wtorek, 30 kwietnia 2019

Rozdział 3 : Pizza

 
••• Violetta •••

To,  że wróciłam z Leonem w piątek było najlepszą decyzją jaką podjął od dobrych kilku dni. Dzięki temu po imprezie, na której zaszalałam, mogłam odpocząć. Kac morderca nie ma serca, jak to się mówi. Odchorowałam w łóżku cały następny dzień. Czułam się po prostu okropnie, moja głowa bolała tak jakby miała zaraz eksplodować, męczyło mnie straszne pragnienie i czasem zbierało mi się na wymioty. Nigdy nie wiem kiedy zastopować z alkoholem, dlatego po prostu nie zaczynam pić. Ale wtedy musiałam zapomnieć o całym wyjeździe. Po tym jak pokłóciłam się z Leonem, cały kolejny dzień żadne nic nie powiedziało. Pod wieczór mnie przeprosił i liczył, że mu wybaczę. Był w wielkim błędzie, dalej jestem na niego zła. Przecież on chciał mnie kupić ! To jednak nie mogło zaważyć na moich obowiązkach, musiałam wypełniać je należycie. Nie zabrakło też alkoholu, to wtedy można powiedzieć, że zbliżyliśmy się. Nie było to zbliżenie fizyczne, ale bardziej psychiczne. Już w wejściu do budynku zauważam jakieś kartony. No tak czekają nas zmiany, nowe pokoje, nowi pracownicy. Mam nadzieje, że nikt nie straci przez to pracy. Podchodzę do recepcjonistki by odebrać swoje kluczę, informuje mnie że zabrał je Verdas. Wsiadam do windy i jadę na najwyższe piętro. Po chwili stoję już pod drzwi Leona, gdy mam pukać one się otwierają i delikatne uderzam dłonią w jego klatkę piersiową. Od razu odskakuje przestraszona. Takiego początku dnia na pewno się nie spodziewałam.

– Wejście pierwsza klasa.
– To było przez przypadek, przepraszam. 
– Jeśli chciałaś mnie dotknąć to wystarczyło powiedzieć, może bym Ci pozwolił. 
– Mało śmieszne ... moje kluczę ? 
– Jeszcze nie dorobiłem. Później Ci je dam. Zapraszam do twojego nowego gabinetu ?
– Ale jak to ?
– U ciebie zrobimy biuro Diego i tak jesteś moją asystentką.
– Mam teraz biuro z tobą ?
– Dokładnie, ja muszę coś załatwić. Możesz się urządzić, wszystko Ci przynieśli, nawet buty.
– Tak ... 
– Będziemy spędzać ze sobą więcej czasu, mam nadzieje że to nie problem ?
– Ależ skąd. 

Chłopak uśmiechnął się i poszedł. Serio jedno biuro ? Przecież to mega krępujące ! Nie mogę poprawić makijażu, porozmawiać z kimś czy nawet się podrapać. On teraz będzie widział wszystko ! Dosłownie wszystko ! Nie będę miała własnego kąta, ani swojej przestrzeni. Wcześniej mu to jakoś nie przeszkadzało, że byłam dwa pomieszczenia dalej. Nagle zamarzyło mu się jedno biuro ? Nie powiem, że jest małe bo spokojnie można by było zrobić z niego dwa osobne pokoje, ale jak mam niby być tutaj z nim. Przecież to mój szef ! Będę siedzieć tutaj jak na szpilkach ! Przejrzałam swoje rzeczy i napisałam sms'a do Francescy. Wysłała mi śmiejącą się buźkę i przypomniała, że Leon szuka żony. Zamierzałam jej powiedzieć co o tym myślę prosto w twarz. Przecież ona ma już obsesje. Gdy tylko wyszłam z gabinetu szefa, a raczej naszego gabinetu, dostrzegłam Diego. Szedł w moim kierunku, mam uciekać czy podejść ?

– Violetta prawda ? Widziałaś Leona. 
– Dzisiaj czy teraz ? – Byłam mega zestresowana 
– Dzisiaj, co ty taka wystraszona ? Szczura zobaczyłaś ?
– W firmie nie ma szczurów. 
– To widziałaś Verdasa ? A może idziesz teraz do niego. 
– Gdzieś poszedł, właściwie nie wiem gdzie. Idę do swojej przyjaciółki. 
– Jest tak ładna jak ty ? – Poczułam wypieki na policzkach
– Dominguez bez takich mi tutaj. – Usłyszałam swojego szefa 
– Szukałem Cię. 
– Musieliśmy się minąć bo byłem na dole. Violetta przyniosłabyś dwie kawy?
– Jasne ...

Niechętnie wysłuchałam ich preferencje na kofeinę i udałam się do bufetu. Czekałam na te dwie, cholerne kawy przez kilka minut, bo akurat teraz maszynie chciało się zepsuć. Patrzyłam na nią tak, jakby robiła to specjalnie. Wyszło na to, że to ja się tak ociągała i to właśnie usłyszałam z ust Leona. Przeprosiłam, moich szefów, bo w sumie nie wiem czy jest ich teraz dwóch czy jeden, potem udałam się na stołówkę. Ah ... śniadanie to moment, w którym mogę odetchnąć. Zawsze spędzam je z Fran i Mattem. Chłopak pracuje tutaj o wiele dłużej niż my, w sumie jako pierwszy wyciągnął do nas pomocną dłoń. Moje śniadanie nie trwało zbyt długo, ponieważ zjawił się Verdas. Rzucił papiery na stół, chyba nie był zadowolone. Wiedziałam, że są one Fran.

– Resto do mnie ! Natychmiast !
– Może pozwolisz jej skończyć jeść ? – Spytałam 
– A czy ja mówię do ciebie ? Ty sobie jedz. Resto zaraz Cię widzę ! 
– Coś zrobiła ? – Spytałam gdy odszedł 
– Dałam mu tylko raport. Chyba nic nie zrobiłam źle. – Zaczęła wszystko przeglądać 
– Był mega zły. 
– Chyba obie to zauważyłyśmy Matt, dzięki za uwagę. 
– Nie zauważyłam jednej strony ... oddałam mu ją pustą. 
– I o to tyle zachodu ?
– Verdas jest bardzo cięty, zawsze mówi że jak oddaje to wszystko, albo nic. 
– Będzie dobrze. 
– Nie wydaje mi się ... dobra idę ...

Moja przyjaciółka szybko opuściła pomieszczenie, zostawiając pół talerza jedzenia. Oczywiście, że się martwiłam. Leon serio rygorystycznie podchodzi do tych spraw. Już dawno nie wiedziałam go aż tak złego. Gdy skończyłam jeść, zaniosłam jej talerz do jej gabinetu. I co ja mam teraz robić ? Zwykle poszłabym do siebie, ale teraz mam gabinet z Verdesem. Co ja mam niby robić, gdy ktoś jest u niego na dywaniku lub po prostu z kimś gada. Wsiadłam do windy i wcisnęłam najwyższą cyfrę. Po chwili byłam na górze. Drzwi gabinetu były otwarte więc albo skończył, albo otworzył by wszyscy słyszeli. Podeszłam bliżej i przez chwile nasłuchiwałam. Panowała idealna cisza, może go nie ma i specjalnie otworzył je dla mnie, bo nie dał mi nadal kluczy.

– Wyglądasz idiotyczne ... – Usłyszałam jego głos i aż podskoczyłam
– Lustro weneckie jakbyś zapomniała. – Dopowiedział 
– Fakt ... zapomniałam. Jak z Francescą ?
– Trochę się poryczała, pewno potem mnie obgadacie. 
– Dałeś jej pouczenie ?
– Dałem jej ostatnią szanse, jeszcze jedna wtopa i wylatuje. 
– To chyba zbyt ostre nie uważasz. ?
– To twoja przyjaciółka, więc mamy nie równe szansę w tym pojedynku. 
– Mówię tylko co myślę. Nic więcej. – Usiadłam przy swoim biurku 
– Muszę parę osób zwolnić, pomogłabyś mi wybrać kogo ?
– Ale trzeba zwalniać ? Przecież wszyscy pracują jak trzeba ... 
– Coś czułem, że mi nie pomożesz. Francesce zostawiamy ?
– Naturalnie. 
– A jeśli bym ją zwolnił ?
– Zapewne odeszłabym z nią. – Powiedziałam zgodnie z prawdą 
– Diego szuka sekretarki. Mógłbym ją polecić, ale musiałabyś jej w pewnym sensie pomóc. 
– Ja ? 
– Tak, ty. Mam dla ciebie małą propozycje.
– Jaką ?

Mężczyzna wstał i skierował się w stronę drzwi, pewno po to by je zamknąć. Jednak tego nie zrobił, bo zaczął dzwonić mu telefon. Zamienił dosłownie dwa zdania, po czym usłyszałam : Już jadę. Oczywiście spytałam czy coś się stało, ale nie odpowiedział. Poinformował mnie tylko, że wychodzi na cały dzień i jak coś by się działo mam informować o tym Diego. Potem zabrał swoją kurtkę, kluczę i wyszedł w pośpiechu. Jego zachowanie było dość dziwne, widać że czymś się denerwował. Nie wiedziałam czy chodzi o firmę, czy o coś całkiem innego. Zaintrygował mnie też tą propozycją. Mojej przyjaciółce przydałoby się więcej pieniędzy i na pewno bardzo ucieszyłaby się z awansu. Martwi mnie to, że niektóre osoby stracą posadę, ale mogłam się tego domyśleć. W sumie trochę się dzisiaj nudziłam bo nie dostałam żadnego zadania od Verdasa. Poukładam z nudów jego teczki w kolejności alfabetycznej, mam nadzieje że się za to nie obrazi. W końcu wybiła ta upragniona godzina, nie wiedziałam co mam zrobić z biurem, przymknęłam drzwi i wsiadłam do windy, recepcjonistka poprosiła abym je zamknęła. Wróciłam więc windą na górę tylko po to by je zamknąć, wróciłam do windy, ponownie zjechałam na dół i oddałam jej klucze. Zaczekałam na Resto i po paru minutach się zjawiła. Razem zamówiłyśmy taksówkę, najpierw odwiozła ją, potem mnie. Po wejściu do domu od razu zdjęłam niewygodne szpilki, już dawno miałam na to ochotę, ale bałam się że mój szef nagle wróci. Wygodnie usiadłam na kanapie, gdy usłyszałam swój telefon, głośno westchnęłam i niezadowolona podeszłam do komody, gdzie leżała moja torebka. To był mój szef, nie zdążyłam przeczytać bo ktoś zapukał. Serio ?! Czy Castillo nie może mieć odrobiny spokoju ! Nie proszę o wiele, tylko o godzinę. Z rozmachem otworzyłam drzwi, moja mina od razu się zmieniła kiedy ujrzałam Verdasa. Mężczyzna trzymał w ręku pudełko z pizzą, a w drugiej jakąś teczkę. Posłał mi zniewalające spojrzenie i wprosił się do środka. Zamknęłam drzwi i odczytałam jego wiadomość, napisał że zaraz będzie. No trochę zbyt późno minie o tym poinformował, skoro stał pod drzwiami. Gdy weszłam do salonu, siedział już na mojej kanapie. No proszę jak się rozgościł, jeszcze może pan walnie nogi na stół ? A nie przepraszam, szefowi takiej firmy nie przystoi. Moją walką z myślami przerwał on sam.

– Potrzebuje pomocy w tym projekcie. 
– Przed chwilą skończyłam pracę. 
– Ale przyjęłaś również lepszą posadę, więc siadaj. Zamówiłem Ci pizze. 
– Nie jem takich rzeczy. – Skłamałam 
– Domyślałeś się, ale nic innego mi do głowy nie przyszło. Zjedz, musisz przytyć. 
– Słucham ?
– Jesteś zbyt koścista. Nikt Ci nigdy tego nie mówił ? Strasznie nie wygodnie jak się przytulasz. 
– Skąd Pan może to wiedzieć. 
– Powtórzę, mów mi po prostu Leon. Zresztą tuliłaś się do mnie na wyjeździe jak byłaś pijana.
– Tsa ...
– Także jak mamy to powtórzyć, powinnaś mi trochę przytyć, więc jedz. 
– Podziękuje i nie będziemy nic powtarzać Leonie. 
– Jasne Violettko tak sobie tłumacz. Zajmij się tym, a ja osobami które zwalniamy.
– A pan Dominguez nie może wziąć mniej osób ?
– Połączyliśmy firmy, jak to będzie wyglądać ?
– Ale nie zwalniaj nikogo kto ma dzieci ... 
– Spokojnie, dobrze wiem kogo mam zwolnić by mu nie zaszkodzić. 
– Jasne ... pan wszechwiedzy. – Powiedziałam cicho 
– Wszystko słyszę. Uważaj bo ty wylecisz Castillo. 

Przewróciłam oczami i spojrzałam na papiery. Nie zwolni mnie ... chyba ... Wcześniej sam tak mówił, nagle miałby zmienić zdanie ? W sumie zaczynam mieć go dosyć, od wyjazdu dziwnie się zachowuje. Tak jakby naprawdę mnie podrywał. Może mam te głupie skojarzenia przez Francesce. Jeśli on będzie chciał ją zwolnić odejdę razem z nią, nie miałbym żadnych oporów. Przyszłyśmy do tej pracy razem i jak mamy odejść to też razem. Zaczęłam wypełniać projekt, który on miał przy sobie. Czasem pytałam o szczegóły, ale tylko po to by wiedzieć co on myśli. Zwykle bym tego nie robiła, ale teraz tutaj siedzi, obok mnie, w moim domu, na mojej kanapie. W ogóle jak on sobie to wyobraża ? Będzie sobie do mnie przychodził kiedy chce ? Przecież nie będę z nim pracować cały dzień. Zapach pizzy roznosił się po całym domu, odłożyłam projekt i poszłam po talerzyk, nie byłam już taka zła i dla niego też przyniosłam. Posłał mi swój uśmiech kiedy wzięłam kawałek. Miałam ochotę wystawić mu język, ale to jednak mój szef. Niech mu będzie 1:0 dla niego. Tym razem to on wygrał, ale to ja będę górą na końcu całej rozgrywki.

– O czym tak myślisz ? – Spytał 
– Właściwie to o niczym, skończyłeś już zwalniać. – Zerknęłam na jego komputer
– Chyba tak ... łącznie dwadzieścia siedem osób. 
– Dużo, a Matt ? Mam nadzieje, że zostaje. 
– No wiesz ...
– Nie gadaj, że go zwolniłeś. Inaczej też odejdę, nie żartuje Leon.
– Zostawię go jak zjesz jeszcze kawałek i nigdy nie powiesz do mnie pan. 
– Zgoda. – Wzięłam kolejny kawałek
– Łączy was coś ?
– Kogo ? Mnie i Matta ? Nie, jesteśmy tylko przyjaciółmi.
– Jesteś pewna ? Facet nie zna czegoś takiego jak przyjaźń z kobietą. 
– Matt jest inny, znaczy nie to że jest gejem czy coś w tym rodzaju.
– Niedługo jest bankiet idziemy ?
– A dostanę zaproszenie z osobą towarzyszącą ?
– Chcesz zabrać Francesce ? 
– Chciałabym ... dawno nie bawiłyśmy się razem.
– To bardziej spotkanie służbowe niż impreza, a ja zapraszam Cię jako osobę towarzyszącą.
– Oł ... no właśnie mówiłeś coś o propozycji dla Fran, ale że ja mam pomóc.
– To już mało istotne, Diego sam wybrał Resto bo spotkali się stołówce.
– Poważnie ! I nic mi nie powiedziała ! Zabiję tą małpę !
– Także nie mam już nad nią władzy, mam tylko nad tobą. – Uśmiechnął się
– Chciałbyś ją mieć. 

Wyszeptałam to na tyle cicho i seksownie, że sama się zdziwiłam. Szybko odwróciłam wzrok i wróciłam do swojej poprzedniej pracy. Co we mnie wstąpiło ? Przecież to mój szef, a nie jakiś mój kolega. Verdas posiedział jeszcze pół godziny, potem opuścił mój dom. Zakluczyłam drzwi i udałam się wziąć relaksującą kąpiel. Napuściłam mnóstwo ciepłej wody, wlałam do niej jakiś płyn, który ostatnio kupiła, a po chwili w całej łazience niesamowicie pachniało, a w wannie była już piana. Weszłam do niej, oddychałam spokojnie. Przymknęłam oczy, przypominając sobie wyjazd z Leonem, on chciał mnie kupić, a to nadal dudniło w mojej głowie. Starałam się o tym zapomnieć, ale nie potrafiłam. To był dla mnie po prostu cios. Zawsze wydawał się poważny, a tu takie rzeczy. Potem nastał przełom, powrócił ten miły chłopak, którego znałam. Starał się odkupić swoje winy. Wcześniej jeszcze te kolana oraz bodajże zazdrość o Mateusza, w sumie teraz też o niego wypytywał, więc wszystko by się zgadzało. Łącząc te wszystkie fakty doszłam do wniosku, że może serio mu się podobam. Ale czy to byłoby możliwe ? Verdas mógłby się we mnie zakochać ?

___________________________________________________________________________________

Takie rzeczy, jestem tegoroczną maturzystką, a zamiast się uczyć piszę rozdział ha ha. Ostatnio mam taką wenę, jak nigdy, więc muszę z niej korzystać jak najdłużej by nie uciekła.

1) Czy Violetta pójdzie na bankiet z Leonem ?
2) Leon naprawdę się w niej zakochał czy chce czegoś innego ?
3) Chłopak naprawdę nie zwolni Mateusza ?

3 komentarze:

  1. 1. Pojdzie z Leonem
    2. Moze takale chce tez czegoś wiecej
    3.zwolni go bo to konkurencja

    Super rozdzial
    Ja mam tak samo
    Zamiast uczyc sie do sesji czytam i pisze blogi

    Powodzenia na maturach kochana :****

    OdpowiedzUsuń
  2. 1) Pójdzie z Leonem
    2) Pewnie się zakochał ale tak na prawdę uświadomi sobie w 100% o tym za późno
    3) Pewnie się go pozbędzie

    Rozdział super!

    Jak Ci poszły matury? Mam nadzieję, że wszystko po Twojej myśli Tobie pójdzie!
    Ściskam!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maturki bardzo dobrze, posprawdzałam nieoficjalne odpowiedzi i na pewno mam wszystko zdane :)

      Usuń