zadowolona z tego jak wyglądam i bardzo podekscytowana. To będzie moje pierwsze samotne wyjście z Mateuszem. Sama nie wiem czy chce by było z tego coś więcej czy jednak nie. Przed siedemnastą wyszłam, byłam już prawie przed kręgielnią kiedy dostałam sms. Brzmiał on tak : Dzisiaj nie dam rady, muszę coś zrobić sorry. Moje serce pękło w jednej chwili. Nie potrafiłam powstrzymać łez. Błąkałam się po parku, nie patrząc na mijające osoby, które czasem powiedziały zwykłe cześć. Moje myśli były wszędzie, nie wiedziałam dlaczego odwołał spotkanie, ale wywołało to ogromny ból. Usiadłam na ławce i spojrzałam na telefon, nic więcej nie napisał. Popatrzyłam przed siebie i ujrzałam małą blondyneczkę zbierającą kwiatki, była ubrana w różową sukienkę. Na moje oko miała dwa lub trzy lata. W tej chwili ona wywołała na mojej twarzy uśmiech, od zawsze uwielbiałam dzieci. Podeszłam do niej, a ona na mnie popatrzyła na mnie swoimi zielonymi oczkami.

– Hej zrobić Ci wianek ? – Wskazałam na kwiatki, które trzymała
– Ta ... 
– Gdzie twoi rodzice ? 
– Ta ... – Wskazała palcem na starszą kobietę, do której razem poszłyśmy 
– Dzień dobry,  jestem Violetta Castillo. Przepraszam, że nachodzę pani córkę. 
– Jestem jej opiekunką, siadaj dziecinko. Coś się stało ? Płakałaś ?
– Zawód miłosny ... 
– Tak bywa w tym wieku. Każdy musi przez to przejść. 
– Ju ? – Dziewczynka była niecierpliwa
– Tak. Proszę bardzo. – Nałożyłam jej wianek 
– Kuje ... 
– To znaczy dziękuje. Idź nazbieraj kwiatków dla taty. Zaraz przyjdzie. 
– To ja może już pójdę, nie chce przeszkadzać. 
– Zaczekaj, poznasz ojca Amelki, jest samotny i bardzo przystojny, ale dla mnie za młody.
– Nie szukam faceta. 
– Jutro też tutaj będziemy, więc jak się namyślisz zapraszam. 
– Dziękuje pani, do widzenia Amelko. 

Dziewczynka mi pomachała. Jest przesłodka naprawdę przesłodka. Po tym miłym spotkaniu od razu wróciłam do domu. Wzięłam długą kąpiel i wyłączyłam telefon. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Zasnęłam dość szybko. Obudziłam się o piątej rano i całe szczęście bo bym zaspała. Zjadłam śniadanie i zamówiłam taksówkę. Dzisiaj środa więc mieli wolną, no dziwna sprawa naprawdę. W firmie byłam prawie jako pierwsza. Postanowiłam trochę posprzątać nasz gabinet, gdy ścierałam kurzę wszedł Verdas. Spojrzał na mnie podejrzliwe i położył kubek z kawą.

– Mamy od tego ludzi. 
– Nudziłam się, a byłam dzisiaj szybciej. To sama przyjemność. 
– Jak randka ?
– Nie chce o tym gadać ...
– Dobierał się albo coś ? Jak tak to mi powiedz. Ja to załatwię.
– Nie doszło do spotkania ... wystawił mnie pewno dla innej albo coś. 
– Rozumiem, że mam go trzymać od ciebie na dystans ? 
– Jak chcesz Leon, ja mam już wszystkiego dość. Nie wiem co zrobiłam źle.
– Przykro mi. 
– Daj mi jakieś zajęcie bym zapomniała. 
– Właściwie jadę zaraz do sklepu po kartki i tusz. Wybierzesz się ze mną ?
– To sprawdzę czy czegoś jeszcze nie brakuje. 

Mężczyzna kiwnął głową i zaczął przeglądać coś na komputerze. Byłam mu wdzięczna za to co robi. Nie chciałam dzisiaj widzieć się z Mateuszem. Może za bardzo dramatyzuje, ale to naprawdę mnie zabolało. Gdy zamykałam gabinet, zobaczyłam Matt, szedł w naszym kierunku. Leon wyszedł mu na przeciw, złapałam go za rękę i poszłam przodem. Nie obchodziło mnie co teraz myślą inni, chciałam po prostu stamtąd uciec. Wiem, że to może wyglądać dziwnie, idę za rękę z szefem, a potem wsiadamy do windy, ale na prawdę mało mnie to interesowało. Verdas był chyba zadowolony z obrotu sprawy, posłałam mu karcące spojrzenie, od razu spoważniał. Po kilkunastu minutach byliśmy w sklepie kupując najpotrzebniejsze rzeczy.  Z każdą kolejną minutą czułam się coraz pewniej przy moim szefie. Na wyjeździe sądziłam, że nasze relacje ulegną zmianie. Nie myliłam się co do tego, z taką różnicą że są one lepsze.

– To co jedziemy do restauracji ? Wtedy unikniesz Mateusza. Ja stawiam.
– Nie chce narażać Cię na koszty. Dam radę spokojnie.
– To nie jest propozycja Castillo. Na co masz ochotę ?
– Gorącą kąpiel. – Odpowiedziałam zgodnie z prawdą
– Jak chcesz możemy jechać do mnie i Ci ją załatwię.
– Znowu chcesz mnie kupić ? A już było tak dobrze między nami.
– To ty wtedy źle zrozumiałaś i mieliśmy do tego nie wracać.
– Wszyscy mnie wykorzystują, najpierw ty, teraz Matt ....
– Nigdy bym Cię nie wykorzystał Violetta. Jesteś bardzo ważna dla naszej firmy. 
– Jasne ... 
– Załatwić Ci psychologa ? Dziwnie się zachowujesz, jakbyś wpadła mi w depresje.
– Wszystko w porządku. Mam tylko gorsze dni. 
– Będę Cię obserwowałam Castillo. W takim razie jedziemy do piekarni po pączki dla wszystkich.
– Jaki ty hojny ... ale ja chce z czekoladą innego nie zjem.
– Dobrze, mówiłem Ci że musisz trochę przytyć bo inaczej nie będę Cię przytulał. 
– Zaraz się przesiądę do tyłu.
– Jedziemy ... ty w sukience ... może być ciekawie Castillo. 

Uśmiechnęłam się na jego słowa. On ma w sobie coś takiego, że momentalnie o wszystkim zapominam. Wiem, że nie powinnam w ten sposób myśleć bo to mój szef, ale jednak ... W piekarni wybrałam sobie pączka, Leon wziął trzy kartony zwykłych pączków i cztery eklerki. Droga do firmy odbyła się w równie dobrym humorze, mężczyzna nadal uderzał mnie swoimi zabójczymi tekstami które wywoływały kolejne uśmiechy. Weszliśmy razem do budynku, potem zaczęliśmy roznosić pączki pracownikom. To nie był pierwszy raz kiedy coś dla wszystkich kupił. Zawsze troszczył się o pracowników i to bardzo w nim ceniłam. Do gabinetu Lyncha wszedł sam, ja nie miałam odwagi jeszcze z nim pogadać. Zrezygnowałam dzisiaj z obiadu na stołówce, sama poszłam do restauracji niedaleko firmy. Francesca od razu się zorientowała i do mnie zdzwoniła. Przyszła praktycznie od razu. Powiedziałam jej o co chodzi, nie mogła uwierzyć w to, że Matt mnie wystawił. Ja też w to nie wierzyłam, ale doświadczyłam tego na własnej skórze. Pomimo tego, że też się z nim przyjaźni stanęła po mojej stronie. Przez resztę dnia unikałam go jak ognia, gdy widziałam że się zbliża od razu szłam do biura. Wiem, że tutaj nie przyjdzie bo przecież to gabinet szefa. Ten okropny dzień w pracy dobiegał końca, nagle Leon zamknął drzwi. Spojrzałam na niego pytającą, a on się uśmiechnął i podszedł do mnie.

– Mam małą propozycję dla ciebie Castillo. 
– Jaką ? 
– Tylko nie zrozum jej źle, ja chce dla ciebie dobrze. – Położył dłonie na moich biodrach
– O co chodzi ?
– Jesteś spięta tą całą sytuacją z Lynchem. Chce Ci pomóc. 
– Niby jak ?  – Trochę mnie zaciekawił 
– Jesteś śliczną kobietą i pewno o tym wiesz. Nigdy nie byłaś mi obojętna. 
– Chyba się napiłeś. – Zażartowałam 
– Oferuje Ci seks twoich marzeń, który zdecydowanie Cię rozluźni. 
– Słucham ?
– Seks układ. Te dwa słowa chyba są bardzo dosadne. 
– Ciebie pogięło ... – Cofnęłam się 
– Moglibyśmy sobie nawzajem pomóc. Poczułabyś się cudownie. 
– A ja zaczynałam Cię lubić. Jesteś obleśny. Jak możesz mi coś takiego proponować ?!
– Violu ... trzeba zaszaleć w życiu.
– Brzydzę się tobą. Nie wierzę, że masz czelność mi to proponować. 
– Przemyśl to Castillo. 

Zabrałam swoje rzeczy i wyszłam. Nie wierzę ... Najpierw Mateusz okazuje się całkiem inny, a teraz Leon. Jest jednak taki jak okazało się na wyjeździe. Najpierw chce mnie kupić, a teraz seks układ ! Za kogo on mnie ma ! Za dziwkę ?! Myśli, że nagle wskoczę mu do łóżka bo jest przystojny ? I te jego słowa ! Rozluźni mnie ! Najgorsze jest to, że naprawdę zaczął mi się podobać. Nagle swoim tekstem zniszczył wszystko. Nie dam sobą pomiatać i to, że jestem w słabszej kondycji psychicznej nie sprawi, że mnie zaliczy. Opuściłam jego biuro, szybkim krokiem udałam się do domu. Zakluczyłam drzwi i osunęłam się na ziemie. Dlaczego nagle cały mój świat się wali ?! Dlaczego nagle każdy facet zaczął mnie tak traktować ?! Przecież ja mam swoją godność !

___________________________________________________________________________________

Mamy kolejne zwroty akcji. Powolutku dochodzimy do romansu Leona i Violetty (tak się wydaje). Znaczącą postacią tutaj teraz jest Mateusz, który sporo namiesza jej w głowie. Tak swoją drogą, muszę sobie stworzyć jakiś grafik bo mam teraz aż trzy aktywne blogi.

1) Czy Leon serio zaproponował jej seks układ ?
2) Dlaczego Mateusz odwołał spotkanie ?
3) Czy dziewczynka za parku okaże się córką Verdasa ?

wtorek, 30 kwietnia 2019

Rozdział 3 : Pizza

 
••• Violetta •••

To,  że wróciłam z Leonem w piątek było najlepszą decyzją jaką podjął od dobrych kilku dni. Dzięki temu po imprezie, na której zaszalałam, mogłam odpocząć. Kac morderca nie ma serca, jak to się mówi. Odchorowałam w łóżku cały następny dzień. Czułam się po prostu okropnie, moja głowa bolała tak jakby miała zaraz eksplodować, męczyło mnie straszne pragnienie i czasem zbierało mi się na wymioty. Nigdy nie wiem kiedy zastopować z alkoholem, dlatego po prostu nie zaczynam pić. Ale wtedy musiałam zapomnieć o całym wyjeździe. Po tym jak pokłóciłam się z Leonem, cały kolejny dzień żadne nic nie powiedziało. Pod wieczór mnie przeprosił i liczył, że mu wybaczę. Był w wielkim błędzie, dalej jestem na niego zła. Przecież on chciał mnie kupić ! To jednak nie mogło zaważyć na moich obowiązkach, musiałam wypełniać je należycie. Nie zabrakło też alkoholu, to wtedy można powiedzieć, że zbliżyliśmy się. Nie było to zbliżenie fizyczne, ale bardziej psychiczne. Już w wejściu do budynku zauważam jakieś kartony. No tak czekają nas zmiany, nowe pokoje, nowi pracownicy. Mam nadzieje, że nikt nie straci przez to pracy. Podchodzę do recepcjonistki by odebrać swoje kluczę, informuje mnie że zabrał je Verdas. Wsiadam do windy i jadę na najwyższe piętro. Po chwili stoję już pod drzwi Leona, gdy mam pukać one się otwierają i delikatne uderzam dłonią w jego klatkę piersiową. Od razu odskakuje przestraszona. Takiego początku dnia na pewno się nie spodziewałam.

– Wejście pierwsza klasa.
– To było przez przypadek, przepraszam. 
– Jeśli chciałaś mnie dotknąć to wystarczyło powiedzieć, może bym Ci pozwolił. 
– Mało śmieszne ... moje kluczę ? 
– Jeszcze nie dorobiłem. Później Ci je dam. Zapraszam do twojego nowego gabinetu ?
– Ale jak to ?
– U ciebie zrobimy biuro Diego i tak jesteś moją asystentką.
– Mam teraz biuro z tobą ?
– Dokładnie, ja muszę coś załatwić. Możesz się urządzić, wszystko Ci przynieśli, nawet buty.
– Tak ... 
– Będziemy spędzać ze sobą więcej czasu, mam nadzieje że to nie problem ?
– Ależ skąd. 

Chłopak uśmiechnął się i poszedł. Serio jedno biuro ? Przecież to mega krępujące ! Nie mogę poprawić makijażu, porozmawiać z kimś czy nawet się podrapać. On teraz będzie widział wszystko ! Dosłownie wszystko ! Nie będę miała własnego kąta, ani swojej przestrzeni. Wcześniej mu to jakoś nie przeszkadzało, że byłam dwa pomieszczenia dalej. Nagle zamarzyło mu się jedno biuro ? Nie powiem, że jest małe bo spokojnie można by było zrobić z niego dwa osobne pokoje, ale jak mam niby być tutaj z nim. Przecież to mój szef ! Będę siedzieć tutaj jak na szpilkach ! Przejrzałam swoje rzeczy i napisałam sms'a do Francescy. Wysłała mi śmiejącą się buźkę i przypomniała, że Leon szuka żony. Zamierzałam jej powiedzieć co o tym myślę prosto w twarz. Przecież ona ma już obsesje. Gdy tylko wyszłam z gabinetu szefa, a raczej naszego gabinetu, dostrzegłam Diego. Szedł w moim kierunku, mam uciekać czy podejść ?

– Violetta prawda ? Widziałaś Leona. 
– Dzisiaj czy teraz ? – Byłam mega zestresowana 
– Dzisiaj, co ty taka wystraszona ? Szczura zobaczyłaś ?
– W firmie nie ma szczurów. 
– To widziałaś Verdasa ? A może idziesz teraz do niego. 
– Gdzieś poszedł, właściwie nie wiem gdzie. Idę do swojej przyjaciółki. 
– Jest tak ładna jak ty ? – Poczułam wypieki na policzkach
– Dominguez bez takich mi tutaj. – Usłyszałam swojego szefa 
– Szukałem Cię. 
– Musieliśmy się minąć bo byłem na dole. Violetta przyniosłabyś dwie kawy?
– Jasne ...

Niechętnie wysłuchałam ich preferencje na kofeinę i udałam się do bufetu. Czekałam na te dwie, cholerne kawy przez kilka minut, bo akurat teraz maszynie chciało się zepsuć. Patrzyłam na nią tak, jakby robiła to specjalnie. Wyszło na to, że to ja się tak ociągała i to właśnie usłyszałam z ust Leona. Przeprosiłam, moich szefów, bo w sumie nie wiem czy jest ich teraz dwóch czy jeden, potem udałam się na stołówkę. Ah ... śniadanie to moment, w którym mogę odetchnąć. Zawsze spędzam je z Fran i Mattem. Chłopak pracuje tutaj o wiele dłużej niż my, w sumie jako pierwszy wyciągnął do nas pomocną dłoń. Moje śniadanie nie trwało zbyt długo, ponieważ zjawił się Verdas. Rzucił papiery na stół, chyba nie był zadowolone. Wiedziałam, że są one Fran.

– Resto do mnie ! Natychmiast !
– Może pozwolisz jej skończyć jeść ? – Spytałam 
– A czy ja mówię do ciebie ? Ty sobie jedz. Resto zaraz Cię widzę ! 
– Coś zrobiła ? – Spytałam gdy odszedł 
– Dałam mu tylko raport. Chyba nic nie zrobiłam źle. – Zaczęła wszystko przeglądać 
– Był mega zły. 
– Chyba obie to zauważyłyśmy Matt, dzięki za uwagę. 
– Nie zauważyłam jednej strony ... oddałam mu ją pustą. 
– I o to tyle zachodu ?
– Verdas jest bardzo cięty, zawsze mówi że jak oddaje to wszystko, albo nic. 
– Będzie dobrze. 
– Nie wydaje mi się ... dobra idę ...

Moja przyjaciółka szybko opuściła pomieszczenie, zostawiając pół talerza jedzenia. Oczywiście, że się martwiłam. Leon serio rygorystycznie podchodzi do tych spraw. Już dawno nie wiedziałam go aż tak złego. Gdy skończyłam jeść, zaniosłam jej talerz do jej gabinetu. I co ja mam teraz robić ? Zwykle poszłabym do siebie, ale teraz mam gabinet z Verdesem. Co ja mam niby robić, gdy ktoś jest u niego na dywaniku lub po prostu z kimś gada. Wsiadłam do windy i wcisnęłam najwyższą cyfrę. Po chwili byłam na górze. Drzwi gabinetu były otwarte więc albo skończył, albo otworzył by wszyscy słyszeli. Podeszłam bliżej i przez chwile nasłuchiwałam. Panowała idealna cisza, może go nie ma i specjalnie otworzył je dla mnie, bo nie dał mi nadal kluczy.

– Wyglądasz idiotyczne ... – Usłyszałam jego głos i aż podskoczyłam
– Lustro weneckie jakbyś zapomniała. – Dopowiedział 
– Fakt ... zapomniałam. Jak z Francescą ?
– Trochę się poryczała, pewno potem mnie obgadacie. 
– Dałeś jej pouczenie ?
– Dałem jej ostatnią szanse, jeszcze jedna wtopa i wylatuje. 
– To chyba zbyt ostre nie uważasz. ?
– To twoja przyjaciółka, więc mamy nie równe szansę w tym pojedynku. 
– Mówię tylko co myślę. Nic więcej. – Usiadłam przy swoim biurku 
– Muszę parę osób zwolnić, pomogłabyś mi wybrać kogo ?
– Ale trzeba zwalniać ? Przecież wszyscy pracują jak trzeba ... 
– Coś czułem, że mi nie pomożesz. Francesce zostawiamy ?
– Naturalnie. 
– A jeśli bym ją zwolnił ?
– Zapewne odeszłabym z nią. – Powiedziałam zgodnie z prawdą 
– Diego szuka sekretarki. Mógłbym ją polecić, ale musiałabyś jej w pewnym sensie pomóc. 
– Ja ? 
– Tak, ty. Mam dla ciebie małą propozycje.
– Jaką ?

Mężczyzna wstał i skierował się w stronę drzwi, pewno po to by je zamknąć. Jednak tego nie zrobił, bo zaczął dzwonić mu telefon. Zamienił dosłownie dwa zdania, po czym usłyszałam : Już jadę. Oczywiście spytałam czy coś się stało, ale nie odpowiedział. Poinformował mnie tylko, że wychodzi na cały dzień i jak coś by się działo mam informować o tym Diego. Potem zabrał swoją kurtkę, kluczę i wyszedł w pośpiechu. Jego zachowanie było dość dziwne, widać że czymś się denerwował. Nie wiedziałam czy chodzi o firmę, czy o coś całkiem innego. Zaintrygował mnie też tą propozycją. Mojej przyjaciółce przydałoby się więcej pieniędzy i na pewno bardzo ucieszyłaby się z awansu. Martwi mnie to, że niektóre osoby stracą posadę, ale mogłam się tego domyśleć. W sumie trochę się dzisiaj nudziłam bo nie dostałam żadnego zadania od Verdasa. Poukładam z nudów jego teczki w kolejności alfabetycznej, mam nadzieje że się za to nie obrazi. W końcu wybiła ta upragniona godzina, nie wiedziałam co mam zrobić z biurem, przymknęłam drzwi i wsiadłam do windy, recepcjonistka poprosiła abym je zamknęła. Wróciłam więc windą na górę tylko po to by je zamknąć, wróciłam do windy, ponownie zjechałam na dół i oddałam jej klucze. Zaczekałam na Resto i po paru minutach się zjawiła. Razem zamówiłyśmy taksówkę, najpierw odwiozła ją, potem mnie. Po wejściu do domu od razu zdjęłam niewygodne szpilki, już dawno miałam na to ochotę, ale bałam się że mój szef nagle wróci. Wygodnie usiadłam na kanapie, gdy usłyszałam swój telefon, głośno westchnęłam i niezadowolona podeszłam do komody, gdzie leżała moja torebka. To był mój szef, nie zdążyłam przeczytać bo ktoś zapukał. Serio ?! Czy Castillo nie może mieć odrobiny spokoju ! Nie proszę o wiele, tylko o godzinę. Z rozmachem otworzyłam drzwi, moja mina od razu się zmieniła kiedy ujrzałam Verdasa. Mężczyzna trzymał w ręku pudełko z pizzą, a w drugiej jakąś teczkę. Posłał mi zniewalające spojrzenie i wprosił się do środka. Zamknęłam drzwi i odczytałam jego wiadomość, napisał że zaraz będzie. No trochę zbyt późno minie o tym poinformował, skoro stał pod drzwiami. Gdy weszłam do salonu, siedział już na mojej kanapie. No proszę jak się rozgościł, jeszcze może pan walnie nogi na stół ? A nie przepraszam, szefowi takiej firmy nie przystoi. Moją walką z myślami przerwał on sam.

– Potrzebuje pomocy w tym projekcie. 
– Przed chwilą skończyłam pracę. 
– Ale przyjęłaś również lepszą posadę, więc siadaj. Zamówiłem Ci pizze. 
– Nie jem takich rzeczy. – Skłamałam 
– Domyślałeś się, ale nic innego mi do głowy nie przyszło. Zjedz, musisz przytyć. 
– Słucham ?
– Jesteś zbyt koścista. Nikt Ci nigdy tego nie mówił ? Strasznie nie wygodnie jak się przytulasz. 
– Skąd Pan może to wiedzieć. 
– Powtórzę, mów mi po prostu Leon. Zresztą tuliłaś się do mnie na wyjeździe jak byłaś pijana.
– Tsa ...
– Także jak mamy to powtórzyć, powinnaś mi trochę przytyć, więc jedz. 
– Podziękuje i nie będziemy nic powtarzać Leonie. 
– Jasne Violettko tak sobie tłumacz. Zajmij się tym, a ja osobami które zwalniamy.
– A pan Dominguez nie może wziąć mniej osób ?
– Połączyliśmy firmy, jak to będzie wyglądać ?
– Ale nie zwalniaj nikogo kto ma dzieci ... 
– Spokojnie, dobrze wiem kogo mam zwolnić by mu nie zaszkodzić. 
– Jasne ... pan wszechwiedzy. – Powiedziałam cicho 
– Wszystko słyszę. Uważaj bo ty wylecisz Castillo. 

Przewróciłam oczami i spojrzałam na papiery. Nie zwolni mnie ... chyba ... Wcześniej sam tak mówił, nagle miałby zmienić zdanie ? W sumie zaczynam mieć go dosyć, od wyjazdu dziwnie się zachowuje. Tak jakby naprawdę mnie podrywał. Może mam te głupie skojarzenia przez Francesce. Jeśli on będzie chciał ją zwolnić odejdę razem z nią, nie miałbym żadnych oporów. Przyszłyśmy do tej pracy razem i jak mamy odejść to też razem. Zaczęłam wypełniać projekt, który on miał przy sobie. Czasem pytałam o szczegóły, ale tylko po to by wiedzieć co on myśli. Zwykle bym tego nie robiła, ale teraz tutaj siedzi, obok mnie, w moim domu, na mojej kanapie. W ogóle jak on sobie to wyobraża ? Będzie sobie do mnie przychodził kiedy chce ? Przecież nie będę z nim pracować cały dzień. Zapach pizzy roznosił się po całym domu, odłożyłam projekt i poszłam po talerzyk, nie byłam już taka zła i dla niego też przyniosłam. Posłał mi swój uśmiech kiedy wzięłam kawałek. Miałam ochotę wystawić mu język, ale to jednak mój szef. Niech mu będzie 1:0 dla niego. Tym razem to on wygrał, ale to ja będę górą na końcu całej rozgrywki.

– O czym tak myślisz ? – Spytał 
– Właściwie to o niczym, skończyłeś już zwalniać. – Zerknęłam na jego komputer
– Chyba tak ... łącznie dwadzieścia siedem osób. 
– Dużo, a Matt ? Mam nadzieje, że zostaje. 
– No wiesz ...
– Nie gadaj, że go zwolniłeś. Inaczej też odejdę, nie żartuje Leon.
– Zostawię go jak zjesz jeszcze kawałek i nigdy nie powiesz do mnie pan. 
– Zgoda. – Wzięłam kolejny kawałek
– Łączy was coś ?
– Kogo ? Mnie i Matta ? Nie, jesteśmy tylko przyjaciółmi.
– Jesteś pewna ? Facet nie zna czegoś takiego jak przyjaźń z kobietą. 
– Matt jest inny, znaczy nie to że jest gejem czy coś w tym rodzaju.
– Niedługo jest bankiet idziemy ?
– A dostanę zaproszenie z osobą towarzyszącą ?
– Chcesz zabrać Francesce ? 
– Chciałabym ... dawno nie bawiłyśmy się razem.
– To bardziej spotkanie służbowe niż impreza, a ja zapraszam Cię jako osobę towarzyszącą.
– Oł ... no właśnie mówiłeś coś o propozycji dla Fran, ale że ja mam pomóc.
– To już mało istotne, Diego sam wybrał Resto bo spotkali się stołówce.
– Poważnie ! I nic mi nie powiedziała ! Zabiję tą małpę !
– Także nie mam już nad nią władzy, mam tylko nad tobą. – Uśmiechnął się
– Chciałbyś ją mieć. 

Wyszeptałam to na tyle cicho i seksownie, że sama się zdziwiłam. Szybko odwróciłam wzrok i wróciłam do swojej poprzedniej pracy. Co we mnie wstąpiło ? Przecież to mój szef, a nie jakiś mój kolega. Verdas posiedział jeszcze pół godziny, potem opuścił mój dom. Zakluczyłam drzwi i udałam się wziąć relaksującą kąpiel. Napuściłam mnóstwo ciepłej wody, wlałam do niej jakiś płyn, który ostatnio kupiła, a po chwili w całej łazience niesamowicie pachniało, a w wannie była już piana. Weszłam do niej, oddychałam spokojnie. Przymknęłam oczy, przypominając sobie wyjazd z Leonem, on chciał mnie kupić, a to nadal dudniło w mojej głowie. Starałam się o tym zapomnieć, ale nie potrafiłam. To był dla mnie po prostu cios. Zawsze wydawał się poważny, a tu takie rzeczy. Potem nastał przełom, powrócił ten miły chłopak, którego znałam. Starał się odkupić swoje winy. Wcześniej jeszcze te kolana oraz bodajże zazdrość o Mateusza, w sumie teraz też o niego wypytywał, więc wszystko by się zgadzało. Łącząc te wszystkie fakty doszłam do wniosku, że może serio mu się podobam. Ale czy to byłoby możliwe ? Verdas mógłby się we mnie zakochać ?

___________________________________________________________________________________

Takie rzeczy, jestem tegoroczną maturzystką, a zamiast się uczyć piszę rozdział ha ha. Ostatnio mam taką wenę, jak nigdy, więc muszę z niej korzystać jak najdłużej by nie uciekła.

1) Czy Violetta pójdzie na bankiet z Leonem ?
2) Leon naprawdę się w niej zakochał czy chce czegoś innego ?
3) Chłopak naprawdę nie zwolni Mateusza ?

czwartek, 25 kwietnia 2019

Rozdział 2 : Rozczarowanie


 ••• Violetta •••

Lot samolotem, minął spokojnie, chociaż leciałam pierwszy raz i bardzo się bałam. Najgorszy był start, potem poczułam się już spokojniejsza. Podróż spędziłam na czytaniu książki,  z przerwą na obiad. Leon ... to znaczy mój szef, robił coś przy laptopie, czasem rozmawiał przez telefon. W końcu byliśmy na miejscu. Już mi nogi zdrętwiały i pupa zaczęła boleć od tego siedzenia. Wysiedliśmy z samolotu, lotnisko było bardzo duże. Na walizki czekaliśmy dość długo, mój szef zaczął nawet coś gadać pod nosem. Potem ludzie rzucili się na tą taśmę z torbami, jakby to była jakaś promocja. Poczekałam aż większość z nich odejdzie i zaczęłam szukać swojego bagażu. Verdes odnalazł swój dość szybko, mi to zajęło więcej czasu, ale w końcu również miałam go przy sobie. Wyszliśmy na wielki holu. Byłam zafascynowana, jakie to wszystko jest ogromne. 

– Dobra szukaj kartki z moim nazwiskiem. 
– Spoko. Znaczy tak jest. – Szybko się poprawiłam
– Spokojnie, nie musisz się do mnie tak sztywno zwracać. Teraz nikt nas nie widzi.
– Okej. Widzę ją. – Wskazałam na mężczyznę
– Świetnie, masz dobre oko. Wiedziałem kogo zatrudniać parę lat temu.
– Dziękuje

Udaliśmy się do znalezionego przeze mnie mężczyzny. Przywitał się z nami, a następnie zaprowadził nas do wielkiej czarnej limuzyny. No tak ... Leon ma dużo pieniędzy może sobie na to pozwolić więc wcale mnie to nie zdziwiło. Widoki były przepiękne, widać że to wielkie miasto z mnóstwem wspaniałych miejsc. Liczę, że zdążymy coś zwiedzić, bo może dla niego to całkiem normalne, ale ja często nie wyjeżdżam. Pojechaliśmy do hotelu, zapewne miał on wiele gwiazdek, bo był mega luksusowy. Usiadłam na kanapie, a on poszedł nas zameldować. Po około dwudziestu minutach wrócił, a jego mina nie była jakoś zadowolona. Trzymał on w ręku dwie karty. Nerwowo przekładał je z ręki do ręki. Nawet chciałam spytać o co chodzi, ale kiwnął głową bym za nim poszła. Wsiedliśmy do windy, po chwili ona ruszyła. Zatrzymaliśmy się na trzecim piętrze. Mężczyzna przyłożył kartę do czytnika i drzwi się otworzyły. Weszliśmy do białego pokoju, z czarnymi meblami. Miał on dwa łóżka, duże lustro oraz czarny stolik.

– Mamy jeden pokój, źle wczoraj musiałem kliknąć.
– I w czym problem ? 
– Pewno wolałabyś mieć osobny. Chciałem załatwić drugi, ale akurat im zabrakło. Przepraszam. 
– Nie potrzebuje osobnego pokoju do szczęścia. Jestem dość prostą dziewczyną. 
– W ramach rekompensaty proponuje wybór łóżka, jakkolwiek to zabrzmi i wyjście na miasto.  Pierwsze spotkanie mamy dopiero za trzy godziny.
– Wezmę koło okna. Łazienka jest obok ? – Wskazałam na drzwi 
– Tak. Jakbyś coś chciała z bufetu to mów by dopisali mi do rachunku. Nie krępuj się, zamawiaj co tylko chcesz. Mają tutaj świetnie jedzenie.
– Raczej wolę płacić za siebie. 
– Violetta to wyjazd służbowy, nie wakacje że musisz płacić za siebie. Ja stawiam.
– Okej ...
– To spacer ?
– Tylko się odświeżę i przebiorę. Zaczekasz ?
– Jasne. Jak mówiłem mamy czas.
   
Posłałam skromny uśmiech w jego kierunku. Odnalazłam w mojej torbie odpowiednią sukienkę, która była dość zwiewna i dużo odsłaniała. Jest tutaj naprawdę wiele słońca więc mogę z tego skorzystać. Głupio mi będzie zamawiać coś na jego koszt i pewnego z tego nie skorzystam, ale to miłe że zaproponowałam. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy, ubrałam sukienkę, baletki oraz opaskę. Zrobiłam delikatny makijaż i prysnęłam kilka razy perfumami w kierunku włosów, dekoltu i nadgarstków. Podobno tam najdłużej trzyma się zapach. Gdy wyszłam z łazienki Leon siedział przy laptopie. On jest wiecznie zapracowany, nigdy nie widziałam go z dziewczyną. Pewno ukrywa się ze swoimi związkami, wcale się nie dziwie. Czasem można znaleźć w gazecie lub internecie coś na jego temat. Usiadłam na parapecie i czekałam aż skończy. Minęło jakieś piętnaście minut, kiedy zamknął swój sprzęt. Zwiedziliśmy kilka pięknych miejsc, nie poruszaliśmy się komunikacją miejską, tylko po prostu szliśmy. Spędziłam z nim naprawdę miło czas. Do hotelu wróciliśmy taksówką ponieważ czas nas naglił. Wyszykowałam się dość sprawnie. Leon też wyglądał niczego sobie. Kolacja odbywała się w holu na dole, przy stoliku siedziało sporo ludzi, byłam tam jedyną kobietą. Szłam za Verdasem, podejrzewam do osoby z którą mieliśmy dobić targu. Mężczyzna wstał i podał dłoń mojemu szefowi.
   
– Leon Verdas. To moja narzeczona Violetta Castillo. –  Przepraszam, że kto ?
– Diego Dominguez. Siadajcie. Coś do picia ?
– Chyba whisky ... – Wydukałam 
– Długo jesteście razem ? - Spytał podejrzliwie, mężczyzna obok nas
– Od pół roku i tak jest moją sekretarką. Nikt tak nie pomaga jak własna dziewczyna. 
– Pójdę do toalety ... 
– Wróć szybko skarbie.
 
Zaczęłam szukać toalety, jedna z kelnerek mi pomogła. Weszłam do środka i stanęłam przed lustrem. Narzeczona ? Skarbie ? Tego już za dużo. Jak on chciał się w to bawić, to mógł mi powiedzieć a nie robić coś bez konsultacji. Przecież mało brakowało i bym tam na zawał zeszła. Od kiedy ja niby się z nim spotykam ? Rozumiem, że nie potrafię kłamać, ale mógł o czymś wspomnieć bym się przygotowała. Ale on wolał walnąć prosto z mostu, że jestem jego narzeczoną. Pewno zaskoczył tym wszystkim, w tym i mnie. Poprawiłam makijaż i wróciłam do mojego "chłopaka". Nim zdążyłam dojść do stołu, złapał mnie za rękę i pociągnął na parkiet.

– Wiem, że pewno jesteś zła, ale tak będzie lepiej dla interesów.
– Mogłeś mnie uprzedzić. 
– Serio ? Przecież ty nie potrafisz kłamać. 
– Potrafię bardzo dobrze. – Broniłam się
– W tamtym roku jak byłem w szpitalu jako pierwsza się wygadałaś o pożarze. 
– To był istny przypadek. 
– Poudawaj moją drugą połówkę, a zapłacę Ci za to. 
– Nie jestem dziewczyną, którą możesz kupić. – Wyrwałam się z jego objęć
– To nie tak miało zabrzmieć ... 
– Ale zabrzmiało. Także wybacz, ale już pójdę KOCHANIE. 
   
Bardzo wyraźnie zaakcentowałam ostatnie słowo, obróciłam się na pięcie i wyszłam. Od razu skierowałam się do windy i do niej wsiadłam. Zaczęłam w torebce szukać karty, na szczęście ją wzięłam. Nie wierzę, że on chce mnie kupić. Za kogo on mnie ma ? Przecież udawałabym jego dziewczynę za darmo. Nie musi mi płacić, jak jakieś pani do towarzystwa. Naprawdę nie sądziłam, że on taki jest. Uważałam go z porządnego faceta, ale widocznie byłam w błędzie. Skoro proponuje każdej spotkanie za pieniądze, to wcale się nie dziwie czemu jest samotny.




 
 ••• Francesca •••

Violetta spokojnie siedzi sobie w innym kraju, z największym przystojniakiem w firmie, a ja muszę pracować. Nie mówię, że narzekam, ale mi też przydałby się małe wakacje. Czasem nie wiem dlaczego ona nie umawia się na randki. Wiele facetów w firmie, zresztą nie tylko w niej, są zainteresowani Castillo, ona zawsze wszystkich spławia. Nigdy się nie przyznała czy jest w kimś zakochana, raczej lesbijką też nie jest, więc nie wiem co kryje się za jej samotnością. Jesteśmy całkiem różne, bo ja zawsze korzystałam z życia. Nie mam problemu z tym by pójść na jakaś imprezę, a nawet przespać się z ledwo poznanym, przez siebie mężczyzną. Nasze różne charaktery połączyły nas już dawno. Przyjaźnimy się już od paru lat, pomimo częstych kłótni, obie możemy na sobie polegać. Po pracy zamknęłam swoje biuro i udałam się do domu. Viola jak zawsze dzwoni do mnie o tej samej godzinie. Po zakończanej rozmowie znowu wiem, że czegoś mi nie mówi. Już to wyczuwam, gdy coś kręci. Może całowała się z Verdasem i nie chce mi nic powiedzieć. Jutro wraca i wtedy już się nie ukryje przed moim wzrokiem. Wieczór i noc minęła mi spokojnie. Rano wstałam dość wcześniej, bo umówiliśmy się w firmie, że zrobimy małe powitanie. Gdy przyszłam prawie wszystko było gotowe, usłyszałam Kaje, że już jadą na górę. Po chwili wysiedli z windy, wszyscy krzyknęli "niespodzianka". Od razu wtuliłam moją przyjaciółkę. Później został pokrojony tort i nalany szampan. Każdy czekał na tak ważną, dla nas informacje.

– Bardzo się staraliśmy dobić targu ... – Powiedział mężczyzna
– I ? – Spytał ktoś 
– W poniedziałek przyjeżdża mój nowy wspólnik więc wiele się zmieni.
– Czyli się udało ?
– W rzeczy samej, nawet nie było tak trudno prawda Violetta ?
– Tak. – Odpowiedziała markotnie 
– Castillo chyba jest zmęczona. Może chcesz wracać do domu ?
– Zostanę. Matt, nalej mi coś mocniejszego. – Podała mu kieliszek 
– Czyli zaplanowaliście dzisiaj imprezę bez pracy ? Ładnie widzę. 
– Szef się nie złości. – Powiedziałam 
– Jutro rano u mnie raport z kilku dni. Wtedy wam odpuszczę. 
– Załatwione. Coś się stało na tym wyjeździe ?
– Jest po prostu zmęczona. Zwiedzaliśmy wczoraj długo, to dlatego. 
– No dobrze, pójdę do niej.

Verdas kiwnął głową, a ja poszłam do swojej przyjaciółki. Opowiadała mi o tym co tam widziała oraz pokazywała mnóstwo zdjęć. Niepokoiło mnie to, że po raz kolejny prosiła Matta by jej nalał alkoholu. Ona rzadko pije, wiem jak na niego reaguje. Teraz po prostu go chłonie, jak nie ona. Nie widać po niej, że jest pijana. Źle to określiłam, nie było widać dopóki nie wstała. Zaczęła się chwiać i w ostatnim momencie ją złapałam. Potem zaczęła kląć pod nosem i zdjęła swoje obcasy, posadziłam ją  powrotem. Poszłam szukać Mateusza. Gdy go znalazłam, wszystko mu wyjaśniłam, przy Violletcie siedział już nasz szef. Super ... już to widzę jak zareaguje. Przecież jego sekretarka siedzi nawalona jak automat. Dziewczyna podała mu kieliszek, a on go odłożył, podał jej szklankę z wodą, którą przyniosła Kaja. Matt stał z zaciśniętymi pięściami, uuuu szykuje się jakaś drama. Czyżby moja intuicja się nie myliła i Leon znalazł kandydatkę na żonę ?

– Odwiozę ją. – Powiedział mężczyzna obok mnie 
– Zostanę. – Wymamrotała 
– To nie pierwszy raz jak widzę ją pijaną. Raz ze mną też zaszalała. 
– Ciekawe jak to się skończyło. – Matt ponownie zacisnął pięści 
– Chyba nie sugerujesz, ze wykorzystałem swoją sekretarkę ?
– Ależ skąd. Pytam z ciekawości. Więc co było potem ?
– Wypiła herbatę i poszła spać. Zresztą co Cię to interesuje ? 
– Boli mnie głowa. 
– Dziwisz się ? Chodź odwiozę Cię. 
– Nie pił pan ? – Spytałam 
– Parę łyków szampana. To co Viola ? Idziemy ? 
– Będę rzygać ... 
– To znaczyło tak. – Zaśmiałam się 
– Najwyżej wymienię sobie samochodu. Mateusz ty tutaj zostań. 
– Jasne ... 

Pomogłam wstać mojej przyjaciółce. Ciągle coś gadała pod nosem. Verdas wziął jej buty i torebkę. Zamienił parę zdań z Kaja i wyszedł. To nasza główna recepcjonistka, zwykle to jej zostawia firmę, gdy gdzieś jedzie. Mężczyzna zamienił się ze mną gdy wychodziliśmy z budynku, pomógł jej wsiąść do samochodu. Ja usiadłam z nią, on za kierownicą. Zastanawiałam się czy aby na pewno do niczego między nimi nie doszło. Ona nie czuła się przy nim zawstydzona jak to robi przy innych. On mówi na nią Viola. W domu byliśmy po paru minutach, dziewczyna usiadła na sofie. Poszłam po miskę. Leon przyniósł jej szklankę wody z cytryną. Potem wyszedł. Spędziłam z nią cały wieczór. Na noc oczywiście też zostałam, nawet nie protestowała. Wymiotowała dość dużo i była bardzo marudna. Taka jest nasza przyjaźń na dobre i złe, cokolwiek by się działo.

___________________________________________________________________________________

Jest kolejny rozdział, chociaż bardzo późno. Jest też wiele zmian. Przeskok czasowy celowy byście się zastawiali czy coś między nimi było czy nie. Niedługo oczywiście wszystko się wyjaśni.

1) Czy między Leonem i Violettą do czegoś doszło ?
2) Mateusz zacznie podrywać Violettę ?
3) Czy nowy wspólnik przyniesie wiele zmian ?

poniedziałek, 7 stycznia 2019

Rozdział 1 : Kolana

 
••• Violetta •••

Po technikum ekonomicznym złożyłam CV do firmy VerdasCorporation. Mimo mojego wieku, bo miałam tylko 20 lat i w sumie braku doświadczenia w zawodzie, przyjęli mnie. Finał tego wszystkiego jest taki, że pracuje tutaj już aż dwa lata. Kolejny dzień w pracy, czyli środa, zaczyna się od ósmej. Zwykle kończę o siedemnastej, ale jeśli wszystko zrobię szybciej mogę wyjść o godzinie piętnastej. Naprawdę lubię tą prace. Gdy wypełniałam papiery, usłyszałam przez głośnik : Panno Castillo proszę do mnie. To mój szef, Leon Verdes, jest ode mnie o 3 lata starszy,  a ja jestem jego sekretarką. Jak na swój młody wiek, szybko awansowałam z osoby zajmującej się finansami, na właśnie jego sekretarkę. Biorę zieloną teczkę, domyślając się, że o to chodzi i wychodzę z mojego biura. Jestem ubrana w czarną obcisła spódniczkę, białą koszulkę, a na nogach mam czarne szpilki. Niestety mój biały stanik wylądował w praniu, więc musiałam założyć dziś czarny, który lekko prześwituje, oczywiście nie byłam taka mądra i spośród moich kolorowych staników na szybko wybrałam czarny. Staje przed drzwiami biura mojego szefa, pukam, a  po chwili słyszę jego głos. Jak na jego stanowisko w firmie, jest dla wszystkich  miły. Nigdy nie traktował kogoś z wyższością, ale zawsze zachowywał dystans.

– Wejść. – Wchodzę i zamykam drzwi
– Dzień dobry. 
– Aaa ... to ty siadaj. – Powiedział patrząc w laptopa
– Proszę teczkę. 
– No tak, nie o to mi chodziło, ale okej. – Przegląda ją 
– Coś pan chciał ode mnie ?
– Przypomnij mi ile już u nas pracujesz ?
– Prawie dwa lata. 
– No właśnie. – Odłożył teczkę  
– Coś nie tak ? Chce mnie pan zwolnić?
– Wręcz przeciwnie. Nie zwolnię tak dobrej pracownicy. 
– To dobrze ... wystraszyłam się potrzebuje tych pieniędzy. 
– Więc mam dla ciebie małą propozycję. 
– Jaką ? 
– Podejdź do mnie. - Wstałam i poszłam obok niego 
– Gadałem z prezesami i postanowiliśmy dać ci podwyżkę. 
– Naprawdę ?
– Tak. To oznacza więcej obowiązków, ale wierzę że dasz radę. 
– Na pewno dam, bardzo panu dziękuje. 
– Tak wiem ...

Pociągnął mnie do siebie tak, że wylądowałam na jego kolanach. Dobra co się dzieje ? Obrócił się ponownie do swojego laptopa, ja byłam totalnie zdezorientowana. Zaczął mi pokazywać jakie będą moje nowe obowiązki. Nie mogłam się skupić ... no kurczę przecież siedzę mu na kolanach, co powiedzą na to inni pracownicy. Przecież to mój szef ! Po chwili wstałam, a on na mnie spojrzał. Ponownie usiadłam na wprost niego, chciałam udać że nic się nie stało. On widocznie nie był tym zachowaniem zadowolony. Pokręcił przecząco głową i zamknął swoje narzędzie pracy. Czułam się naprawdę dziwnie i marzyłam o tym by już wyjść z jego biura.

– Więc mam rozumieć, że się zgadzasz ?
– Tak ... 
– I nie bój się to lustro weneckie. - Pokazał na ścianę z lustrem 
– Ja widzę co oni robią, a wy widzicie tylko ścianę więc luzik.
– O co panu chodzi ?
– Dowiesz się w swoim czasie. Rozdaj to każdemu pracownikowi. 
– Dobrze. – Wzięłam kartki 
– Sama oczywiście też wypełnij. 
– Okej. 
– I jak możesz przed godziną siedemnastą przynieś mi je. Potrzebuje ich jeszcze dzisiaj.
– Dobrze. To wszystko ?
– Na razie tak ... jakby co to Cię wezwę. 
– Okej ... 

Wyszłam i zamknęłam za sobą drzwi. Głośno wypuściłam powietrze. Co to za akcja z tymi kolanami ? Zapomniał się czy jak ? Dobra jest przystojny, ale jest też moim szefem. Nigdy nie myślałam o nim jak o facecie dla mnie czy coś w tym stylu. Widocznie musiał się wcześniej czegoś napić, bo raczej na trzeźwo by mnie tak nie podrywał. Wcześniej jedynie uśmiechał się, nigdy nie było takich akcji. Rozdałam kartki i poszłam do przyjaciółki byśmy razem je wypełniły. Ona też pracuje w tej firmie co ja. W sumie to dzięki niej złożyliśmy CV, czarnowłosa dalej zajmuje się finansami i idzie jej tym świetnie. Dziewczyna zaczęła czytać pytania na kartce.

– Imię i nazwisko, wiek. Przecież to wie. 
– Może się upewnia. – Zaśmiałam się
– Czy jesteś w związku ? Jeśli tak napisz ile.
– Sprawdza nas ?
– Nie mam pojęcia. Ile masz zamiar mieć dzieci ? – Wybuchła śmiechem
– Dziwna ta ankieta. 
–  Może szuka kandydatki na żonę. Przecież ma już 25 lat. 
– Ale w firmie ? Nie żartuj sobie. To nie miejsce na takie rzeczy. 
– Ja i tak wiem swoje. A po co u niego byłaś ?
– Dostałam podwyżkę.  
– Serio ?! Gratulacje ! Ale masz szczęście. 
– No tak ...
– Dobra to ja wypełniam. Violetta Castillo, 22 lata. 
– Ej czemu wypełniasz moją ?
– Bo tak jest fajnie. Nie jest w związku, ile chcesz mieć dzieci ? Dwójkę ?
– Zero.
– No przestań jak tak napiszemy to na pewno cie nie zechce. To dwójkę już napisałam.
– Nie chce by mnie chciał ...
– Numer telefon, adres, kolor oczu. – Czytała dalej
– Serio dziwne te pytania.
– Bardzo ja Ci mówię, on coś kombinuje Resto to czuje. 
– Ah wielka Resto zawsze ma racje. 
– Tak.

Nie powiedziałam jej o tej akcji z kolanami. Jeszcze wybuchłby jakiś skandal czy coś. Reszta dnia minęła spokojnie. O szesnastej trzydzieści zaczęłam zbierać ankiety. Wyrobiłam się idealnie przed siedemnastą. Posprzątałam swoje stanowisko pracy i udałam się do mojego szefa. Dalej jestem speszona dzisiejszym porankiem, ale nie mogę tak tego pokazywać. Zapukałam, tym razem mnie zaskoczył bo sam otworzył drzwi. Nic nie powiedział tylko pokazał ręką bym weszła. Rozmawiał przez telefon, położyłam kartki na biurku i chciałam wyjść, ale pokazał bym została. Usiadłam na krześle. Czekałam, aż skończy swoją długą rozmowę.

– Mam super wieści. 
– Tak ?
– Jutro wyjeżdżamy do Meksyku na parę dni. 
– My ? – Wskazałam palcem na niego i siebie
– Tak, mówiłem podwyżka więcej obowiązków, jesteś moją asystentką. 
– Nie lepiej bym została ? 
– Nie, jesteś mi potrzebna tam. Ja wszystko załatwię nie musisz się martwić. 
– Na długo ? 
– Góra pięć dni , musimy podpisać umowę z ważną firmą. 
– Kiedy wylatujemy ? 
– Jutro o 10 mamy samolot oczywiście prywatny. 
– No dobrze ... ale jednak wolałabym chyba zostać. 
– Chyba chciałaś podwyżkę co ? 
– No tak ... 
– No to bez gadania, traktuj to jako mini wakacje. Będzie fajnie zobaczysz. 
– Okej ...
– Mieszkałem tam kiedyś. Dobrze się tobą zaopiekuje, zaufaj mi.
– Dobrze. 
– To do zobaczenia. Przyjadę po ciebie około dziewiątej rano. 
– Okej ...

Uśmiechnął się, wstałam i wyszłam. Tak nagle wyjazd do Meksyku ? Mam rzucić wszystko i z nim tam lecieć ? No z jednej strony fajnie, ale z drugiej ... Co ja tam niby mam robić ? Stać i ładnie wyglądać ? Wzięłam swoją torebkę, w kawiarni zjadłam obiad, potem wróciłam do domu. Zaczęłam pakowanie, to jest najgorsze, przecież jak czegoś zapomnę to klapa. Wyjęłam telefon napisałam do Francescy. Nie musiałam czekać długo na odpowiedź.

Do Wariatki : Jutro wylatuje do Meksyku.
Od Wariatki : Zapomnij ! Nie ma szans żebyś się znowu wyprowadziła !
Do Wariatki : Tylko na trochę, wylot służbowy ...
Od Wariatki : Mmmm ... z Leonem ? Czyżby znalazł kandydatkę na żonę :D
Do Wariatki : Francesca !
Od Wariatki : Na długo ?
Do Wariatki : Góra pięć dni, pomóż się spakować. 
Od Wariatki : Zaraz będę :*
Do Wariatki : ♥

Usiadłam na kanapie i czekałam. Moja przyjaciółka była po paru minutach. Zaczęłyśmy pakować ciuchy, bieliznę, buty, kosmetyczkę i moje ukochane opaski. To nie odłączny element mojej garderoby. Spakowałam oczywiście ładowarkę i książkę do czytania. Inne rzeczy, które mi się zapewnię nie przydadzą też, a konkretnie ręcznik, strój kąpielowy, krem do opalenia. Wiedziałam, że ona zaraz coś dowali i wcale się nie myliłam. Ona i te jej plany spiskowe ... zwykle mnie śmieszą, ale kiedy chodzi o moją osobę jest całkiem inaczej.

– A prezerwatywy ? 
– Fran co ty gadasz !
– No jedziesz z szefem, pewno będziecie mieć razem pokój. 
– Nie ... 
– A jeśli ? W sumie to on powinien je mieć ...
– To ja znajdę coś do spania dla upewnienia. 
– On nie będzie narzekać jak będziesz spać nago. – Zaśmiała się
– Zabije Cię kiedyś. – Rzuciłam w nią poduszką 

Chyba wszystko już wzięłam. Podziękowałam przyjaciółce, po raz kolejny skarciłam ją za jej teorie z podrywem Leona. Dobrze, że jej nie powiedziałam o tych kolanach, wtedy by już na pewno nie odpuściła. Wykąpałam się i poszłam spać. Rano o 8 obudził mnie budzik. Wywlokłam się z łóżka i tak pospałam dłużej niż zawsze. Wykonałam poranne czynności i zjadłam śniadanie. O 8.55 usłyszałam pukanie do drzwi. Wstałam z krzesła i poszłam otworzyć drzwi, to był Verdes. Oparł się o futrynę i uśmiechnął, w sumie nigdy nie był w moim domu. Pewno jako właściciel firmy ma wielki dom i służbę. Ja mieszkam w małym domku, ale jakoś nie narzeka.

– I jak ? Już gotowa ? 
– Chyba tak. 
– To ja zaniosę torbę. – Wziął walizkę i poszedł do auta
– Zamknę dom. – Zamknęłam na klucz, miał duży biały samochód
– To zapraszam. – Otworzył mi drzwi, niepewnie wsiadłam

Po paru minutach byliśmy już w firmie. Wszyscy już byli na nogach. Mój szef poszedł po jakieś papiery, ja czekałam przed jego gabinetem. Podszedł do mnie Mateusz, ja mówię na niego Matt, on na mnie Viola, podobnie jak Francesca. Uśmiechnął się do mnie. Jest bardzo przystojny i zabawy. Zaprzyjaźniłam się z nim już dawno, ale poza firmą nigdy nie byliśmy gdzieś we dwoje sami, zwykle jest z nami Fran lub jego kolega. Czasem mam wrażenie, że mu się podoba.

– To lecisz do Meksyku ? 
– No tak ...
– Może jak wrócisz poszlibyśmy do kina ?
– My ? We dwoje ? Sami ?
– No wcześniej miałem Cię zaprosić, ale trochę się bałem. 
– Chętnie pójdę z tobą do kina. – Uśmiechnęłam się
– Zdzwonimy się jeszcze ? 
– Tak ...
– Miłej i bezpieczniej podróży.
– Dzięki ...

Chłopak pocałował mnie w policzek i poszedł. Nie wierzę, właśnie zaprosił mnie na randkę po tak długim czasie. Leon wyszedł z teczką, złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Puścił ją dopiero gdy byliśmy w sali, gdzie byli w sumie wszyscy pracownicy, w tym także Matt. Znowu mam mieszane uczucia. Może Fran ma rację i on mnie podrywa ? Przez nią sama zaczynam tak myśleć. Teraz muszę się skupić na wyjeździe służbowym i randce, która czeka mnie jak wrócę.

 – Jak wiecie razem z Violettą wyjeżdżamy, nie będzie nas przez parę dni. To nie znaczy, że nie będę wiedział co się tutaj dzieje. Wszystko ma być jak było, bez żadnego obijania się jasne ?
– Tak – Odpowiedzieli chórem
– Jeszcze jedno ... Ostatnio mam wiele skarg. Głównie na ciebie Mateusz. 
– Od kogo ? – Spytał 
– Nie ważne, lepiej się pilnuj. 
– Dobrze. 
– Dobra bo nam samolot odleci. 

Wyszedł z sali, ja pomachałam przyjaciółce i poszłam za nim. Skargi na Mateusza ? Przypomniało mi się co mówił, o tym lustrze weneckim. Może widział jak z nim rozmawiałam i teraz szuka pretekstu by go zwolnić ? Francesca serio mnie tym zaraziła. Muszę się opanował, przecież mój szef się we mnie nie zakochał. To nie możliwe prawda ? To by było głupie. To mój szef, a ja jestem tylko sekretarką. Nie może być żadnych innych stosunków między nami.

 ___________________________________________________________________________________

Hej w pierwszym rozdziale, dużych poprawek nie ma, tylko dodane kilka zdań. Treść jak na razie jest niezmieniona. W kolejnym przewiduje więcej zmian, odnośnie fabuły. 

1) Mateusz zostanie zwolniony ?
2) czy Verdas naprawdę podrywa Violettę, czy jednak jest miły ?
3) Czy teorię Fran się sprawdzą ?